poniedziałek, 12 stycznia 2015

11-12.01.2015 - Mandarynkowy Park Krajobrazowy

W 1985 roku Tangerine Dream wydali "Le Parc". Był to ostatni album studyjny nagrany wraz z Johannesem Schmoellingiem (opuścił zespół kilka miesięcy po wydaniu tej płyty). Zmienił się nie tylko skład zespołu (został tylko Froese i Franke, do których potem dołączył Paul Haslinger) ale i też brzmienie. Zespół odszedł od długich kompozycji. Muzyka stała się łatwiejsza, bardziej przystępna dla przeciętnego słuchacza.

"Le Parc" się wyróżnia na tle innych albumów TD tym iż jest to tzw. concept album. Jest to album z pomysłem. Wszystkie utwory opisują wrażenia muzyków związane z wizytacją rozmaitych parków krajobrazowych na świecie. Kompozytorzy zobrazowali zarówno wielkomiejski zgiełk i życie w pośpiechu ("Central Park (New York") jak i cichą, mistyczną, "medytatywną" atmosferę japońskiej świątyni ("Zen Garden (Ryoanji Temple Kyoto)"). Wraz z trzema mandarynkowymi "tenorami" zwiedzimy też berliński Tiergarden - nastrojowy utwór, napisany głównie na fortepian. Ale dość spoilerów.




Okładka niewiele mówi. Dwa skrzyżowane parasole. "Wypoczynkowy" album? Muzyka relaksacyjna? Fajną czcionkę zespół wybrał na nazwę albumu. :)


Powyższy film przedstawia cały album. Miłego słuchania i czytania! :)

"Bois De Bologne (Paris)"

Album rozpoczyna się rytmicznym i wesołym utworem. Od razu wita nas rytm i perkusja. Pojawia się brzmienie kojarzące się z fletopodobnym czymś. Wyraźna zmiana w brzmieniu zespołu. Przyjemne ale to już nie to samo Tangerine Dream. Dalej za to potrafią jako-tako oddziaływać na emocje słuchacza.

"Central Park (New York)"

Mocne uderzenia perkusji, basy i brzmienia klawiszy. Wielkie miasto. Tu żyje się szybko, z dnia na dzień. Duża intensywność doznań. Wiecznie w ruchu. Nawet nie ma zbyt wiele czasu na kontemplację w Central Parku. Szybki i rytmiczny utwór. Pojawiają się też brzmienia kojarzące się z syrenami alarmowymi.

"Gaudi Park (Guell Garden Barcelona)"

Tajemniczy utwór. Pojawia się sekwencer. Troszkę zamyślona kompozycja. Może ze względu na architekturę umieszczoną w tej lokacji? Wędrujemy powoli, nasycając oczy zielenią i budynkami. Miasto-ogród. Wciąż mamy szybkość i pewną dynamikę z "Central Park" ale jest też i spokój, wyciszenie, harmonia. Utwór kończy się krzykami i odgłosami bawiących dzieci.



Obraz przedstawia wejście do tego parku. Źródło: Wikipedia.

"Tiergarten (Berlin)"

Po kilku sekundach dziecięcych igraszek wita nas fortepian. Spokojny, dostojny niczym starszy pan obserwujący dzieci bawiące się w mandarynkowym Le Parcu (jakkolwiek dziwnie to brzmi, tak to sobie wyobrażam). Po chwili dołączają do niego elektroniczne ozdobniki - flety, chórki czy tam smyczki. "Tiergarten" jest niesamowicie pięknym, spokojnym utworem. Ok. 1:30 wchodzi perkusja. Ok. 1:55 pojawia się sekwencer, który wcześniej chyba był obecny ale bardzo cicho. Teraz jest nieco głośniejszy. W pewnym momencie fortepian znikł i zamiast niego melodię wygrywa syntezator. Ostatnie nuty jednak zagrane są na fortepianie. Po nich następuje szum.

"Zen Garden (Ryoanji Temple Kyoto)"

Szum ten przechodzi w następny utwór. Po kilkunastu sekundach do ucha wchodzą orientalne, azjatyckie dźwięki. "Zen Garden" brzmi jakby podkład muzyczny do Elektronicznej Medytacji. Delikatny, spokojny. Pojawia się rozmarzony flet ok. 1:00. Ok. 1:20 - ni to chórki, ni flet, ni kobiecy głos. Można wejść wgłąb samego siebie i dokonać introspekcji. Ok. 2:15 pojawia się sampel z kobiecym głosem. Skupiamy się tylko na sobie. Uspokojenie i zebranie myśli. Wytchnienie. Ucieczka z wielkiego Tokyo. Relaks. Muzyka pozwalająca odnaleźć samego siebie... swoje mandarynkowe ja. Ostatnie 30 sekund utworu to szum, imitujący szum liści, traw.

"Le Parc (L.A - Streethawk)"

Tytułowy utwór na tej płycie. Był wykorzystany w serialu "Uliczny Jastrząb (Street Hawk) także też jako Jastrząb Atakuje (na Polsacie)" jako muzyka do czołówki (albo remiks tego utworu). Albumowa wersja rozpoczyna się od przelotu samolotu. Jest to szybki, mocny i intensywny utwór. Bardzo rytmiczny. Szczególnie wyróżnia się zmiana w drugiej minucie utworu.

"Hyde Park (London)"

Zaczyna się tam, gdzie skończył się poprzedni utwór. Na tej bazie powstaje dziwne, przetykane chórkami intro, przekształcające się w główny rytm i melodię utworu. Melodia jest jakby w tle, na pierwszy plan wychodzi perkusja. Pojawiają się ciche chórki w tle. Wbrew pozorom to spokojna i dość cicha kompozycja. Nie jest agresywna jak tytułowy "Le Parc". Sporo się dzieje. Ciekawy utwór.

"The Cliffs Of Sydney (Sydney)"

Utwór rozpoczyna pisk mew. Wstęp brzmi ciekawie i przeradza się w rytm. Pewien element melodii jest cichszy niż reszta. Ok. 2:00 utwór staje się bardziej rozmarzony, senny. W tej części słychać też fortepian lub jego syntezatorową imitację. Po ok. minucie utwór znowu staje się rytmiczny i powraca do swojego wcześniejszego brzmienia. Po ok. pół minuty do tej melodii doszły nowe elementy (sekwencer?). Kolejna wesoła i rytmiczna kompozycja na tym albumie. Koniec utworu staje się zbliżony klimatem do jego około środkowej części.

"Yellowstone Park (Rocky Mountains)"

TD w Górach Skalistych w USA, w słynnym Yellowstone Park. Utwór ten otwiera ryk jakiegoś łosia-superktosia. Kolejny utwór emulujący łono natury. Porykiwania jeleni / łosi na rykowisku czy innej polanie. Ok. 1:05 wchodzi melodia. Jest słodka i delikatna. Ok. 1:30 wchodzi perkusja. Ok. 1:45 wchodzi głos Claire Torry (tak, tej od "The Great Gig In The Sky" Pink Floyd z "The Dark Side Of The Moon" z 1973). Jej głos w zasadzie tworzy melodię sam w sobie. "Refren" tego hymnu ku czci Matki Natury "śpiewają" sample zwierząt. Nietypowy utwór. Jest niesamowicie delikatny, przyjemny i piękny. W samym głosie Claire można się zakochać. Jest to najdłuższy utwór na tej płycie - 6 minut z niewielkim hakiem. Utwór opieka piękno Natury, dzikiej, nieujarzmionej, nieskalanej kapitalizmem. 6 minut prawdziwej audiorozkoszy. Koniec utworu przypomina jego początek, są zrealizowane w podobnym stylu.

Album "Le Parc" jest zupełnie inny, nawet w porównaniu do reszty albumów Tangerine Dream z lat 80. Ich muzyka stała się bardziej rytmiczna i melodyczna oraz oparta o sekwencer. Na tym albumie zespół zaczął tworzyć utwory krótsze, o łatwiejszej do przyswojenia dla słuchacza formie. Bardziej rytmiczne i melodyczne ale mniej abstrakcyjne i improwizowane. Forma przed dźwiękiem, nie odwrotnie. "Le Parc" jest dość łagodny jeśli chodzi o brzmienia, nie jest agresywny ("Central Park", najbardziej agresywny brzmieniowo utwór na tej płycie jest słabszy niż ostatnia sekcja "Horizon" z albumu "Poland"). Potrafi "podrapać" ale raczej chętnie wystawia swoją pluszową, miękką, synthpopową łapkę. Ten album jest raczej dobry ale nie zachwycający. Można się przy nim trochę zrelaksować i odprężyć. Mocna 4 jest sprawiedliwą oceną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz