środa, 30 września 2015

30.09.2015 - Mandarynkowy dodatek - część 1

Jeszcze raz dla Chmurki :*
Pisz szybką tą magisterkę bo Słonecznik uschnie :P :*

W 2007 roku Tangerine Dream zaczęli nową serię składanek - "Booster". Wydawane cyklicznie, mniej więcej co rok (choć nie zawsze), stanowiły przegląd przez ostatnie wydawnictwa zespołu (choć nie zawsze w każdym przypadku). Zawsze jednak Edgar dorzucał do nich jakieś rzadsze utwory lub po prostu zupełne nowości, nieopublikowane nigdzie indziej. Planowane było 10 części ale śmierć lidera zespołu pokrzyżowała te plany i pośmiertnie ukazała się część VII jako ostatnia.

Dzisiejsza recenzja będzie dotyczyła płyty pierwszej z oryginalnego "Booster". Każda część składa się z dwóch płyt.

Okładka wydania oryginalnego, Eastgate, 2007
Okładka wydania wznowionego, Membran, 2009
Część pierwsza jest złożona głównie z utwór opublikowanych na rozmaitych EP-kach wydanych przez zespół w 2006 i 2007 roku. Właściwie wszystkie z nich są trudne do dostania. Aż 3 z wspomnianych wydawnictw zostały wznowione w całości: "Bells Of Accra" (2007, 1 utwór), "One Night In Space" (2007, oba utwory), "Sleeping Watches Snoring In Silence" (2007, wszystkie 3 utwory - notabene jedyna, którą posiadam także fizycznie ze zbioru umieszczonego na "Booster"). Zespół więc umożliwił części z fanów zapoznanie się z tym materiałem bez konieczności polowania na rzadkie oryginały.

Podlinkowałem utwory. Wystarczy kliknąć w tytuł kompozycji a zostaniecie przeniesieni na odpowiedni film w ramach Youtube.

Na pierwszej płycie jest 8 utworów w tym cały singiel "One Night In Space" (2 utwory) i większa część "Sleeping Watches Snoring In Silence" (2 z 3 utworów).

1. One Night In Space. Wersja oryginalna (2007), nie remix z "View From A Red Train". Utwór zaczyna się łagodnie ale zawiera w sobie sporo energii. Bardzo rytmiczna perkusja. Jest niczym kubek kawy (osobiście nie piję kawy w ogóle :) ). Cała elektronika poza głównym rytmem jest dość subtelna. Nie ma tu gitary, która została dodana we wspomnianym remixie. Nie mniej, jest to porządny utwór na otwarcie płycie. Więcej energii jest w zremixowanej wersji, która jest jednym z najlepszych utworów na "View From A Red Train". Łagodność wymieszana z odrobiną energii z dobrymi basami.

2. Hyper Sphinx. Kolejne mandarynkowe oblicze Sphinxa. Tym razem remix z 2007 roku ("Sleeping Watches Snoring In Silence"). Rozpoczyna się od znajomych dźwięków i "głębokiego wydechu". Wszystko jest nieco odświeżone ale wciąż brzmi znajomo. Perkusja wydaje się brzmieć bardziej żywo. Sekwencer brzmi jeszcze bardziej mięsiście. Dźwięki niby stare ale zagrane na nowo. Aranżacja wierna oryginałowi. Dalej brzmi równie dynamicznie i potężnie ale czyściej. Słucha się tej wersji z niesamowitą radością. Najwięcej świeżości tchnięto w sekcję trzecią, gdzie pojawia się gitara (i stwierdzam to ze 100% pewnością !). Na koncercie w 2014 roku także w tym miejscu Edgar chwycił za gitarę. Remix wieńczy sekcja 4 - brzmiąca bardzo dziwnie, niczym mnóstwo pękających baniek.  Dziwactwo muzycznych automatów. Bardzo fajny remiks. Szkoda tylko, że nie pokusili się o nowe zakończenie.

3. Metaphor Part One. Utwór Thorstena Quaeschninga. Bardzo tajemniczy wstęp. Wyłania się z niego powoli melodia. Jest w tym utworze coś niesamowicie przyjemnego mimo wszystko. Może to te basy? Nieco jazzujący (na moje ignoranckie ucho ;) ) utwór. Brzmi dość dziwnie jak na TD ale bardzo mi się podoba. Jest miękki, przyjazny, miły w odsłuchu. Końcówka przypomina w swoim brzmieniu organy.

4. Metaphor Part Two. Jeszcze raz TQ. Utwór zaczyna się od samplowanego głosu i tajemniczej, basowej melodii. Następnie mamy zapętlony fortepianowy motyw. Następna melodia swoim brzmieniem nieco kojarzy mi się z płytą "Logos Live". Potem mamy bardzo dziwny motyw brzmiący w stylu elektronicznej orkiestry a dalej - do klimatów z początku utworu, włącznie z zapętlonym tematem. Kolejne plumkanie bardzo w stylu Logos. Dość dziwna kompozycja ale nie jest zła. Szkoda, że nie umieścili pozostałych dwóch części (Metaphor składa się z 4 utworów).

5. The Greek Mirror. Łagodne plumkanie na tle którego stopniowo rozwija się melodia. Da się usłyszeć połyskiwanie Słońca w tytułowym greckim zwierciadle. Melodia nieustannie się rozwija, nie stoi w miejscu. Utwór ma w sobie trochę energii i sekwencerowo-basowego mięsa. Podobają mi się smyczkowe brzmienia zastosowane w tej kompozycji. Finał jest wręcz ucztą dla fanów wspomnianych brzmień.

6. Lady Monk. Odświeżona wersja "Zen Garden" z "Le Parc" (1985). Bardzo dużo mocnego rytmu i basów. Aż się prosi o zarapowanie jakiejś nawijki fristajlowej do tego prawilnego bitu. Niektórzy mogą uznać ten utwór za profanację oryginału ale moim zdaniem ma on w sobie coś wyjątkowego (nie tylko duży ładunek pozytywnej energii muzycznej). Spoko kawałek od dobrego ziomka Edgara. ;)

7. I Could Hear It When The Moon Collapsed On Broadway. Drugi utwór z singla "One Night In Space". Dość słodka kompozycja ale ma naprawdę mocne basy. Przyjemny rytm połączony z dość subtelną elektroniczną melodią. Główny motyw przybiera barwy orkiestrowe.  Słucham tego wesołego utworu z uśmiechem na twarzy. Bardzo odprężający i przyjemny utwór. A tak przy okazji - jest to chyba najdłuższy tytuł utworu Tangerine Dream.

8. Logos. Finał płyty. Nowy remix. Tym razem zespół zmodernizował Logos Velvet, trzecią część suity Logos z albumu "Logos Live" (1982). Wszystko uległo odświeżeniu ale zachowano pewne elementy "retro". Ciekawie brzmi główny motyw w tej aranżacji. Znacznie wzbogacano melodię. Bardzo mi się podoba wkład Lindy Spa w tym utworze. Wyraźnie ją słychać, zwłaszcza w drugiej połowie utworu. Nie bardzo mi się podoba brzmienie perkusji ale całościowo nie obniża to zbyt mocno oceny tego utworu. Warto wysłuchać całości, chociażby dla tego, co zostało dodane i co znacznie upiększyło i tak już wspaniałe Logos Velvet. Zgrabnie skomponowane zakończenie jednocześnie zamyka płytę w niesamowitym stylu.

Cała płyta została bardzo dobrze dobrana. Nie ma tu w ogóle słabych utworów, choć niektóre mogą odstawać poziomem od reszty (w sensie negatywnym - np. Metaphor Part Two, który jest moim zdaniem słabszy niż Metaphor Part One). Bardzo interesujący i udany finisz pierwszej płyty. Całość stanowi dość ciekawy i udany przegląd przez główne pozycje z płyt TD z lat 2006-2007. Nie wszystkie albumy wydane w tym okresie zostały przedstawione, nawet pominięto główny album studyjny z tego okresu (Madcap's Flaming Duty). Zespół skupił się na zaprezentowaniu wybranych fragmentów z mniejszych i rzadszych wydawnictw muzycznych.

Całościowo, za pierwszą płytę należy się nie mniej niż 5. To po prostu bardzo dobra składanka, na dodatek uzupełniona o niepublikowane nowości bądź trudniejsze do dostania na CD utwory (na płycie pierwszej jest tylko 1 naprawdę nowy utwór - nowe wersja Logos Velvet). Zdecydowanie warto posłuchać.

wtorek, 29 września 2015

29.09.2015 - Chmurkowe, magisterskie Inferno

Dla Chmurki, w nagrodę za (w końcu napisaną) pracę magisterską.
Od Słonecznika :*

Tangerine Dream był zespołem który robił wiele dziwnych i zaskakujących rzeczy - np. skok z berlińskiej elektroniki do rocka progresywnego (czyli Cyclone i Force Majeure) czy puszczanie oczka (a raczej uszka) do młodych (seria Dream Mixes). Na koncie TD znajduje się nawet album nagrany z orkiestrą (Paradiso, 2006) ! 

Zespół raz sięgnął głęboko w przeszłość w poszukiwaniu inspiracji. Na podstawie Boskiej Komedii Dantego Alighieri, utworu pochodzącego z początku XIV wieku, nagrał i wydał w latach 2001 - 2006 trzy albumy. Liczba albumów jest nieprzypadkowa bowiem oryginalne źródło składa się z trzech ksiąg - Inferno (Piekło), Purgatorio (Czyściec), Paradiso (Raj). Tytuły płyt są zgodne z włoskimi oryginałami.

Dzisiejsza recenzja będzie dotyczyć albumu Inferno, części pierwszej cyklu - Inferno (wydana w 2002 eoku). Jest to najkrótszy album w tej serii - wydany na 1 CD, wypełnionym szczelnie muzyką. Pozostałe dwa są wydawnictwami dwupłytowymi.

Okładka pierwszego wydania, TDI, 2002. Zwróćcie uwagę na fantazyjną czcionkę.


Okładka wznowienia, Membran, 2009


Po raz kolejny zespół zdecydował się wykorzystać wokalistów (ostatnią pełnowymiarową płytą studyjną z wokalem był album Tyger z 1987). Jedną z wokalistek udzielających się na Inferno jest Iris Camaa, która była perkusistką w TD. Album Inferno jest lekko poprawionym i zmodyfikowanym nagraniem z koncertu (Bernau pod Berlinem, 07.10.2001). Istnieje też dobrej jakości nagranie fanowskie z tego koncertu (Tangerine Tree 3: Bernau 2001). W 2002 roku zespół jeszcze kilka razy wystąpił z tym samym materiałem, nie zmieniając go zbytnio. Jeden z tych koncertów został wydany jako Tangerine Leaves 2: Nideggen 2002.

Dwa koncerty w Nideggen (23 i 24.08.2002 - tylko ten 2gi został wydany jako TL) zostały sfilmowane i zmontowane w postaci oficjalnego DVD - Dante's Inferno (2006). Na Youtube jest spora część, jeśli nie całość, koncertu z 24.08.2002 - część pierwsza jest tu (pozostałe powinny być zasugerowane automatycznie przez Youtube). 

Ponadto muzyka z Inferno została wykorzystana jako soundtrack do filmu niemego z 1911 pod tym samym tytułem. Film był luźną adaptacją Boskiej Komedii i był pierwszym pełnowymiarowym włoskim filmem. Jest dostępny na Youtube w całości, chociaż wersja z soundtrackiem TD nie ma napisów w innym języku niż włoski.

Na Youtube istnieje kopia tego albumu podzielona na dwie części lecz bez podziału na ścieżki. Ponadto w tle jest okładka wspomnianego filmu włoskiego a nie albumu. Zainteresowanych odsyłam tu: część 1, część 2 . Lista utworów: tutaj.

1. Before The Closing Of The Day. Oklaski dla Chmurki z okazji zakończenia prac nad pracą magisterką. Utwór otwierają łagodne brzmienia fortepianopodobne przyprawione delikatną, rozmarzoną elektroniką. Nic piekielnego - wręcz przeciwnie. Łagodny wstęp. Piękne smyczki. Po pierwszej minucie utwór nabiera powagi i dostojności. Pojawia się też głos ale bez śpiewu. W 3 minucie klimat się zmienia. Pojawia się sekwencer, który został przyozdobiony w ciekawy sposób - nie tylko poprzez dodane orkiestralizacje. Pod koniec utworu brzmienie jest nieco słodsze. Instrumentalny wstęp.

2. The Spirit Of Virgil. Fortepian zmienia melodię. Mnóstwo chórków. Pojawia się angielski śpiew. Wspaniałe chórki (syntezator czy śpiewaczki?). Anielskie połączenie niebiańskich dźwięków z głosem śmiertelniczek. Na końcu - wspaniałe orkiestralizacje (nie jest to płyta zrealizowana z udziałem orkiestry).

3. Minotaurae Hunt At Dawn. Kolejny raz utwór otwiera cudowny motyw fortepianowy oraz chórki (elektroniczne raczej). Pojawia się sekwencer oraz perkusja. TD miesza swoje tradycyjne brzmienie z elementami klasycznymi (np. wstawki orkiestrowe). Przed drugą minutą mamy próbkę klasycznego popu - coś jakby klimaty z Optical Race zostały "uinfenowione".

4. Those Once Broke The First Word. Na wejściu dominuje orkiestra. Utwór nabiera mrocznych, ponurych kształtów. Słychać talent i kunszt muzyków. Miejscami można poczuć, że naprawdę TD występuje z orkiestrą (np. ok. 1:40). Ok. 2:20 - zakochać się można w tej części. Jeden z najpiękniejszych motywów na tej płycie jak na razie. Bardzo wzruszający. Końcówka jest wspaniała.

5. Dante In Despair. Jeszcze raz duet fortepianu i chórków (oraz angielskojęzyczny śpiew). Wszystko okraszone orkiestralizacjami. Powolny i zamyślony utwór. Jest w tym dość spora nuta tajemnicy.

6. Io Non Mor. Bardzo szybki sekwencer oraz brzmienia typowe dla tego albumu. Inny rodzaj głosu oraz język (włoski ?). Jest też perkusja ale raczej w tle niż na przedzie. Dopiero później nieco się wybija na przód ale przydałoby się jej nieco wzmocnienia. Końcówka to kolejny raz te same, znane już nam klimaty z tej płyty. Instrumentalny utwór.

7. Vidi Tre Facce. Ciekawa melodia. Jeszcze raz ten sam głos i włoski śpiew co poprzednio. Melodia przypomina tykanie zegara. Czuć, że przyśpiesza. Zegar tyka dla śmiertelników schodzących coraz głębiej, na niższe kręgi Piekła. Czuć w tym utworze sekwencer. Nieźle nim manipulują. Trochę brakuje tu mocy ale nie jest źle. Ok. 3:40 pojawia się cicha perkusja. Przed 4 minutą sekwencer zostaje wzmocniony. Jest bardziej mięsisty teraz.

8. At The Deepest Point In Space. Bardzo tajemniczy utwór. Piękne brzmienie syntezatorów na dźwiękowym tle tysiąca migoczących gwiazd. Każdy dźwięk ma znaczenie. Każdy dźwięk jest starannie dobrany i wyselekcjonowany. Kolejny pokaz maestrii TD.

9. L'Omperador Del Doloroso Regno. Chóry i śpiew są kontynuowane.  Nagle wybucha sekwencer, który zostaje przyprawiony orkiestralizacjami. Bardzo szybki i rytmiczny utwór.  Ok. 1:20 dołącza do tego perkusja. Jest też i śpiew ale bez słów (albo są to sample). Później jest jakiś wokal, prawdopodobnie włoski. W zasadzie kolejna instrumentalna kompozycja, na dodatek nie jest specjalnie wyjątkowa - wręcz słaba, nijaka.

10. Voices In A Starless Night. Cudowny wstęp. Utwór powraca do klimatów z początku tego albumu - tria "fortepianu", chórków i orkiestralizacji. Całość wspaniale uzupełnia piękny, kobiecy, angielski wokal. Ok. 1:59 pojawia się piękna orkiestra. Po orkiestrowym przejściu wchodzimy w nieogarnione mroki Piekła. Na tle tych posępnych, skromnych brzmień, głos wokalistki brzmi niczym tysiąc Słońc.

11. Fear And Longing. Delikatność raz jeszcze ale nieco odświeżona i w innym wydaniu. Jest też i nutka napięcia, strachu (zgodnie z tytułem). Dalej się robi coraz piękniej. Wspaniałe zakończenie.

12. Fallen For Death. Sekwencerowy zegar tyka raz jeszcze. Wtórują mu ciekawie zrealizowane chórki. Pierwszy raz śpiewają dwie osoby (chyba). Ok. 1:35 sekwencer gwałtownie przyśpiesza. Teraz tylko jedna osoba śpiewa. Sekwencer jest bardzo szybki i dynamiczny, bardzo mięsisty. W 3 minucie przybrał na mocy. Nawet końcówka, mimo braku sekwencera, jest dość mocna.

13. Where All Light Went Silent. Niesamowicie piękne klawisze! Delikatne i łagodne, o brzmieniu niespotykanym do tej pory, oprawione w delikatne chórki. Najgłośniejszą składową tej piosenki jest wspaniały, delikatny, miękki kobiecy wokal. Słodkie ukojenie dla duszy i uszu po poprzednim utworze.

14. Charon, Il Barchere. Kolejny boski start. Tym razem płyniemy z Charonem przez rzekę Styks. Słyszymy jęki potępionych dusz a żagle łodzi pcha piekielny wicher. Przed drugą minutą na rzece pojawiają się refleksy światła i włoski śpiew. Ale tym razem nie porywa.

15. La Grey De Los Almas Perdidas. Dalej podróżujemy przez Styks ale w innych dźwiękach. Więcej tajemnicy i mroku. Pojawia się nowy głos, tym razem hiszpański. Mimo świeżego powietrza, utwór ten średnio mi się podoba i może znużyć słuchacza. Słychać, że coś się dzieje, coś się wyłania z mroków ok. 3:30. Chmura piekielnego, siarczystego pyłu się przerzedza bardzo powoli. Zmiany dźwiękowe są bardzo ciche i delikatne. Przed 6 minutą chmura pyłu znika. W Piekle pojawia się delikatna iskierka nadziei dla potępionych na wieki za swe zbrodnie grzeszników. Muzyka TD teraz brzmi niczym tęcza. Po raz kolejny powracają nastroje i dźwięki bardziej typowe dla tej płyty.

16. Justice Of The Karma Law. Kolejny powiew świeżości. Nagle wchodzi perkusja. Bardzo dynamiczna i szybka kompozycja. Odstaje od typowego brzmienia i stylu tej płyty. Bliżej jej do Dream Mixes 3 ale oczywiście trochę "zinfernalizowanego". Nie mniej, świetny i przyjemny utwór. W ok. 2:00 mamy świetne przejście. Wchodzi przepiękny, wręcz boski, nowoczesny motyw klawiszowy. Tak jak sądziłem, za ten utwór odpowiada Jerome Froese, syn Edgara. Piękne chórki.

17. As The Sun Moves Towards The Heaven. Delikatny sekwencer i łagodne klawisze. Wciąż zachowano nowoczesne brzmienie. Nie ma na tej płycie wiele basu ale w tym utworze jest go dość sporo. Łagodny rytm połączony z pięknym wokalem. Cudownie zgrana muzyka ze śpiewem. W drugiej minucie muzyka się zmienia by przybrać w końcu jeszcze bardziej rytmiczne brzmienie. Mimo nowocześniejszego brzmienia, inspirowanego serią Dream Mixes, nie brakuje tu elementów brzmieniowych związanych z napięciem. W 4 minucie muzyka stała się wręcz dyskotekowo rytmiczna. Bardzo dynamiczne i szybkie bongosy. Ten utwór cechuje się niesamowitą dynamiką i zmiennością oraz różnorodnością. Ok. 6:25 pojawiają się nawet wspaniale zrealizowane skrzypce. Utwór przybrał smutne, poważne barwy. Zbliża się finisz albumu.

18. Beatrice, L'Ame Infinie. Ostatni utwór. Bardzo łagodny, złożony niemalże z samych chórków i wokalu (włoskiego). "Fortepian" i elektronika są delikatne oraz sporadyczne. Brzmienie tego utworu przywodzi mi na myśl operę (a raczej moje wyobrażenie o niej). Łagodne, skromne ale dość ładne zakończenie. Ostatnie kilka sekund to cudowne, orkiestrowe "wyjście". Resztę utworu wypełniają bardzo ciepłe owacje.

Publiczność niezwykle gorąco i żywo przyjęła premierowy koncert "Inferno". Tak samo i ja bardzo dobrze odebrałem tą muzykę podczas odsłuchu. Jest ona niezwykle zróżnicowana a całość znacząco się wyróżnia na tle ponad stu innych płyt wydanych przez Tangerine Dream. Mamy tu bowiem elementy raczej rzadko spotykane w muzyce tego zespołu, które zostały połączone z bardziej rytmicznymi i ognistymi kompozycjami (by nie rzecz bardziej kolokwialnie - kawałkami) takimi jak nr 16 i 17 (Justice Of The Karma Law i As The Sun Moves Towards The Heaven).

Całość została nagrana z niesamowitą ostrożnością i maestrią. Nawet bardziej współcześnie brzmiące elementy są "odrobinę cofnięte w czasie" poprzez wymieszanie ich z brzmieniami bardziej w klimacie i typie tej płyty (mowa tu o utworach 16 i 17, które są bardzo energetycznymi i wspaniałymi bisami).

Cała płyta, mimo podziału na 18 nagrań, stanowi jedną, zwartą, logiczną całość. Zespół zaprezentował w ramach swojego występu 79-minutową suitę. W przeciwieństwie do innej wielkiej suity autorstwa Tangerine Dream, Logos ("Logos Live", 1982), ta nie została zmodyfikowana w znaczący sposób (całościowe brzmienie suity Logos to efekt prac studyjnych zespołu - setlisty koncertów na których zespół grał te utwory nie wykazuje iż była to suita bowiem zespół grał kilka części Logos na początku ale urywał suitę i przechodził płynnie do innych utworów, wracając do Logos raz jeszcze w późniejszej części koncertu). Jest to, moim zdaniem, atut albumu "Inferno".

Mimo kilku słabszych elementów, "Inferno" to moja ulubiona część trylogii albumów opartych na "Boskiej Komedii" Dantego Alighieri. Prawdę mówiąc (a raczej pisząc), nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz słuchałem pozostałych dwóch - "Purgatorio" oraz "Paradiso" (tą to chyba co najwyżej tylko raz przesłuchałem - ale oryginał, na dodatek nie byle jaki, zakupiłem). Nie będę porównywał przedmiotu tej recenzji do pozostałych części cyklu. Samo w sobie "Inferno" jest świetnym, nietypowym ale naprawdę wspaniale zagranym i przygotowanym albumem. Jeden z majstersztyków skomponowanych przez duet ojca i syna (Edgar i Jerome Froese, ówczesnych głównych członków Tangerine Dream). Ta płyta zasługuje na bardzo mocne 5. Poleciłbym ją każdemu gdyż uważam ją za jedną z najlepszych w olbrzymiej i niesamowicie zróżnicowanej dyskografii Tangerine Dream.

niedziela, 27 września 2015

27.09.2015 - SBB na żywo - 1998

Po raz kolejny na moim blogu gości SBB. Trzeci raz w tym miesiącu. Poprzednia recenzja dotyczyła albumu koncertowego z materiałem z 1977 roku (22.10.1977 Goettingen, Alte Ziegelei). Dzisiaj zostanie zrecenzowany album pt. Absolutely Live '98. Tym razem na płycie zarejestrowany został koncert w Giżycku (22.08.1998), który na płycie ukazał się w 1999 roku.



Zespół wystąpił z nowym perkusistą - Mirosławem Muzykantem. W ramach koncertu nie zabrakło hitów zespołu - i tych starych (np. Odlot) jak i tych nowszych (Memento Z Banalnym Tryptykiem). Jak wspomniano w książeczce do płyty, zmiana perkusisty wymusiła zmianę brzmienia całego zespołu. Jak więc brzmi odświeżone SBB ?

Na Youtube są tylko 3 utwory z tego albumu. Niestety, w większości przypadków musicie zadowolić się moim opisem. :)

1. Introdukcja. Utwór otwierający koncert rozpoczyna się od tajemniczych organów wspartych ciekawym brzmieniem syntezatora. Piękny popis ze strony Józefa na Minimoogu. Ok. 1:40 pojawia się perkusja wzmacniająca popisy Józefa. W drugiej minucie znikają klawisze a wchodzi gitara. Zespół się "przedstawia".

2. Odlot. Mocne (i płynne) wejście w postaci znajomego riffu. Brzmi mocniej niż w oryginale, bardziej surowo ale niemniej ciekawie i przyjemnie. Więcej perkusji. Ok. 1:30 Skrzek zaczyna śpiewać. Wychodzi mu to słabiej w oryginale moim zdaniem. Słychać iż gra na basie. Ok. 3:30 perkusja zmienia swój rytm. Dominację ma Antymos Apostolis ze swoją gitarą. W tle cicho basuje (i to dosłownie!) Józef. Przyjemne, progrockowe granie. Ok. 6:20 następuje kolejna zmiana rytmu perkusyjnego. Teraz czas na basowe solo Józefa (?). W każdym razie w 7 minucie jest więcej basu (tym razem stwierdzam to na 100% ;) ). Wspaniały popis zespołu. Mocny początek dla fanów wczesnego, rockowego oblicza zespołu. 11 minut solidnego Odlotu na dobry początek.

3. Erotyk. "SBB" z 1974 po raz drugi. Tym razem bardziej liryczny fragment. Pięknie zagrana, odświeżona wersja Erotyku. Niesamowity, fortepianowy wstęp. Ok. 1:20 do fortepianu przyłącza się gitara - delikatna i skromna ale stanowiąca miły dla ucha dodatek. Mniej subtelne wykonanie od oryginału ale bardzo ciekawe i urozmaicone dzięki gitarowym wstawkom Lakisa (Antymosa Apostolisa). Końcówka jest kolejnym popisem talentu Józefa.

4. Walkin' Around The Stormy Bay. Zaczyna się od uderzenia perkusji i od mocnej gitary. Jak zwykle szybko i intensywnie. Ok. 1:05 zaczyna się część z klawiszami i gitarą. Zdecydowanie większy nacisk jest położony na gitarę chociaż czasem też porządnie słychać brzmienie Józefa. Linie syntezatorowe brzmią dość subtelnie i delikatnie. W 3 minucie następuje mocne przejście i utwór wraca do mocniejszego brzmienia. Ok. 4:32 gitara brzmi tak jakby źle. Zniekształcenia czy coś? 5 minuta - szybka perkusja i szybki motyw. Mocne wykonanie chociaż pozbawione tajemniczego początku z oryginału. Duży nacisk na gitarę.

5. Memento Z Banalnym Tryptykiem. Utwór rozpoczyna się wspaniałymi organami. Po raz kolejny Skrzek dowodzi swojej wirtuozerii. Na tle tych organów ok. 1:15 wchodzi wokal. Zupełnie odmiennie niż oryginalnej wersji utworu (1981). Ok. 1:53 pojawia się delikatna gitara, która pojawia się co kilka sekund. Ok. 3:25 organy stają się głośniejsze i dostojniejsze. W 4 minucie zespół gra fragment z płyty. Mocny bas, delikatny fortepian oraz ostra gitara. W 7 minucie perkusja staje się zauważalna (a raczej - słyszalna). W 8 minucie bas staje się głośniejszy. 9 minuta przynosi wręcz boskie organy. To nie Skrzek a chyba sam Bóg gra na nich. Wspólna melodia znika na rzecz organów. Kolejna część wokalna. Inne brzmienie organów i inny sposób śpiewu. Ok. 11:45 wchodzi skromna gitara. Organy znikają a Józef zaczyna grać na fortepianie. Ok. 12:20 rozpoczyna się kolejna rockowa część, pozbawiona jakichkolwiek klawiszy. Ta partia także jest bazowana na płytowej wersji, o ile dobrze pamiętam. Bardzo interesujący aranż. Mnóstwo efektownych partii klawiszowych (głównie organy).

6. Freedom With Us. Część pierwsza suity "Going Away" (zagranej w całości na tym koncercie). Ciekawy i tajemniczy wstęp. Niesamowicie delikatny. Brzmi odmiennie od nagrania płytowego. Ma swoje uroki i może się podobać. Bardzo rytmiczna wersja. Wokal brzmi zdecydowanie lepiej w wersji studyjnej. Całkiem przyjemny aranż.

7. 3rd Reanimation. Druga część suity "Going Away". Od razu mocne i nagłe przejście. Szalony i szybki syntezator. Rozpoznawalne charakterystyczne brzmienie tego utworu. W 3 minucie jest zmiana w utworze. Pod koniec trzeciej minuty wszystko się wycisza i wchodzi fortepian + smyczkowate brzmienie. Ciekawe rozwiązanie. Dość ładna interpretacja tego utworu.

8. Going Away. Tytułowy utwór suity Going Away. Charakterystyczny, marszowy, perkusyjny rytm i gitara. Ciekawe wstawki syntezatorowe (nieobecne w oryginalnej wersji) - delikatne i skromne ale urozmaicające całość. Ok. 1:30 wchodzi gitara. Wspaniały fortepian. Ok. 2:35 wchodzi rytm. Zaraz wejdzie wokal. Interesujące zakończenie. Wspaniała interpretacja. Mocno zakorzeniona w oryginale ale ciekawie pozmieniana tu i ówdzie. Wyróżnia się.

9. Żywiec Mountain Melody. Końcówka suity Going Away. Krótka ale szalona wersja. Piękne zwieńczenie całości, niczym wisienka na torcie.

10. Singer, Oh Singer. Jeden z nowych utworów z wczesnych lat 90-tych. Przyjemna i ciekawa interpretacja. Łagodne brzmienie po mocnej i epickiej suicie Going Away. Mimo swojej delikatności (na tle innych utworów), ma jednak nieco mocy - np. 3 minuta.

11. Z Których Krwi Krew Moja. Na koniec - absolutny klasyk. Mocna gitara i charakterystyczne nuty. Ok. 1:00 wchodzi fortepian i wokal. Duży nacisk na gitarę. Bardziej rockowa aranżacja klasyka. Ma swój urok. Brakuje mi tych szalonych klawiszy jak w oryginale ale styl tej aranżacji pasuje do klimatu i stylu całego koncertu. W 6 minucie gitara znika by zrobić miejsce dla fortepianu (ale tylko na minutę). Prawdziwy klasyk w dzikiej, rockowej formie na koniec.

SBB w nastroju rockowym. Nie ma tu zbyt wielu klawiszy ale za to brzmią naprawdę świetnie. W zasadzie każdy utwór trzymał poziom i został zagrany naprawdę w solidny i ciekawy sposób. Szczególnie wyróżniają się moim zdaniem "Memento...", "Erotyk", "3rd Reanimation", "Going Away".

Myślę iż płyta ta jest swoistego rodzaju kompromisem między początkowym, rockowym wcieleniem SBB a późniejszym, zelektronizowanym wydaniem zespołu. Naprawdę, dużo tu gitary zaś instrumenty klawiszowe są przynajmniej niedostatecznie reprezentowane.

Całość jednak jest dość dobrą płytą, wyróżniającą się ale nie jest to najlepszy album koncertowy SBB (i to nie dlatego, że na perkusji nie gra Jerzy Piotrowski!). Na więcej niż 4 ta płyta nie zasługuje. Bardziej byłbym skłonny nawet obniżyć ocenę zwłaszcza iż płyta nie zachęca za bardzo do ponownego odsłuchu.

sobota, 12 września 2015

11-12.09.2015 - SBB szuka, burzy i buduje w Getyndze

SBB był i jest jednym z bardziej znanych zagranicą polskich zespołów. Spotkałem się z określeniem iż to są "Pink Floyd aus Polen" (polscy Pink Floyd). W 1977 roku zespół miał sporo ciekawego materiału - niesamowicie ciepło przyjęty przeze mnie "Ze Słowem Biegnę Do Ciebie" a także zapewne przymierzał się do nagrania kolejnej płyty ("Follow My Dream", 1978).

W 1977 roku zespół odwiedził Niemcy z trasą koncertową. W ramach bogatej serii nagrań koncertowych zespołu znalazły się aż 2 koncerty z niej. Przedmiotem dzisiejszej recenzji jest koncert w Getyndze (22.10.1977). Na płycie "22.10.1977, Göttingen, Alte Ziegelei" (2004) zamieszczony został prawie kompletny koncert - ucięto tylko 2 bisy (wznowienie z 2005 roku posiada pierwszy z tych uciętych bisów).

Wydanie 2005, MetalMindProductions. Na zdjęciu od lewej do prawej: Józef Skrzek, Antymos Apostolis, Jerzy Piotrowski  







Wydanie z 2005 roku ma okropnie dobraną czcionkę przez co wkładka i tracklista jest zupełnie nieczytelna. Aż oczy bolą od tego widoku... Lecz pora na najważniejsze: muzykę!

Fragmenty z Youtube:
Fragment z całego koncertu (Wolność Z Nami + Światłowód + W Kołysce Dłoni Twych (Pretty Face) - 3 całe utwory.

1. Ze Słowem Biegnę Do Ciebie. Zaczyna się podobnie jak na płycie ale perkusja wchodzi wcześniej. Zespół zamiast grać dalej, przedłuża część perkusyjną a Skrzek gra kosmiczne dźwięk. Brzmi to jak improwizacja wokół początku wspomnianego utworu. W 2:34 zespół wchodzi z linią znaną z utworu (w tym gitara). W zasadzie zaprezentowana tutaj wersja tego utworu to rozszerzona i ciekawa wariacja na temat wstępu. Ciekawy finisz.

2. Toczy Się Koło Historii. Płynne przejście, jak u TD. Ciekawe brzmienie syntezatorów (nieco "szklane", podniosłe, jakby soundtrack do jakiejś ceremonii). Nagle wchodzi perkusja i gitara oraz głos Skrzeka. Podniosły klimat uległ "urockowieniu". W drugiej minucie zmienia się nastrój na bardziej tajemniczy. Pod koniec drugiej minuty Józef zaczyna śpiewać. Ok. 4:30 wracamy do klimatów z początku (tych "urockowionych"). Ciekawy utwór (później Skrzek wydał go w wersji dłuższej na swoim solowym albumie). Mocno solo gitarowe na końcu.

3. Wolność Z Nami. Fragment klasyka z 1975. Kolejne płynne przejście. Początek utworu zdominowany przez pędzącą perkusję Jerzego i kosmicznie skrzeczącego Skrzeka. Eksplozja chaosu. Muzyczny wybuch supernowej. Jazzgot. Szał Józefa. Naprawdę, niesamowite dźwięki są grane przez niego w tym utworze. Nie brzmi to mi za bardzo na ten utwór z Nowych Horyzontów. Może to sprawa aranżu lub innej, bogatszej instrumentacji. Dźwięki szybsze od światła. W 3 minucie pojawia się coś znajomego (ze wspomnianej wcześniej płyty). W 4 minucie Skrzek znowu gra ciekawe dźwięki - niczym migotanie gwiazd.

4. Światłowód. Pierwszy utwór na tym koncercie, który zostanie nagrany na "Follow My Dream" (1978) i umieszczony tam pod tytułem "Wake Up". Otwierają go bajeczne, rozciągnięte dźwięki. W 0:54 wchodzi coś w rodzaju sekwencji (SBB chyba nie używali sekwencera). Perkusja jest rytmiczna i brzmi jak automat. Brzmienie utworu jest bardziej surowe. W 2 minucie wchodzi "szarpana" gitara a po niej - utwór nabiera charakterystycznego brzmienia i rytmu. Wesoła pobudka. Mocny, rockowy finisz.

5. W Kołysce Dłoni Twych (Pretty Face). Demówka nowej wersji utworu znanego z płyty "Pamięć" (1976) ale już z nowym, angielskim tekstem (niezwiązanym z oryginałem). Nastrój jest smutny. Brzmi jak dron (muzyka jest repetytywna, niemalże jednostajna; rozciągnięte dźwięki) ze śpiewem. Ok. 1:55 pojawiają się ciekawe dźwięki. Bas wydaje się być znajomy. Ok. 2:50 wchodzą dźwięki znajome z "Pamięci". Ok. 4:00 zaczyna się część nazwana "Growin'" (taki tytuł ma na "Follow My Dream". Dźwięki są bardziej kolorowe niż na "Pamięci" ale wciąż rozpoznawalne. Bardzo intensywna i rytmiczna muzyka. Muzycy musieli przeżyć prawdziwy Odlot (wystarczy posłuchać Skrzeka). :) Ok. 5:55 - niezapomniana część z oryginału, tu jednak z naciskiem na klawisze. 6:30 - jeszcze szybciej niż zwykle. Teraz SBB pędzą jak po Autobahnie. :) Do tego niezła gitara. Cząstka przedłużona i stanowi tło dla popisu gitarowego Antymosa. Ok. 9:20 utwór zwalnia w stylu płytowym. Tworzone jest przejście.

6. Follow My Dream. Instrumentalna wersja przyszłego utworu z "Follow My Dream". Bardzo rytmiczna perkusja na tle Skrzekowego basowania i "kosmosowania". Skrzek "wydaje z siebie" czasem bardzo dziwne dźwięki. Znacznie wzbogacają i urozmaicają to wykonanie (np. te ok. 1:18). Pojawiają się też brzmienia które były grane w Wolności z Nami (z tego koncertu). Perkusja jest niemal niezmienna. Jerzy Piotrowski świetnie się sprawdza w roli automatu. :) W 3 minucie popisywać się zaczyna Antymos Apostolis. Perkusja brzmi jeszcze rytmiczniej. Świetne solo gitarowe. W 4 minucie Jerzy przyśpiesza. Także gitara staje się intensywniejsza. Ok. 6:30 dochodzi do zmiany ale dalej dominuje duet Antymos - Piotrowski. Później jednak pałeczkę znowu przejmuje Józef ze swoim solo. Kolejna kosmiczna solówka w stylu SBB. Pojawia się też gitara basowa (Skrzek) albo to mocno basowe dźwięki syntezatora. Tajemnicza i zarazem ciekawa końcówka.

7. Follow Our Music. 3 minuty basowego solo od Józefa. Startuje ok. 0:15. Bardzo ciekawy element występu zespołu. Stanowi miłe urozmaicenie. W tle - perkusja Jerzego.

8. Odejście. Sama końcówka utworu z "SBB" (1978). Brzmi surowo ale da się rozpoznać. Wówczas to był utwór o którym nie można nawet powiedzieć iż był w stanie embrionalnym. Intensywna i szybka gitara. Tu się muzyka ścisza. Koniec strony na taśmie czy coś?

9. Drum Solo. 6 minut i 21 sekund Jerzego Piotrowskiego. Ciekawe i zróżnicowane solo.

10. Freedom With Us. Kolejny utwór z przyszłości. Smutne intro, z "wiaterkiem". Pojawia się harmonijka ustna. Pojawia się tekst (jak na płycie "Follow My Dream"). W 3 minucie wchodzi perkusja. Ten utwór brzmi zauważalnie odmiennie niż w oryginale. Ciekawe demo.

11. Wołanie O Brzęk Szkła. Finał pierwszego utworu ze wspomnianej płyty SBB (tej z 1978). Finał zaczyna się od marszowej perkusji połączonej z harmonijką. W 2giej minucie utwór bardzo mocno przyśpiesza. Bardzo szalone syntezatory. Utwór jest pozytywnie zakręcony. W 3 minucie pojawia się gitara. Niesamowita końcówka.

12. Coda. Podejmuje motyw z poprzedniego utworu. Przeradza się w kolejne solo Skrzeka z akompaniamentem Jerzego. Perkusja zanika ok. 1:35. Po pewnym czasie popisy stają się trochę nużące. Właściwie zmuszam się do słuchania tego utworu. Słaby finisz koncertu ale przynajmniej sympatycznie się kończy (znowu "migotanie gwiazdek").

13. I Want Somebody. Jedyny bis na płycie. Drugi nie został zarejestrowany. Sympatyczna piosenka. Tekst jest po angielsku. Trochę w stylu mniej znanych albumów SBB ("Jerzyk" czy tzw. "Amiga Album").

Bardzo interesujący album. Fanów zespołu zapewne przyciągają zaprezentowane wczesne wersje utworów z "Follow My Dream" (1978). Zespół zagrał bardzo intensywny koncert, prawie nie zmniejszając szalonego tempa. Nie ma też wielu słabych punktów (w zasadzie tylko utwór 12 - Coda, będąca finiszem głównej części występu). 

Jak to zwykle z tego typu wydawnictwami - jest to pozycja raczej dla fanów zespołu. Archiwalia są zawsze cenione przez starych wyjadaczy. Nowicjuszom poleciłbym coś bardziej klasycznego.

Trudno jest mi ocenić tą płytę dlatego wstrzymuję się od oceny.

środa, 9 września 2015

09.09.2015 - Nastrój na SBB ? SBB w nastroju?

W dzisiejszej recenzji chciałbym przedstawić Wam pierwszy album studyjny SBB po reaktywacji zespołu (lata 90te). Przez około 8 lat (ok. 1993-1994 do 2002) zespół w zasadzie tylko koncertował. W końcu, po dwóch dekadach z hakiem od wydania ostatniego albumu (Memento Z Banalnym Tryptykiem ukazało się w 1981, w następnym roku po rozpadzie zespołu - nota bene: ostatni koncert starego SBB (Marburg 1980 bodajże) ukazał się na płytach CD ale jest niesamowicie trudny do dostania), zespół w częściowo odnowionym składzie wydał Nastroje (2002).

SBB w 2002 roku tworzyło trzech muzyków: Józef Skrzek (syntezatory, gitara basowa, śpiew), Apostolis Anthimos (gitara elektryczna ale także i perkusja), Paul Wertico (perkusja). Dopiero kilka lat temu zespół powrócił do oryginalnego składu.



Na płycie znajduje się 11 utworów. Wznowienie z 2006 roku dodaje jeszcze jeden utwór (inny mix) oraz teledysk do niego. Najdłuższych z nich ma 9,5 minuty.  Na albumie dominują piosenki, które są przygotowane w naszym rodzimym języku. W recenzji pominąłem bonusowy utwór.

1. Muzyka, Która Jest W Nas, Jest Ponad Nami. Łagodny, delikatny, nieco wakacyjnie nastrojony utwór z wesoło plumkającą gitarą. Po raz pierwszy mamy okazję usłyszeć Apostolisa przemawiającego po grecku (bodajże cytat z Arystotelesa).

2. Za Nami Wieki Wojowników (Pamięci Silesian Blues Band). Mocne uderzenie na start (perkusja i bas). Wyraźnie słychać, że to inne SBB, bardziej skierowane w kierunku rockowych piosenek. Niemniej, nie brakuje tu klawiszowych atrakcji od Skrzeka. Bardzo ciekawy tekst. Dość przyjemnie się tego słucha (po ściszeniu iPoda gdyż bas jest mocny! :P ). Mocny akcent jak na razie.

3. W Ogrodzie Snu. Nastrój tym razem jest bardziej liryczny ale nie brakuje tu bardziej rockowych dźwięków. Klimaty jednak są zauważalnie (a raczej "zausłyszalnie" :) ) odmienne od tych z poprzedniego utworu. Tu SBB grają bardzo rockowo lecz dość umiarkowanie. Basu muzycy nie żałowali, zwłaszcza pod koniec.

4. Pieśń Stojącego W Bramie. Znowu muzycy muzykują na lirycznych nutach, tym razem jeszcze delikatniej i czulej je muskają. Muzyka jest super, naprawdę dobry, nastrojowy aranż. Nie przepadam natomiast za tekstem. Mimo wszystko warto wysłuchać w całości - chociażby dla samej Muzyki!

5. Knowing Where You Belong. Utwór z wokalem Paula Wertico. Jedyna kompozycja śpiewana po angielsku na tej płycie. Kolejny raz muzycy są w lirycznym, poetyckim nastroju. Muzyka ma w sobie coś romantycznego, coś co sprawia iż w sercu robi się cieplej. Dodatkowo całość upiększa wspaniały, męski, ciepły, głęboki głos Paula. Zamiast syntezatorów mamy tu fortepian. Nie umniejsza to jednak temu utworowi - jest po prostu doskonały! Wszystko jest perfekcyjnie zagrane i zgrane.

6. Pisze To Życie Scenariusze. Instrumentalna kompozycja o bardziej radosnym i wesołym, może nawet figlarnym brzmieniu. Wesoły akcent, domieszka uśmiechu. Póki co, jest to najbardziej obdarzony elektroniką utwór na tej płycie. Wspaniałe solo od Skrzeka w środku.

7. ... Or Whatever. Dziwny utwór. 5 minutowe solo Paula Wertico. Dla fanów perkusji. Ja wstrzymuję się z oceną.

8. Całkiem Spokojne Zmęczenie. Mocny utwór, z ciekawą linią klawiszową. Do tego prosty, życiowy tekst. Dobra nutka ale zdecydowanie są ciekawsze i lepsze na tej płycie. Rockowy power w czystym wydaniu.

9. W Oceanie Się Zanurza Liverpool. A może ktoś... to może ty? (małe nawiązanie do tekstu utworu :) ) ma ochotę na rocka! :) Jeszcze jeden rockowy numerek ale w jeszcze odmiennym stylu.  Z malutkim nawiązaniem do Beatlesów (słynna Żółta Łódź). ;)

10. Star Of Hope (Pamięci Ryśka Riedla). Utwór otwiera marszowa perkusja i harmonijka. Jeszcze inny nastrój ale wzięty z palety tych bardziej łagodnych. Refren jest bardziej rockowy i śpiewany po angielsku. Całość tworzy dość dziwną mieszankę. W drugiej minucie są piękne klawisze od Skrzeka. Zdecydowanie się wyróżnia ale na pewno nie jest jednym z najlepszych.

11. Don't Look Back. Grande finale albumu. Mocna, głęboka, dudniąca perkusja połączona z dość liryczną stroną gitarowego dźwięku (a może to syntezator + gitara?). Całość tworzy bardzo ciekawą, nastrojową suitę. Miejscami pojawia się trochę romantyczności ale to nie jest to samo co Knowing Where You Belong. Później utwór staje się bardziej rockowy. W 5 minucie powracamy do klimatów z początku utworu, po szalonej, gitarowej eskapadzie SBB. Na końcu - tajemnicze, dziwne zakończenie. Spodziewałbym się tego raczej po Pink Floyd niż po SBB. Całość jest dość przyjemna w odsłuchu ale nie powiedziałbym iż najlepsze zostało na koniec bądź na deser. Miło iż na tej piosenkowej płycie znalazło się miejsce na kilka kompozycji instrumentalnych.

"Nastroje" są długo wyczekiwanym powrotem SBB. To bardzo dobra płyta chociaż zespół zmienił format swojej muzyki. To jest bardzo wyraźne - stawiają na rockowe piosenki. Dość dobrze im to wychodzi, moim zdaniem. Fanom starego brzmienia SBB może brakować dużej ilości porządnych instrumentali. Ja osobiście lubię zarówno stare jak i nowe SBB.

"Nastroje" jest płytą o zróżnicowanych nastrojach i kompozycjach. W zasadzie wszystkie są świetne lub zwracają na siebie uwagę. To solidny album. Fani zespołu, którzy nie mają go w swojej kolekcji, mogą go nabyć w zestawie ze wspaniałym "Ze Słowem Biegnę Do Ciebie" (wznowienie z 2006 roku). Ja tak uczyniłem. Oba albumy są bardzo dobre, zwłaszcza tytułowy utwór "Ze słowem...".