środa, 18 marca 2015

17-18.03.2015 - Atak depresji...

Miałem iść spać ale "drobny incydent" sprawił, że nie mogę zasnąć. Otóż zacząłem myśleć nad swoim życiem, o samobójstwie, o tym, co bym powiedział "na odchodne" paru osobom, które lubię. Wtedy się popłakałem. Po chwili rozmowy i odpoczynku postanowiłem iż napiszę recenzję na blogu. Długo trwał wybór płyty - przecież opisałem większość posiadanych przeze mnie płyt TD ! A na niektóre nie mam ochoty bo są za długie (a może i warte recenzji...). Wybór tym razem padł na... "Some Great Reward" (1984) Depeche Mode. Wystarczyło dłuższe spojrzenie i przeglądnięcie tekstów piosenek w książeczce (zacząłem cicho śpiewać "Somebody") i uznałem, że to by było to! Jakoś mnie na uczucia wzięło.

Jak pewnie wiecie, mam parę "odskoczni" od Tangerine Dream. Przecież znam na pamięć wszystkie albumy (no prawie... są takie, których słuchałem raz czy dwa w ciągu tych kilku mandarynkowych lat... serio!). Czasem warto, wbrew tytułowi bloga ("TANGERYNKOWA strona życia"), zwrócić uwagę Czytelników na inną muzykę, żeby nie wyszło, że jestem monotonny. ;) Chociaż tak, jestem...
Ta recenzja to 20-sta napisana w 2015 roku i jednocześnie 5 (w tym roku) niezwiązana z TD.

Może jakiś wstęp, tak bardziej od siebie? Depeche Mode słucham od dłuższego czasu ale faza minęła i to zdecydowanie. Mniej więcej wtedy, jak kupiłem sobie "Violator" (1990) gdyż tej pozycji mi brakowało do pełnej dyskografii studyjnej (to było przed ukazaniem się "Delta Machine" w 2013 roku, sporo przed). Czasem jednak wracam do słuchania DM, zwłaszcza do swoich ulubionych płyt - właśnie "Some Great Reward" czy "Construction Time Again". Ta pierwsza jest tematem niniejszego artykułu.

Od razu wrzucę cały album (za pośrednictwem Youtube). Okładka mogłaby być lepszej jakości, paskudna jakość i jakaś taka wyblakła.



"Something To Do" otwiera album w sposób agresywny i mocny. Perkusja i melodia uderzają Słuchacza niczym pięść, wzmocniona basowym kastetem. Po chwili dołącza się męski wokal Gahana. Pojawiają się też sample (np. coś w stylu klaksonu samochodowego).

"Lie To Me" - wciągający rytm na start i agresywny, mocny bas. Melodia aż się prosi o zanucenie (ta na starcie). Wokal brzmi jakby przepuszczony przez jakiś efekt. "Okłam mnie szczerze". Brzmi absurdalnie? "Powiedz, że mnie kochasz, powiedz, że jestem jedynym". Wszystkie znajomości na jedną noc takie są.. jedno wielkie kłamstwo ale wypowiedziane na tyle przekonująco, że... nie będę kończył. ;) Także mocny utwór na tej płycie - zarówno od strony instrumentalnej jak i tekstowej.

"People Are People" - tak jak poprzednie piosenki, jest szybka, rytmiczna i agresywna. Tym razem o rasizmie. A raczej przeciwko. Czarny, żółty, biały. Wszystko jedno. To człowiek. Ten utwór to jeden z singli z tej płyty. Odrobinę słabszy niż dwa poprzednie ale to tylko moje zdanie.

"It Doesn't Matter" - romantyczna, delikatna pościelowa. Piosenka o tęsknocie. Mocne basy ale nie jest agresywna i szybka w brzmieniu. Czułe wyznanie. Tym razem od Martina Gore'a. Na następnej płycie zespołu ("Black Celebration", 1986) piosenka doczekała się swoistej kontynuacji. Basy mimo wszystko ranią moje uszy. Mam mocno basowe słuchawki, za basy odpowiada oddzielny przetwornik. Taki cud techniki - dwa przetworniki w słuchawce. ;)

"Stories Of Old" - łagodny i delikatny początek przechodzi w ciekawą, nastrojową piosenkę. Kolejny mocny punkt na płycie. Utwór staje się mocniejszy przy pierwszym refrenie. W sumie to dość łagodna w brzmieniu piosenka.

"Somebody" - punkt na który czekałem! Fortepianowy, skromnie zaaranżowany utwór (w zasadzie). Kolejne czułe wyznanie od Gore'a. Najlepszy tekst na tej płycie. Prosto w moje uczucia. Nie jestem już smutny, muzyka i ta recenzja poprawiły mi humor. Zsamplowano pod koniec bicie serca. Również singlowy utwór.

"Master And Servant" - bardzo dobry, super mocny (ktoś coś zauważył ? :>) punkt programu. Bardzo agresywna piosenka. Kolejny singiel z tej płyty. O czym jest? Niegrzeczne zabawy w łóżku - BDSM a konkretniej - dominacja. Któreś ze Słoneczek mnie weźmie na smycz, pobawi się ze mną w panią i sługę ;) ? Let's play master and servant / Come on master and servant !!

"If You Want" - tajemniczy, dziwny początek. Perkusja i basy walą niczym sąsiedzki remont. W pewnym momencie utwór przyśpiesza ale nie jest wybitnie agresywny (choć może podrapać ;) ). Oczywiście, można potańczyć. Nie jest źle ani tragicznie, co najmniej średnio.

"Blasphemous Rumours" - znowu tajemniczy początek. Brzmienie perkusji jest znajome i kojarzy się z tym albumem. ;) Fajny efekt jest przy wersie o podcięciu żył. ;) Utwór smutny, spokojny poza refrenami ale potem staje się nieco mocniejszy. Smutny finał fajnej płyty. Mimo tekstu, muzyka wcale nie jest aż tak smutna. Co z tego, że ktoś umiera, zawsze jest czas na party i czilałt! ;) Soł ajronic, tak ironicznie. Końcóweczka końcówki: "dodatkowy" utwór. Mała perełka.

"Some Great Reward" to ciekawa płyta. Brzmieniowo, znowu jest mrocznie. Utwory są agresywne i szybkie. Album-pięść. Jest też trochę miejsca na coś łagodniejszego. Lubię tą płytę, jest to jedna z moich ulubionych płyt Depeche Mode. Taka na 5-teczkę, jak wszystkie moje Słoneczka. :D Mam nadzieję, że podczas odsłuchu basowa Moc była z Wami! ;)

1 komentarz:

  1. Ciekawa recenzja, aż odsłuchałam płytę żeby znaleźć to o czym mówiłeś ;)

    OdpowiedzUsuń