Dzisiaj dla odmiany będzie recenzja Depeche Mode. Mój świat muzyczny jest troszkę szerszy niż tylko nieskończona ilość (no dobra, bliska nieskończoności ;) ) płyt Tangerine Dream i SBB. Odmienne także będą "narzędzia badawcze".
Ze względu na "niekompatybilność" moich aktualnych słuchawek (nauszne Philips SHP 1900) z ipodem, recenzja zostanie sporządzona w oparciu o odsłuch przeprowadzony na komputerze. Dodatkowo, przesłuchane zostaną pliki FLAC, a więc bezstratna kopia płyty (ale w mono - ze względu na moją wadę słuchu).
Dzisiejszy album to "Construction Time Again" z 1983 roku. Źródło - remasterowany CD z 2007 roku.
Co tym razem zaprezentował zespół ? Mocniejsze, bardziej industrialne i drapieżne brzmienie. To już nie czasy cukierkowatego "Speak & Spell" (1981) czy słodkoemowatego "A Broken Frame" (1982). Jak widać po okładce, zespół jest gotowy do zbudowania swojego nowego brzmienia. Idą zmiany - na mroczne.
Zmienił się też nieco skład zespołu, co wprowadziło nowe, świeższe powietrze. Do Dave'a Gahana (wokal), Martina Gore'a (wokal, klawisze, teksty piosenek), Andy'ego Fletchera (klawisze) dołączył wykształcony muzycznie i już doświadczone Alan Wilder (perkusja, klawisze).
Brzmienie zespołu uległo zmianie m.in dzięki zastosowaniu samplingu. Różne dźwięki z otaczającego ich świata pojawiły się na płycie właśnie w ten sposób - zespół odtworzył to brzmienie z bazy próbek stworzonej dla danego syntezatora (bardzo mniej więcej jakoś to prawie jako-tako wytłumaczyłem :) ). Nowocześniejsze, "miastowe" brzmienie "Construction Time Again" było połączeniem mroku znanego już z poprzedniej płyty zespołu (choć podanego w bardziej cukierkowym wydaniu, nieco maźniętego sweet brokacikiem) oraz cięższego, bardziej metalicznego, "stalowego" i "przemysłowego" grania. Jest to zasługa nowych inspiracji muzycznych - członkowie Depeche Mode zaczęli słuchać podobnie grających muzyków i podchwycili tą stylistykę.
Kolejna zmiana dotyczyła tekstów. Stały się dojrzalsze. Tu nie ma zbyt wiele miłości - chyba, że ktoś ma na myśli miłość do pieniędzy. Chciwość i żądza pieniądza, apokalipsa ludzkości, brutalny obraz współczesnego świata oraz agresywna gospodarka zasobami naturalnymi - to są jedne z wybranych motywów i tematów pojawiających się w tekstach piosenek na tej płycie. Zmiana tematyki na poważniejszą jest jeszcze bardziej wyraźna kiedy przyjrzymy się temu o czym śpiewał zespół na poprzednim albumie - "A Broken Frame". Tu pojawia się trochę miłości ale także mrocznego, emocjonalnego i smutnego pisania (pewnie doskonale Wam znanego z mojego prywatnego fejsbuka). A dalej jeszcze pikantniej i też ciekawie - z ciekawszych tematów następnego albumu ("Some Great Reward", 1984) można wymienić rasizm, BDSM (czyli sadomaso a więc jeden z wielu ważniejszych hitów zespołu - "Master & Servant"), samotność. Przy okazji brzmienie stało się jeszcze bardziej mroczne i industrialne. Przy okazji, zapraszam do przeczytania mojej recenzji "Some Great Reward" (podlinkowanej pod tytuł płyty).
Czas przejść do najważniejszego - czyli "recenzji właściwej". 41 minuty i 9 utworów (nic nie wnoszącego, wręcz zbędnego, bonusa nie liczę) o brzmieniu mocniejszym i dojrzalszym niż dotychczas. Z całością możecie się zapoznać na Youtube tutaj. Dorzucono coś jeszcze ale to nie jest na tej płycie.
Otwierający płytę "Love, In Itself" wita nas mocnym basem i bitem. Pojawiają się ciekawe rytmy i melodie. Wszystko brzmi jednak znacznie mocniej niż na poprzednich płytach zespołu. Mnóstwo ciekawych zabiegów zostało zastosowanych - "fortepian", "trąbki" a nawet - króciuteńkie "solo gitarowe". Wszystko to urozmaica utwór, który pozornie składa się z samego tylko rytmu (na pierwszy "rzut ucha", rzecz jasna). Końcówka tego utworu jest bardzo dziwna jak na Depeche Mode - "krzyk" i melodia.
Następny utwór, zatytułowany More Than A Party, ma jeszcze mocniejszy i intensywniejszy rytm. Przewijają się sample rodem z fabryki - chociaż dla mnie to brzmi nieco jak tartak. Wciągający i dynamiczny utwór, mimo pewnej dozy monotoniczności. W 4 minucie utwór zaczyna drastycznie przyśpieszać. Zsamplowany "Tartak" pracuje na pełnych obrotach i nagle muzycy przełączają przycisk, i jak gdyby machnęli czarodziejską różdżką (ja tego nie wymyśliłem - to nawiązanie do tekstu piosenki: "The failed magician waves his wand / And in an instant the laughter's gone" / tłumaczenie: Niewprawny magik macha swą różdżką / W jednej chwili zamiera śmiech ), znikąd pojawia się pociąg. Oczywiście, nikt do studia nie "zaprosił" pociągu - to sample. No i brakuje słynnego, kraftwerkowskiego "Trans Europe Express" ;) Ale żarty (Jarre'ty?) na bok. ;)
Trzecia piosenka - Pipeline. Tym razem jesteśmy na placu budowy. Przewija się jakaś melodyjka na cymbałkach czy tam ksylofonie. W tle słychać ponure zawodzenie mnichów czy innych akolitów a może to robotnicy budowlani, "zabierający chciwym, dający potrzebującym" (tłumaczenie fragmentu tekstu piosenki) ? W tej piosence nie ma perkusji - jest tylko stukanie młotka o coś. Muzyka brzmi monotonnie i pozornie jednostajnie - tyle, że Depeche Mode nie oddają monotonii jazdy po niemieckiej autostradzie (Kraftwerk - "Autobahn", 1974) a monotonię placu budowy. A przy okazji, panowie z Depeche Mode na pewno znali i cenili dokonania Kraftwerk (co ciocia wikipedia potwierdza :P ). Koniec - wyciszanie się melodii i puszczane, niemalże skandowane, słowo "never" (pol. nigdy).
Czwarty utwór - Everything Counts. Synthpopowo-indutrialny paszkwil na kapitalizm, korporacjonizm i niepohamowaną żądzę pieniądza wielkich firm. Kolejny rytmiczny i chwytliwy numer na tej płycie. Póki co - jedyny naprawdę popowy, mniej eksperymentalny. Wesoła melodyjna kontrastuje z ponurym tekstem o korupcji i chciwości. "Wszystko się liczy w dużych ilościach" - tak jak rytm i melodia w tej piosence.
Następny kawałek - Two Minute Warning. Znowu chwytliwy rytm i sporo basów. Ponura wizja ludzkości po apokalipsie - "Nie ma płci, nie ma konsekwencji, nie ma współczucia / Nadajesz się tylko do zjedzenia" (tłumaczenie fragmentu piosenki). Miła w odsłuchu i dość taneczna piosenka.
Shame. Wstyd. Płynnie przechodzi z poprzedniego, poniekąd go kontynuując. Jeszcze raz mamy kontrast wesołej melodyjki (zwłaszcza "flecikowe solo" grane po refrenie) i smutnego tekstu. Oczami wyobraźni możemy wyobrazić sobie ludzkość walczącą między sobą oraz biedne i głodne afrykańskie dzieci. Między innymi o wstydzie za to, co przedstawiłem wyżej traktuje ta piosenka.
The Landscape Is Changing. Skocznie, wesoło. Brakuje jeszcze tylko "ludowo". Tym razem to nie małe dzieci płaczą ale Matka Natura, cierpiąca przez nas, ludzi. Zespół wzywa do dbania o przyrodę. Całość podana, oczywiście, w formie bardzo przyjemnej, rytmicznej i tanecznej.
Told You So. Przedostatni utwór na tej płycie. Chyba wiecie już czego się spodziewać - niesamowitego, wciągającego rytmu, dynamiki i fajnych basów. Jedna z moich ulubionych piosenek na tej płycie i zarazem chyba jedna z najbardziej rytmicznych. Ciężko jest mi napisać coś zupełnie nowego o tej piosence.
And Then... . I wtedy... PiSiory przejęły władzę. Przepraszam, nastąpił atak hakerski na mojego bloga. Nie mogę cofnąć skutków. Cóż więc mogę jeszcze napisać? Dla odmiany, zespół dał na koniec płyty łagodniejszy kawałek (chociaż tekst jest ekstremalny - coś o rewolucji i ufaniu we własne serce).
Tak samo jak i na poprzednich albumach Depeche Mode tak i na "Construction Time Again" króluje rytm. Nie jest on jednak cukierkowaty ale parę troszkę słodszych brzmień pojawia się tu i ówdzie. Wbrew temu co pisałem na początku, nie ma tu zbyt wielu sampli. To nie Schulze wczesnych lat 90-tych, który w zasadzie wciskał je wszędzie. Tu są raczej starannie dobranym, ciekawym a nawet zaskakującym dodatkiem. Do tego wszystko przyprawione dojrzalszymi, poważniejszymi tekstami, kontrastującymi z dyskotekowością całej tej płyty.
Nie mniej jednak, "Construction Time Again" oraz "Some Great Reward" to moje ulubione albumy Depeche Mode - a przynajmniej dwa najczęściej słuchane. Wam także mogą przypaść do gustu, jeżeli lubicie muzykę dość lekką, luźną, przyjemną i raczej imprezowo zabarwioną. Ja wolę instrumentalno-mandarynkową serię Dream Mixes gdyż nie przepadam za piosenkami i preferuję instrumentalne kompozycje. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz