piątek, 22 kwietnia 2016

22.04.2016 - Cztery Dekady Odlotu z SBB - Część 1 z 2

Dzisiejsza recenzja będzie nietypowa. Dotyczyć będzie płyty, której słuchałem dzisiaj rano (nie skończyłem odsłuchu) i z trudnością przesłuchałem popołudniu. Podczas odsłuchu kłębiły mi się różne myśli, które chciałbym wyrazić. Nie jest to recenzja świeża i będzie krótsza niż zwykle ale nie chce mi się raz jeszcze tego samego słuchać. Nie mam siły.

Słuchałem pierwszej płyty Four Decades (2009), albumu koncertowego SBB. Ukazał się on także jako DVD. Oba wydania przedstawiają ten sam koncert zespołu - Katowice, 19.11.2007. Zespół wówczas promował jeden z moich ulubionych albumów - The Rock (szkoda, że tytułowego utworu nie grają na żywo - wrzucę na oficjalnego fejsa i "Józek, nie daruję ci tej nocy" jak nie zagrasz na koncercie The Rock jak będę :D ). Choć w takich przypadkach, zespoły grają sporo aktualnego materiału - SBB za to wybrali nowe, ciekawe aranże dla swoich klasyków. Nawet lekko zmodyfikowali utwór, który otwierał koncert (jeden z aktualnej wówczas płyty).

Okładka DVD. Wyd. 2 CD (digipack) ma identyczną.


Patrząc na setlistę, koncert jak koncert - w zasadzie nic specjalnego. Ot, zespół prezentuje na żywo klasyki + aktualne nowości. Może budzić rozczarowanie - bo ileż to razy możemy słyszeć Odlot ? A co z Wizjami? Wizji nie będzie, przynajmniej u mnie. ;) A z zielonych rzeczy mam co najwyżej gałki od szafki. :D SBB za to jak zwykle zaskakują aranżami - zawsze utwory nieco się różnią. Zawsze coś nowego, świeżego jest - nawet we wspomnianym i pozornie wyeksploatowanym Odlocie.

1. Pielgrzym

Koncert otwiera jeden z nowych utworów. Jest to jeden z najlepszych i najbardziej tajemniczych utworów z płyty "The Rock" (wartej recenzji - chyba jej nie przedstawiłem na blogu, mea culpa). Prawie dwie minuty dłuższy niż wersja studyjna ale to dzięki efektownemu i bardzo klimatycznemu wstępowi, który można krótko opisać cytatem z tejże kompozycji "Wiatr duszę mą porywa". Piękny, mocny wstęp.

2. Odlot

Zarówno część liryczna jak i muzyczne szaleństwo zespołu. Jest to dość łagodna wersja i przyjemna w odsłuchu. Tam, gdzie trzeba, zespół daje czadu ale nie przegina. Jak zwykle wspaniały wstęp - uwielbiam go ! Ten moment jak z mocnej popisówy przechodzą w liryczny fragment ze śpiewem.

3. Suita Going Away (Freedom With Us - 3rd Reanimation - Going Away - Żywiec Mountain Melody)

To nie żart. Serio jest całość. Na dodatek zaaranżowane odmiennie niż na albumie Follow My Dream. Prawdziwa gratka. Podobało mi się choć w tym momencie pojawiły się pierwsze zgrzyty: pewnie z niewyspania nie byłem w stanie dobrze przyswoić sobie tej cudnej wersji Going Away oraz wręcz znienawidziłem tą aranżację Żywiec Mountain Melody. Dla mnie jest ona nie do zniesienia. Zbyt mocno rozbudowana i jakaś taka zupełnie nie podobna. Za to należy wyróżnić Going Away (jedna z najlepszych wersji jakie do tej pory słyszałem - a najgorsza to chyba byłaby ta w bonusie do wersji deluxe albumu Blue Trance). W 3rd Reanimation podobał mi się ten motyw (cudowne, głębokie brzmienie) z trąbkami (nie wiem jak to nazwać) - to, co jest po perkusji. Nie da się zanucić tego w sposób tekstowo.

Ale da się zanucić słowem i tekstem innego klasyka: https://www.youtube.com/watch?v=BhB2ZcXWJDk
 

Uwaga: wchodzicie na własną odpowiedzialność ! :>


Na zakończenie pierwszej płyty - Memento! Niestety, początkowa radość przechodzi w zawód. Nie podoba mi się ta aranżacja. Ledwo przesłuchałem ją w całości. A i to sprawiło mi wielki problem. Przegięcie. Pomysł ciekawy ale wykonanie fatalne. Dopiero gitary sprawiły, że choć nieco się ożywiłem. Szkoda, że tak skopali Memento. Uwielbiam oryginał. Jedna z moich pierwszych kupionych płyt SBB.

Morał jest prosty choć niektórym znany: chcieliśmy dobrze a wyszło jak zwykle. :D Chociaż nie, to jest naprawdę dobry koncert. Ciekawe, interesujące aranże, cała suita Going Away (kiedyś to powtórzyli? Chyba nie). Niestety, 2 ostatnie utwory rujnują wszystko - Żywiec Mountain Melody i Memento Z Banalnym Tryptykiem. Zaprezentowane aranżacje są dla mnie kakofonią. Chyba nigdy nie czułem takiego zawodu ze strony SBB.

Ocena: 4. Wiem. Jestem za łagodny. Nawet kształty mam misiowate. :P

Ps. Linki z YT pochodzą tylko z tego koncertu. Jeżeli jakość nie przystoi oficjalnemu wydaniu - przepraszam. Zgodnie ze swoją polityką - nie zamieszczam plików a filmy linkuję z YT (jeśli są). Chcecie posłuchać całości - kupcie oryginał !

sobota, 16 kwietnia 2016

16.04.2016 - Ona Jest Słoneczkiem czyli Beatles' 65

Dzisiaj będzie recenzja albumu Beatlesów. Ostatnio mniej mnie ciągnie do elektroniki (jeśli w ogóle). Parę albumów Beatlesów już było omówionych na tym blogu ale nie zawadzi dodać ich nieco więcej. :) Do tej pory z katalogu Beatlesów zrecenzowałem: Please Please Me (1963) i Rubber Soul (1965). Ten ostatni post został zadedykowanych Chmurce. :* :) Dla równowagi, ta recenzja jest dedykowana Słoneczku Agnieszce ;).

Większość albumów Beatlesów wychodziła w odmiennych wersjach na Stany Zjednoczone i Europę. Do tego istniały edycje mono i stereo. Amerykańska dyskografia Beatlesów jest raczej trudna do pozyskania, choć wyszły jej wznowienia na CD. Teraz jest nieco łatwiej i nawet w sklepach można je dostać.

Jednym z amerykańskich albumów Beatlesów jest właśnie Beatles '65, wydany w 1964 roku. Jest to amerykańska edycja ich albumu Beatles For Sale (tak, taki jest tytuł) wydanego w samym roku. Różnice są znacznie większe niż tylko okładka - lista utworów jest inna a sam album jest krótszy niż jego europejski odpowiednik. W ramach wznowień amerykańskiej dyskografii tego zespołu, także i ta płyta stała się dostępna na CD.

Wczoraj udało mi się kupić jej aktualne wydanie rynkowe (2014). Warto zwrócić uwagę, że na płycie są 22 utwory - cały album w wersji mono i jeszcze raz ale w wersji stereofonicznej. Patrząc na stan kupionej przeze mnie płyty oraz jej cenę (używaną, jaką kupiłem i nówkę) to mam poczucie iż sporo przepłaciłem. Ale za to całość prezentuje się naprawdę fajne - jak replika winyla. :)

Edit: ojciec obejrzał płytkę i doszliśmy do wniosku, że to jednak jest nówka. Ale trochę przepłaciłem. Nówka w sklepie kosztuje ok. 45-50 zł, ja dałem 35. Nie ma na co narzekać bo i tak kupiłem taniej. :)


Posiadam w swojej kolekcji też pierwsze wydanie CD albumu Beatles For Sale (1964), które zawiera tylko i wyłącznie nowe piosenki zespołu. Beatles '65 (też 1964) to poniekąd składanka - pominięto część piosenek (które ukazały się na następnym amerykańskim albumie) a w zamian dodano np. I'll Be Back (które ukazało się na A Hard Day's Night w 1964 roku). W zasadzie jedyna piosenki, której mi brakowało w mojej kolekcji Beatlesów to She's A Woman, która pierwotnie wyszła na singlu a cały ten singiel (She's A Woman / I Feel Fine) został wrzucony na Beatles '65. 

Pierwsza strona winyla (w oryginalnym wydaniu) jest tożsama z pierwszą stroną Beatles For Sale. Na drugiej zawarto tylko dwa utwory z tego albumu. W efekcie jest tak jak to zwykle u Beatlesów bywało - na albumie po jednej piosence ma każdy z nich - nawet Ringo i George.

Parafrazą tytułu piosenki She's A Woman (Ona Jest Kobietą) jest tytuł niniejszej recenzji. Oczywiście zamieniłem kobietę na Słoneczko. ;)

Odsłuch i recenzja zostaną dokonane na podstawie monofonicznej wersji Beatles '65 (pierwsze 11 utworów na płycie).

1. No Reply

Beatlesi wciąż luźni. Miła dla ucha piosenka z piękną wstawką gitarową przy słowach "I saw the light" (Widziałem światło) i "I nearly died" (Prawie umarłem). Choć tekst jest smutny (kobieta chodzi z innym a ten drugi stara się ją odzyskać mimo iż go oszukała). Całość brzmi dobrze.

2. I'm A Loser

Nigdy nie słyszałem tej piosenki brzmiącej tak dobrze ! Wstęp powala. Beatlesi znowu grają wesołą melodię do smutnej piosenki (o utracie kogoś bliskiego, kochanego). Fajny bas Paula no i wokal Johna Lennona (choć pojawia się też i Paul). Ok. 1.17 zaczyna się solówka - wyraźnie wybija się harmonijka (Lennon) a później gitara. Na końcu również mamy harmonijkę.

3. Baby's in Black

Hit o smutnym tekście. Można się pobujać do tej wspaniałej melodii. Piosenka jest o mężczyźnie, który cierpi z powodu tego, że jego ukochana myśli o kimś, kogo straciła (umarł?). Fajna choć łagodna solówka gitarowa.

4. Rock And Roll Music

Najszybsza, jak dotąd, piosenka. Lennon śpiewa naprawdę szybko. Prawdziwy rock & roll w wykonaniu Beatlesów (choć to jest cover Chucka Berry'ego). Wzbogacony o fortepian (George Martin). Szalona nutka, może poderwie kogoś do tańca. ;)

5. I'll Follow The Sun

Powrót do klimatów muzycznych typowych dla piosenek z tej strony płyty. Łagodność, czułość, tkliwość i miłość. No i Słoneczko w tytule. ;) Jedyna piosenka na tej stronie śpiewana tylko przez Paula McCartneya. Solówka krótka ale wzruszająca i chwytająca za serce.

6. Mr. Moonlight

Kolejny cover, tym razem kogoś mało znanego. Lennon na wokalu i nieźle się popisuje. Paul gra na organach Hammonda (słabo słyszalne, gdzieś na drugim planie, ale miła dla ucha partia, taki smaczek) a także ma solówkę na nich. Choć raz tekst nie jest smutny.

7. Honey Don't

A tym razem Ringo. Kolejna dość szybka i wesoła piosenka choć tekst znowu trochę smutny. Miło plumkają. Kolejny cover (Carl Perkins). Fajna solówka, o którą prosił Ringo. Podoba mi się ta piosenka. Jest naprawdę super. Jak wszystko co Słoneczne i słonecznikowe. ;)

8. I'll Be Back

Piosenka z A Hard Day's Night (1964), części studyjnej. Nie ukazała się na amerykańskiej wersji tego albumu (za to wrzucili tam, rzadką obecnie, piosenkę This Boy). Czuć, że jest trochę odmienna stylistycznie od nagrań na Beatles '65. Przynajmniej tekst jest smutny więc pasuje do kompletu. ;)

9. She's A Woman

Mocny i świetny początek. Bardzo dynamiczna i wesoła piosenka. Na swój sposób nawet szalona. Podoba mi się ten zakręcony bas Paula. No i wspaniały wokal - również zakręcony i szalony. Pojawia się tu fortepian (Paul) ale nie czuję go. Najmocniejszy utwór na tej płycie. Cudowny, lepszy od wersji z koncertów (płyta ukazała się w 1977, więc grubo po rozpadzie Beatlesów).

10. I Feel Fine

Eksperymentalny początek a potem znowu wesoło i dynamicznie oraz szybko.  Druga strona singla She's A Woman / I Feel Fine. Na swój sposób to dość słodka i cukierkowata piosenka.

11. Everybody's Trying To Be My Baby

Kolejny cover Carla Perkinsa. Jedna z moich ulubionych piosenek. Może ze względu na tekst  ;) (wrzucam tłumaczenie):

Zebrali z drzewa trochę miodu,
ubrali i nadali temu moje imię,

Każda chciałaby być ze mną, (x2)
teraz każda chciałaby być ze mną,

Czy to wpół do dziesiątej, czy wpół do piątej,
pięćdziesiąt kobiet dobija się do moich drzwi,

Wczoraj wyszedłem na miasto, nie zostałem do późna,
ale zanim wróciłem do domu miałem dziewiętnaście randek 

Kolejna szybka i wesoła piosenka, tym razem z wokalem George'a. Mocny koniec albumu. Więcej popisów na gitarze.

Szkoda, że ja nie mam takiego brania. ;)

Podsumowanie

Beatles '65 jest odmienna od Beatles For Sale. Brakuje na niej kilku hitów (np. Words Of Love czy Every Little Thing) ale za to druga strona płyty wydaje się być kompletnym zaprzeczeniem pierwszej. O ile na stronie A mamy niespecjalnie szybkie piosenki i smutne teksty to strona B jest zdecydowanie żywsza i szybsza (She's A Woman ! ).

Czy warto było kupować okrojoną wersję Beatles For Sale dla 2 kawałków (She's A Woman i I Feel Fine) ? Na pewno nie za taką cenę (35 zł) i nie w takim stanie ale raczej tak. Jestem wręcz zakochany w She's A Woman.

Ciężko mi jest ocenić tą płytę. Ja dość rzadko jej słucham ale lubię ją. Jeśli ktoś ma ochotę na coś łagodniejszego - myślę iż ta płyta się nada. Bez specjalnych przegięć (najwyżej Rock And Roll Music i She's A Woman), raczej dość łagodna i spokojna muzyka. Jest w niej także nutka romantyzmu (np. I'll Follow The Sun).

Płytę oceniam pozytywnie. O. Nie będę się silił na ocenę. Obiad stygnie. xD

środa, 13 kwietnia 2016

13.04.2016 - Welcome po długiej przerwie ! ;)

Ten rok nie jest zbyt łaskawy dla mnie i dla mojego bloga. Mało piszę, niewiele słucham.W międzyczasie utworzyłem nową stronę swoją (bardziej profesjonalną, skrojoną pod treści akademickie). Jej adres to www.pkalowski.ct8.pl - przepraszam za wolne ładowanie się strony i za dziwną domenę ale cóż, za darmo... Strona powstała z nudów w Wordpressie, sam nawet trochę szablon edytowałem.

Powinienem się pouczyć i pisać dalej ale pomyślałem, że napiszę recenzję. Mam trochę nowego materiału do odsłuchu a i myślę nad napisaniem recenzji czegoś innego - to już niespodzianka. Nawet Słoneczka nie zgadną. ;)
Przymierzam się i odsłuchuję już po raz któryś nową, potencjalną płytę do recenzji. Zdradzić mogę jedno: jest starsza ode mnie (ja mam 24 lata, rocznik 1991). :D

Niektórym osobom tytuł tego tekstu powinien już coś sugerować. "Welcome" to tytuł przedostatniej płyty SBB wydanej przed rozpadem zespołu. Album ukazał się w 1979 roku i był szykowany na rynki zachodnie - wszystko po angielsku, włącznie z tytułami piosenek. Osiągnął spory sukces a przynajmniej jeden z utworów stał się ikoną zespołu, która w każdej aranżacji cieszy rzesze słuchaczy na koncertach.



Mimo iż album ten jest jednym z ulubionych przez fanów to jednak dość ciężko było go dostać. Sytuacja uległa poprawie gdyż ukazało się w 2015 roku wznowienie tej płyty, razem z "Follow My Dream" (1978). W obu przypadkach bonusy są odmienne niż na wydaniach z 2004 roku więc wciąż warto polować na starsze wydania tychże albumów. 

Tradycyjnie już zostaną pominięte bonusy przy recenzji. "Podstawową" wersję albumu tworzy 7 utworów o łącznym czasie trwania 41 minut. Cały album jest na Youtube tutaj (wyd. 2004, z wieloma bonusami). Zachęcam do odsłuchu, jak ktoś nie zna.

1. Walkin' Around The Stormy Bay

Delikatne, misterne i tajemnicze klawisze (może fortepian?) wzbogacone o elektroniczne efekty otwierają tą kompozycję. Utwór nabiera patosu i mocy a potem uderza mocnym i szybkim rytmem. Motyw ten głęboko wbił mi się w pamięć, tak jak dalsze brzmienia keyboardów Józefa Skrzeka. Nagle całość milknie i mamy duet fortepianu oraz perkusji. Także i tak, z lekka jazzująca, partia jest okraszona elektronicznymi ozdobnikami (niezwykle piękne, zwłaszcza te z lekka imitujące skrzypce!). W późniejszej części to jednak nie będą ozdobniki a główne brzmienie. Utwór co chwilę zmienia swoje brzmienie i klimat. Zespół co chwile zmienia graną przez siebie melodię. W 5 minucie SBB wracają do motywu z początku utworu ale w szybszej, bardziej krzykliwej i weselszej wersji. Ostatecznie motyw i tak powraca w oryginalnym brzmieniu, z krzykliwym i wyraźnym zakończeniem.

2. Loneliness

Smutna, zadumana kompozycja na fortepian. Oczywiście z elektronicznymi ozdobnikami, które brzmią niczym sunące się po policzku łzy. Utwór, choć smutny, to jednak potrafi zaskakiwać ciekawymi brzmieniami. Chyba na moich poprzednich słuchawkach brzmiało to znacznie lepiej. Przy okazji, nie polecam Brainwavz, model Alpha. Wracając do utworu, po 3 minucie staje się on znacznie odważniejszy i dynamiczny. Słychać gitarę a całość ma tak jakby z lekka Jarre'owskie zacięcie. Nie wiem czemu ale tak myślę, że trochę to w klimatach JMJ jest (oczywiście minus gitara Antymosa Apostolisa). Instrumentalne uzupełnienie, niejako w kontraście do głównej części. Wspaniały finisz.

Edit: Ja mam model Delta. Nie jest źle jednak. Okazało się, że cały czas korzystałem z zepsutej słuchawki... teraz ta zepsuta w ogóle odpadła. :D

3. Why No Peace

Jeszcze raz fortepianowe brzmienia i elektroniczna orkiestra. Po krótkiej chwili utwór nabiera rumieńców i kolorów. Pojawia się także delikatna gitara. Podoba mi się mocniejsze, basowe brzmienie perkusji Jerzego Piotrowskiego. Utwór wraca także do swojej początkowej formy. Widać iż, tak jak poprzednie, stanowi dość rozbudowaną i dynamiczną krótką formę. Piosenka, choć stara, agituje za obecnym rządem - Łaj noł PiS (pol. Czemu nie PiS) :D W 4 minucie czuć dłuższą ale ciekawą i delikatną przerwę. Po niej, znowu muzyka "wybucha". Końcówka jest bardzo szybka i hałaśliwa (a nawet - Skrzekliwa ;) ).

4. Welcome Warm Nights And Days

SBB i fortepian raz jeszcze. A raczej - once again, czyli znowu i po raz kolejny. W końcu to "angielska" płyta SBB. ;) Syntezatory podkreślają nastrój i dodają specyficznego smaczku do tej piosenki. Choć pewnie i "akustycznie", w aranżacji na sam fortepian byłaby całkiem fajna. Jedna z najłagodniejszych partii na tej płycie.

5. Rainbow Man

Tym razem... Silesian Blues Band. Łagodna, krótka forma bluesowa z klawiszowymi wstawkami. Piękny fortepian (?). Ostatnia minuta to szaleństwo w wykonaniu SBB - do kompletu instrumentów dochodzi harmonijka ustna. Świetna perkusja na końcu.

6. How Can I Begin

Tajemnica. Nabożeństwo. Klawiszowa uczta zmysłów. Uczta dla ucha i ducha. ;) Delikatna gitara (albo coś w tym stylu) na tle organopodobnych brzmień. Taką melodię chciałbym usłyszeć na swoim pogrzebie... serio ! :) Szkoda, że w krótkiej wkładce do tego albumu nie ma tekstów piosenek. Mistyczny klimat muzyki. Dla mnie, jako fana (a może nawet konesera) brzmień klawiszowych ten utwór to arcydzieło. Ostatnie 2 minuty są po prostu cudne.

7. Last Man At The Station

Ostatni człowiek na peronie znajdującym się na ostatnim utworze tej płyty. Najdłuższa kompozycja (9,5 minuty). Misterna i tajemnicza ale delikatna i na swój sposób zmysłowa elektronika. Melodia wydaje się być nieistniejąca aczkolwiek Skrzek śpiewa jak gdyby nigdy nic. Wspaniałe klawisze. Ok. 3.30 robi się ciekawiej i głośniej. A potem Józef puszcza "sygnał". ;) Kolejna zmienna, jak każda kobieta (bez obrazy ;) ), kompozycja. Ok. 5:30 pojawia się krótki, elektroniczny popis ze strony Skrzeka który przeradza się w "pijacką przyśpiewkę" całego zespołu. Nie wiem czemu mi się to tak skojarzyło O_o. Niezbadane są meandry Słonecznikowego myślenia... ;) Przyjemne i nawet fajne zwieńczenie całości. Pod koniec pojawia się zauważalna gitara.

"Welcome" jest bardzo dynamicznym albumem. Dużo się tu dzieje a kompozycje są dość progresywne. To nie jest to SBB, gdzie trzech tenorów się wzajemnie uzupełniało lecz czuć tu wyraźnie dominację elektronicznego instrumentarium Józefa Skrzeka. Cóż, takie prawo lidera zespołu. ;) Są tu zarówno momenty gorące i szybkie jak też delikatne i łagodne. Dla każdego coś miłego. ;) Dla mnie, jako fana klawiszowych brzmień, jest tu sporo "pokarmu" i materiału cieszącego zmysły. 

Bardzo przyjemnie mi się słuchało tej płyty, nawet na tych moich raczej średnich słuchawkach. Tu w zasadzie nie ma słabszych momentów, choć jeśli miałbym coś wskazać to "Welcome Warm Nights And Days". Jakoś średnio mi pasuje ten utwór. "Welcome" to dynamiczna, pełna energii płyta. Myślę, że jest to album godny 5. Nawet tytułowy utwór wcale nie jest taki mocno słabszy jak się słucha całości. 

Chociaż wyd. 2015 ma u mnie minusa za nieprzeniesienie bonusów z poprzedniej edycji, która jest droga i trudno dostępna. Nowy remaster (2015) świetnie brzmiał na moich starych słuchawkach (Brainwavz R1 wtedy miałem, o ile dobrze pamiętam). Tak coś czułem, że lepiej brzmiało "Walkin' Around The Stormy Bay", więcej energii, mocy, basów. Ale to tak na boku, na marginesie.