Dzisiaj po raz kolejny nic mi się nie chciało. Oglądałem całą noc (aż do 7.30 nad ranem) filmy dokumentalne o początkach ludzkości. Także później, jak wstałem, obejrzałem ze 2. Zacząłem pisać opowiadanie. Na razie powstała tylko część pierwsza - tymczasowo zatytułowana: "Prolog: Narodziny nowego świata". Mam poczucie iż piszę znacznie lepsze recenzje niż opowiadania.
Uwaga: w opowiadaniu przemieszane są elementy science fiction i fantasy.
A oto i ono. Zapraszam do lektury:
Nikt nie wie jak stary jest nasz świat. Nikt z nas nie
pamięta naszych początków. Wszyscy jednak wierzą w swojego Boga. Otóż ludzkość
składa się z trzech wielkich gromad, które, używając dzisiejszego języka, można
określić rasami, narodami. Każdy z nich był odmienny i oddawał cześć innej
Istocie.
Na samym
początku tej historii była jedna Istota. Nawet najtęższe umysły ras ludzkich
nie są w stanie Jej zgłębić, określić skąd się wzięła. Naukowcy spekulują
jednak iż to ona niejako zrodziła cały Kosmos, Wielką Przestrzeń Ponad Nami.
Pierwsza Istota utworzyła wokół siebie mrok, będący prawdopodobnie pochodną jej
Oddechu. Tchnienie to było złożone z Eteru oraz maleńkich drobin Krystalu.
Wiele wieków Istnienia sprawiło iż na skutek reakcji chemicznych, drobiny te
kumulowały się i zaczęły się świecić. Powstało pierwsze Światło a skupiska
Krystalu przerodziły się w Gwiazdy.
Istota
żywiła się Światłem i Gwiazdami. Stopniowo rozrastała się i udoskonalała sama
przez się i dla Siebie. Powstało Słońce, Ognisty Dysk Kosmosu, będący produktem
ubocznym przemiany materii Istoty. Ze względu na skomplikowany charakter naukowych
wyjaśnień i spekulacji, jest niezwykle ciężko przełożyć to na język zrozumiały
dla rasy ludzkiej, która chwyci za tą książkę.
Istota także
stworzyła pierwszą planetę. Zapewne miał w tym udział płomień pochodzący od
Słońca. Planeta ta cechowała się twardym, nieprzyjaznym środowiskiem. Wszędzie
były na niej wulkany i rzeki lawy. Istota jednak zaczęła odczuwać pragnienie
towarzystwa. Stworzyła na swoje podobieństwo ogniową kulę, którą się bawiła. Stopniowo
poszerzała swoją Moc a nieożywiona, płomienna zabawka przestała Ją cieszyć.
Wtedy Istota
uniosła dłoń i chwyciła czerwony od ognia i lawy świat oraz zniszczyła go,
wchłaniając jego energię w Siebie. Poczuła, że może stworzyć coś więcej, coś na
swoje podobieństwo.
Wykorzystując
pełnię swojej Mocy, Istota wykreowała pustą bryłę. Była ona jasna ale bez
jakiegokolwiek życia. Istota wzięła ją w dłoń i obracała nią, co spowodowało,
że ta nowa planeta zaczęła się kręcić. Rozpoczął się ruch obrotowy wokół
Istoty. W międzyczasie Słońce się poszerzało, konsumując Gwiazdy. Istota
pchnęła planetę dalej od Słońca i zjednoczyła się z nią. Od tej pory to ta
pusta bryła stała się Siedliskiem Istoty.
Istota
chwytała Gwiazdy i gromadziła je na planecie. Lecz z każdą kolejną wędrówką w
celu zdobycia pożywienia, jej Istotowość, jej powłoka quasi-cielesna, ulegała
stopniowym uszkodzeniom i degeneracji. Istota słabła a jej wrogiem było jej
własne dziecko – Słońce, ognisty produkt przemiany materii.
W pewnym
momencie, niedającym się określić w Czasie, Istota uległa kompletnej degeneracji.
Osłabła i nie była w stanie ruszyć się poza tą dziwną, nijaką i pustą krainę,
którą sama niegdyś wytworzyła. Konsumując energię z Gwiazd, Istota zaczęła
zazieleniać swoje nowe Siedlisko. Wkrótce Gaia, bo takie imię nadaliśmy tej
planecie, stała się cała zielona. Słońce, zamiast szkodzić i niszczyć, wspiera
i pomaga rodzić się Życiu. Istota jednak wciąż cierpi przez nie. Rozpadła się
na dwie części. Rany słoneczne były tak wielkie, że Istota uległa podzieleniu i
rozszczepieniu. Od tej pory losy Gai są kształtowane przez dwie odmienne Istoty
– gwieździstą Krystalię i płomienną Solarię.
Wkrótce ten
świat podzielił się na dwie części. Ani Krystalia, ani Solaria nie mogły ze
sobą walczyć. Pół planety było majestatyczną, dziką, zieloną puszczą zaś druga połowa
to wyniszczona ogniem kraina wulkanów, pyłu, siarki i Śmierci. Te dwie siły
wciąż walczą ze sobą – jedna tworząca, druga niszcząca. Wzajemnie sprzeczne
lecz niemogące bez siebie istnieć.
Solaria nie
mogła znieść widoku tętniącej życiem i kolorami krainy swej
siostry-bliźniaczki, Krystalii. Próbowała kopiować i naśladować dzieło swojej
przeciwniczki lecz z marnym efektem. Każda próba kończyła się niepowodzeniem.
Wszystko ginęło na spalonej słonecznym ogniem ziemi. Nie dało się ani przenieść
życia z jednej strony planety na drugą, ani stworzyć takiego samego.
Podczas gdy
Krystalia rozwijała swój życiodajny talent i pasję, jej zła siostra obmyślała
swój nikczemny plan. Udało jej się wykraść parę Gwiazd. Po pewnym czasie i ona
nabyła umiejętność Tworzenia. Lecz jej twory były zbliżone do dzieł jej
znienawidzonej siostry, co bardzo smuciło Solarię. Zgodnie z wynikami
poprzednich eksperymentów, życie szybko wymierało po jej stronie.
Solaria
zauważyła iż po pewnym czasie, niektóre z Gwiazd uległy transformacji. Zmienił
się ich kolor – ze świetlistobiałego na gniewnoczerwony. Te Gwiazdy stały się
mniejsze i słabsze ale trwały w tak niesprzyjających warunkach. Zmieniła się
też ich Luminacja – Świetlistość. Te nowe, przeżarte słonecznym ogniem Gwiazdy
świecą słabiej niż ich dobre odpowiedniki znajdujące się w Gwiezdnym Skarbcu Krystalii.
Solaria dość
nieufnie podchodziła do tych nowych Gwiazd. Powoli wyciągnęła ku nim swoją dłoń
i wzięła jedną z nich. Spojrzała na nie swoimi czerwonymi, kryształowymi oczami
i uśmiechnęła się – po raz pierwszy od bardzo dawna, może nawet pierwszy raz w
ogóle. Domyśliła się bowiem, że skoro Gwiazdy dają Moc Krystalii to te dziwne, dość
małe i czerwonawe Karłowate Gwiazdy mogą dać jej, Solarii, tą samą Moc ale
działającą na jej przesłonecznionym, spalonym Słońcem i poranionym wulkanami.
To oznaczało
iż Solaria mogła stworzyć Życie mogące rywalizować z pięknymi wytworami
Krystalii, której połowa wyglądała jak niegdyś nasza Ziemia. Wszędzie zielono.
Pojawiają się nawet protozwierzęta. Tymczasem na drugiej połowie także
powstawało Życie. Pierwsze, bardzo skromne jego przejawy żywiły się ogniem.
Nowe Życie stopniowo ewoluowało. Jednym z jego osiągnięć była umiejętność
wykradania energii. Przygraniczne ignofagi[1]
nauczyły się pozyskiwać energię poprzez podpalanie okolicznego terenu. Co
chwilę Krystalia została zmuszona do podjęcie interwencji zaleczającej skutki
działań prymitywnych istot będących stworzeniami Solarii.
Tak więc
narodziła się Gaia i Życie na niej. Aspekt Życia i aspekt Śmierci. Dobro i Zło.
Siły te nieustannie walczą ze sobą także i w naszej rzeczywistości, chociaż
walka ta toczy się na innym froncie i z wykorzystaniem innej broni.
[1] Ignofag –
istota żywiąca się ogniem, od łac. Ignus – ogień.
-----------------------------
Jestem ciekaw jak się Wam podoba! Jak chcecie, mogę spróbować kontynuować opowiadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz