Prolog
Recenzja ta jest spóźnionym prezentem urodzinowym dla Słoneczka Agnieszki. Spóźnionym bo nie miałem ani weny do pisania, ani ochoty. Wszystko najlepszego kochane Słoneczko ! ;)
Tour De Recenzja etap 1 ;)
Recenzja ta jest spóźnionym prezentem urodzinowym dla Słoneczka Agnieszki. Spóźnionym bo nie miałem ani weny do pisania, ani ochoty. Wszystko najlepszego kochane Słoneczko ! ;)
Tour De Recenzja etap 1 ;)
Dzisiejszy tekst będzie prawdopodobnie ostatnim tekstem na blogu w ogóle albo jednym z ostatnich. Z muzyki elektronicznej obecnie w zasadzie słucham tylko Kraftwerk. Nie jestem tym samym Słonecznikiem co kiedyś. Zresztą teraz prawie w ogóle nie słucham muzyki.
Jak się możecie domyślić, albumem przedstawionym w tym tekście będzie Tour De France (Soundtracks) z 2003 roku. Jest to jeden z dwóch niezrecenzowanych przeze mnie albumów Kraftwerk na moim blogu.
Okładka oryginalnego wydania albumu (2003) |
Okładka wydania Katalogowego (2009) ze zmienionym tytułem - Tour De France |
Album ten ukazał się 4 sierpnia 2003 roku. Recenzja ta jest więc nieco przedwczesnym prezentem z okazji 13-tych urodzin tej płyty. Należy (nieco złośliwie?) zaznaczyć iż jest to wciąż najnowsza płyta studyjna zespołu. W Katalogu album ten nosi nr 8.
Płyta ta jest w zasadzie kontynuacją idei towarzyszącej zespołowi od ok. 1978 roku. Wówczas to zespół przesiadł się na rowery a kolarstwo stało się ich ulubioną dyscypliną sportu. Swoją pasję do pedałowania przekuli w dźwięk - oryginalny singiel ukazał się w 1983 roku. Warto wspomnieć iż w przeciwieństwie do jego współczesnego kontynuatora, wersja singlowa ukazała się także po niemiecku (choć ta jest trudniejsza do zdobycia - na szczęście jest na youtube, tak jak mniej znany remix z 1984).
Zespół w 2003 roku powrócił do kolarstwa muzycznego w wielkim stylu. Zamiast wznowić singla, wydali album i wznowili singla. Tour De France Soundtracks ukazał się dokładnie na 100-lecie tego prestiżowego wyścigu kolarskiego (1903 - 2003). W związku z tym, zespół nie zapomniał o swojej dawnej singlowej kompozycji i dołączył na albumie jej nową aranżację.
Sam oryginalny Tour De France na koncertach pojawił się dopiero w 1990 roku (Włochy) i 1991 (The Mix Tour). Trasa koncertowa 2004, która także objęła i nasz kraj, była poświęcona omawianemu dzisiaj albumowi w związku z czym poza gorącymi nowościami zespół zagrał także wybór klasyków i tradycyjnie od 1990-1991 zakończył każdy koncert grając Music Non Stop.
Dzisiaj, z okazji koncertów-retrospektyw, zespół wykonuje cały album Tour De France Soundtracks na 8 koncercie w danym cyklu.
Kraftwerk jest takim zespołem, który mimo pewnej stałości (np. brak nowego materiału od 2003 roku) jednak zawsze idzie do przodu. Zmiany sprzętowe, nowe aranżacje, nowe wizualizacje. Sale zawsze wypełnione. Technologia inspiruje muzyków, muzycy składają jej hołd dźwiękowy.
W tym roku zmechanizowany peleton Panów Robotów zajedzie do Sopotu na małe Régéneration (z francuskiego: odpoczynek, odnowę, regenerację) i zapewne posiłek z dużą ilością Vitamin (znowu posłużyłem się tytułem kolejnego utworu z albumu Tour De France Soundtracks). 28 lipca Opera Leśna w Sopocie stanie się miejscem spotkania techniki, człowieka i syntetyki (dźwiękowej). Aż chciałoby się zacytować fragment z innego utworu zespołu (Expo 2000): Mensch, Natur, Technik. Człowiek. Natura. Technika.
Tour De Recenzja etap 2 ;)
Etap drugi - recenzja właściwa. Cały album jest dostępny na youtube tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=2YXDd_NKhac (+ ponad drugie tyle, co czas trwania płyty, w postaci bonusów ! ).
Płyta składa się z 12 utworów o łącznym czasie trwania 55 minut.
1. Prologue
Bardzo delikatny, ambientowy wstęp do całości. Zaledwie 30 sekund. Bez słów, sama muzyka.
2. Tour De France Etape 1
Od początku jest to kompozycja dynamiczna i rozpędzająca się. Czuć basy i to, jak utwór się "buduje". Po ok. 30 sekundach rytm osiąga dojrzałą postać. Tekst jest śpiewany w języku francuskim ale nie ma tu nic o miłości. Głos wokalisty jest bardzo zmechanizowany i nie brzmi ludzko. Taka specyfika Kraftwerk. Słychać zsamplowane odgłosy pracy roweru, czuć dynamikę i płynność. Pedałujemy naprzód w dźwięk. Zanurzamy się w morzu basowym. W drugiej minucie następuje przejście w stronę elektronicznych figli. Delikatne, fikuśne klawisze i bit. Gdzieś przed czwartą minutą wracamy do początkowego rytmu, tak na sam koniec.
3. Tour De France Etape 2
Powtórka z Prologue i wariacja na temat wstępu do pierwszego etapu. Czuć więcej powietrza. Więcej ruchu. Nasz muzyczny welocyped gna coraz szybciej. Ten etap zdaje się brzmieć podobnie do poprzedniego ale jest bardziej dynamiczny i płynny. Także wokal brzmi bardziej ludzko, znaczniej bardziej miękki i bardziej gładki. Muzyczny tunel aerodynamiczny. Rytm był mocniejszy w poprzedniej kompozycji ale tu wszystko brzmi szybciej, bardziej napowietrznione. W czwartej minucie pojawia się motyw, który pojawi się w innej postaci później. Bardzo mocny fragment z łagodnym bitem. Końcówka jest utrzymana w tej samej stylistyce co cały utwór.
4. Tour De France Etape 3
Jeszcze raz płynność w muzycznym ruchu. Znowu charakterystyczne sample. Mocny i głęboki bit. Coś jakby połączenie etapu 1 i 2. Rytm dodaje energii i zachęca do ruchu zaś melodia delikatnie ubarwia wszystko. Wokal jest podobny jak w Etape 1 ale nieco łagodniejszy. Nawet klawiszowe figle nawiązują do Etape 1. Etap 3 jest silnie zabarwiony klawiszowo na końcu. Niesamowite, delikatne, łagodne i przepiękne brzmienie. Końcówka płynnie przechodzi w następny utwór.
5. Chrono
Kontynuacja poprzedniego utworu. W zasadzie dodano do niej bit i różne efekty. Po 30 sekundach przechodzi w samodzielny utwór. Muzyczno-magiczny peleton dźwięków. Duży nacisk na sekwencer i rytm. Trzecia sekcja tego utworu wyraźnie nawiązuje do Etapów. Pojawia się też wokal. Ten fragment można określić jako Tour De France Etape 4.
6. Vitamin
Podstawą zdrowia jest nie tylko aktywność fizyczna ale też i dobrze zbilansowana dieta, bogata w stosowne składniki odżywcze. A że muzykę konsumuje się uchem (wielka niespodzianka) to dostaliśmy na płycie porcję Vitamin. Dość solidna bo aż 8 minutowa porcja.
Rytm przypomina brzdąkanie w garnek. Dość dziwna, wesoła, lekko zwariowana (pozytywnie oczywiście). Czuć jak tabletka z suplementem diety rozpuszcza się przed oczami słuchacza (rozpuszczająca się tabletka pojawia się na ekranie podczas koncertu jak grają ten utwór). Skoczna melodia i rytm pełen dziwnych smaczków. Nieco taneczne i budzące uśmiech. Witaminki dla każdej dziewczynki (i Słoneczka). ;) Szalone jak Music Non Stop. A tytułowe witaminy są w tytule piosenki i oczywiście w treści (pojawia się biotyna czyli witamina B7 zwana także witaminą H).
Porcja zdrówka specjalnie dla Słoneczka Agnieszki ;) |
7. Aero Dynamik
Mocne basy i potężna dawka rytmu. Bardzo dynamiczny utwór o "lśniąco"-brzmiącej melodii (dźwięk może się błyszczeć, ja to widzę i słyszę - a com widział - opisuję niczym wieszcz). Piosenka śpiewana po francusku choć dałoby się ją łatwo przełożyć na polski (np. jedna ze zwrotek po polsku by brzmiała: pozycja - taktyka - aerodynamika). Bardzo wciągający utwór. Sporo się w nim dzieje a i fani basu oraz bitu znajdą tu coś dla siebie.
8. Titanium
Wychodzi z poprzedniego utworu i stanowi niejako jego kontynuację. Nowy tekst, nowa melodia, nowy rytm. Jeden ze słabszych momentów na płycie. Nawet ciężko jest mi go opisać. Na końcu się robi ciekawiej bo powraca do klimatów z poprzedniej kompozycji.
9. Elektro Kardiogramm
Bicie serca, oddech. Można poczuć prawdziwą jedność z Ralfem Hutterem, wokalistą i klawiszowcem zespołu. Delikatna, przyjemna ale krótka melodia pojawia się od czasu do czasu. Dominuje bicie serca (w charakterze basu) i rytm. Jedyna piosenka śpiewana po angielsku na tej płycie (inne są po francusku). Pojawia się także brzmienie stylistycznie zbliżone do organów (tak mi się kojarzy) - np. gdzieś na początku trzeciej minuty.
10. La Forme
Najdłuższa kompozycja na tej płycie. 8 minut 40 sekund. Utwór nabiera głębi z każdą sekundą. Jest jedną z najlepszych kompozycji zespołu w ogóle. Główny rytm stanowi pętla, w którą jesteśmy wciągani od samego początku. Melodia jest niezwykle charakterystyczna, skromna i jednocześnie piękna. Tekst - znowu po francusku, na dodatek śpiewany "głosem robota". Melodia tego utworu jest niesamowita. Nawet nie czuć jak ten czas leci jak się słucha. Nowocześnie i przyjemnie.
11. Regeneration
Ciąg dalszy La Forme. Kontynuacja delikatnej, klawiszowej melodii wieńczącej poprzedni utwór. Doszedł nowy tekst. Nie jest tak rewelacyjne jak poprzednie ale także miłe w odsłuchu.
12. Tour De France
Klasyk z 1983 roku w nowej odsłonie. Całość brzmi znacznie łagodniej i delikatniej. Nie odbiega od brzmienia klasyka poza tym odświeżeniem. Świetny finał płyty.
Tour De Recenzja etap 3 ;)
Połączenie kraftwerkowskiego brzmienia z zamiłowaniem do jazdy na rowerze odniosło pozytywny skutek. Tour De France (Soundtracks) to udana płyta. W zasadzie tylko Titanium i Regeneration są jej słabymi punktami. Choć na tą płytę fani czekali od 1991 roku (The Mix) to dostali oni produkt, który jest nowoczesny i spełnia współczesne standardy. Jest to jedyna płyta zespołu, gdzie dominującym językiem jest francuski. Nie każdemu może się to podobać. Zespół skręcił na nowy etap w swojej historii i w praktyce tkwi na nim do dziś. Choć teraz rower, który jest symbolem tego etapu, jest już trójwymiarowy, to jednak wciąż jest to tylko rower.
Chrono - czyli takie fikuśne post-scriptum
Tytuł ten wybrałem ze względu na to, że pierwsze kilka utworów tworzy niejako jedną, spójną całość. Tak też były wykonywane na koncertach (choć w nieco okrojonej postaci).
Zdaję sobie sprawę, że etap 3 niniejszej recenzji czyli podsumowanie jest naprawdę kiepskiej jakości. :( Nic lepszego nie jestem w stanie napisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz