sobota, 10 stycznia 2015

10.01.2014 - Optyczny Wyścig po Mandarynkowe Majteczki w Kropeczki

Kolejna recenzja w ciągu kilku dni. Tak jak napisałem na fanpage bloga oraz na swoim FB, dzisiaj coś luźniejszego. Coś, co można określić mandarynkowym disco polo. Płyta poddana ocenie i osądowi nosi tytuł "Optical Race" i została wydana w 1988 roku.

Tytuł posta nawiązuje do tytułu płyty i jakiejś tam piosenki disco polo. :) Recenzja dedykowana dla wszystkich moich (pięknych) koleżanek i przyjaciółek z roku. :)

Rozpoczęła ona krótki okres zwany "The Melrose Years" (1988-1990). Zespół w tym czasie tworzyli Edgar Froese oraz Paul Haslinger (który w TD był od 1986). W tym okresie, w 1990 roku, na dłuższy okres (aż na 16 kolejnych lat), do zespołu swego ojca dołączył też jego syn, Jerome. Twórczość TD z okresu "The Melrose Years" uchodzi za mocno kontrowersyjną i niektórzy zapewne wieszczyli upadek tej formacji. Także zespół zaczął korzystać z komputerów (Atari ST i oprogramowanie Cubase). W pewnym stopniu doszło do ponownego zjednoczenia się TD ze swoim dawnym muzykiem - Peterem Baumannem. Wszystkie płyty (przynajmniej studyjne) zostały wydane przez jego wytwórnię - Private Music. Później Baumann ją sprzedał i wycofał się z biznesu by zająć się filozofią. Wszystkie trzy albumy studyjne wydane przez TD w latach 1988 - 1990 doczekały się nowych nagrań i aranżacji w ramach boxsetu "The Melrose Years" wydanego w 2002, który mam przyjemność posiadać w mojej (nie)skromnej kolekcji (limitowany do 1000 egzemplarzy, mój nosi numer 763). Z oryginalnych wersji nie mam niestety tylko samego "Melrose". Warto też wspomnieć iż mimo wznowień albumów z box setu, "Melrose" zostało źle wznowione i zawiera oryginalną wersję. Jedynym więc sposobem by posiąść nowe nagranie jest upolowanie całego 3 CD zestawu. Okres ten podsumowuje (z mocnym naciskiem na album "Melrose") składanka "The Private Music Of Tangerine Dream" (1992), zawierająca bonusowo 2 nowe, nigdzie indziej nieopublikowane (poza bootlegami) utwory.
 
Okładka przedstawia biegnącego, kolorowego ludzika powycinanego z papieru. Nie widać tego na zdjęciu ale okładka przedstawia tylko sam kontur. W środku jest kolorowa strona, która nadaje ludzikowi kolor. Można wziąć okładkę ze sobą i przyozdobić coś takimi ludzikami. :) Jedyna płyta "disco polo" którą posiadam (1sze wydanie CD, 1989).

Na Youtube nie ma niestety kopii całego albumu. Przy niektórych utworach wrzucę odpowiedni klip.

Pierwszy utwór, "Marakesh".



Otwierają go wesołe akordy, powtarzane kilkakrotnie. Po pół minuty pojawia się sekwencer. To jest inny styl. Sekwencer przyśpiesza po kolejnych 30 sekundach. Przyjemnie też brzmią klawisze. Ok 1:35 sekwencer znika. Utwór staje się jeszcze bardziej rytmiczny. Pojawiają się ciche chórki i bardziej rytmiczna perkusja. Co kilkanaście sekund coś się zmienia. Kompozycja jest dość szybka i rytmiczna. Bardzo pozytywna nutka. Ok. 3:25 utwór znowu się zmienia. Jest jeszcze szybszy. Pewne frazy co jakiś czas powtarzają się (np. w 5 minucie). Troszkę basów jest. Można tego posłuchać. Na szczęście nie ma wokalu i tekstów w stylu "Majteczki w kropeczki" :D "Marakesh" jest najdłuższą kompozycją na tej płycie - 8:20. 

"Atlas Eyes"


Rozpoczyna się od tajemniczego, smutkującego fletosyntezatora czy coś. W tle są ciche i delikatne dźwięki. Po kilkunastu sekundach wchodzi perkusja. Ok. 1:15 wchodzi główna melodia przeplatana ciekawymi i delikatnymi chórkami. Staje się ona coraz bardziej intensywna. W ok. 2:30 przechodzimy płynnie w bardziej rozmarzoną część tej kompozycji. W 3 minucie rytm i melodia wracają. Fajnie utwór się kończy.

"Mothers of Rain"


Utwór ten zespół grał na bis podczas koncertów w 1986 roku (promując "Underwater Sunlight"). Wersja studyjna (zapewne nagrana jeszcze raz, na innym sprzęcie) pojawiła się właśnie na "Optical Race"

Utwór zaczyna się pochmurnie. Dominują chórki, wzbogacone klawiszami. Po kilkunastu sekundach dochodzą "gwizdy". Przyjemna atmosfera. Ok. 1:45 wchodzi perkusja i utwór się zmienia. Na moich słuchawkach mocno słychać brzmienie perkusji. Słoneczko czasem się ukazuje zza chmur. "Gwiżdzące" syntezatory pojawiają się przez cały czas. W tle przygrywa sekwencja, która chyba pojawia się w innym utworze na tej płycie (a przynajmniej brzmi jakby znajomo). Wesoły deszcz, chmury nie przysłaniają w pełni Słoneczka.

"Twin Soul Tribe"

Film jest dostępny na YT ale zablokowany dla Polaków (prawa autorskie).

Troszkę romantyczna kompozycja. Piękny motyw i jego "ruch". Pod nim są dodatkowe dźwięki i chórki. Utwór sunie się powoli do przodu. Bardzo ważne jest tło, np. to, co się dzieje w ok. 2:25 ("fletopodobne" dźwięki). Nie wiem, czy główny motyw w tym utworze nie jest zapętlony na sekwencerze. Pod koniec kompozycji, nastrój się zmienia a motyw znika. Rozmarzona końcówka.

"Optical Race"
 
 

Utwór tytułowy brzmi bardzo wesoło. Chyba najbardziej popowy kawałek TD. Niesamowicie rytmiczny. Zachęca do tańca. Niemożliwe, że to powstało przy współudziale Edgara Froese. Fajne brzmienie jest w ok. 1:40 - takie jakby spadające gwiazdy. Słoneczny utworek. :) Bardzo pogodny i skłaniający do uśmiechu. Kończy się chórkami. Całość - mandarynkowe disco polo.

"Cat Scan"

 
Po tajemniczych dźwiękach wchodzi sekwencer. Oczywiście nie jest goły. Utwór rozwija się. Przyjemna choć troszkę smutkująca melodia wchodzi w ok. 0:55. Po niej utwór staje się szybki i rytmiczny z wyrazistą, mocną perkusją. Tak jak i inne utwory na tym albumie, jest raczej wesoły i pogodny. Ok. 2:45 wchodzi melodia kojarząca się z poprzednim utworem ale jest od niego znacznie lepsza. Po niej, utwór wraca do poprzedniego klimatu. Wesoła nutka.

"Sun Gate"


Bardzo słoneczny kawałek (patrz: tytuł). Słoneczna Brama rozpoczyna się od syntezatorowego obrazu promieni Słońca. Po nim następuje głównie fortepianowa melodia, wzbogacona o syntezatorowe wstawki. Ok. 1:40 pojawia się gitara (na krótko) i utwór staje się bardzo rytmiczny. W ok. 2:05 mamy solo gitarowe. Pod nim jest melodia i piękne chórki. Jeden z najlepszych utworów na tej płycie. Solo kończy się ok. 2:50. Gitara powraca ok. 3:15. Utwór nie trwa nawet 5 minut a jest jednym z najpiękniejszych na tej płycie. Znacznie lepszy od tytułowego. Słoneczny utworek. :)

"Turning Off The Wheel"


Utwór zaczyna się od fortepianizującego syntezatora. Brzmi to dość przyjemnie i słodko. Powoli dochodzą kolejne elementy. Mamy także chórki w tle. Ok. 1:25 wchodzi stukająca perkusja. Ok. 2:08 utwór staje się naprawdę rytmiczny. Wciąż jednak brzmi mniej więcej identycznie. Kompozycja się rozwija i wzbogaca. Jedna ze słabszych kompozycji z tego albumu (nie jest tragiczna ale są lepsze). Nie przepadam za nią.

"The Midnight Trail"


Kolejna fajna i przyjemna kompozycja. Brzmi ciekawie. Fajne brzmienia są zastosowane pod główną melodią. Kompozycja się subtelnie i stopniowo rozwija. Ok. 1 minuty mamy sformułowaną sekwencję. Aż do 2:00 utwór wydaje się brzmieć jednostajnie. Wówczas następuje zmiana i utwór staje się rytmiczny ale bez sekwencerów. Dochodzi też perkusja. Jest pewien taneczny rytm. 3:00 - wchodzi bardzo wesoła, "gwiżdząca" melodia. Aż chce się tańczyć. :) W ok. 3:47 utwór staje się smutniejszy i bezrytmowy. Tajemnicze, słodkie brzmienie. Także samo zakończenie jest tajemnicze. Piękna kompozycja, niezwykle zróżnicowana i zmienna, jak "Marakesh" (pierwszy utwór na recenzowanej płycie).

"Ghazal (Love Song)"


Utwór otwierają słodkie, fortepianopodobne brzmienia. Klimat jest troszkę romantyczny. Wbrew dopiskowi "(Love Song)", nie ma tu żadnych słów. Dość skromnie zaaranżowana kompozycja. Syntezatorowe wstawki są oszczędne. W ok. 2:10 pojawia się perkusja i syntezatory. Teraz brzmi to bardziej elektronicznie. Rytm jest delikatny ale przyjemny. Druga część tego utworu jest trochę podniosła. Synthpopowy, instrumentalny hymn dla miłości. Ok. 4 minuty utwór powoli się wycisza i znika. Pozostawia po sobie ok. 15 sekund ciszy.

Cały album "Optical Race" jest wypełniony kompozycjami dość rytmicznymi i ciekawymi. Najmniej pasującą tutaj z nich jest właśnie tytułowy utwór. Wszystkie zdają się brzmieć podobnie - podobna stylistyka, pewne barwy także wydają się być zbliżone jeśli nie identyczne. Na płycie tej panuje dość wesoły i przyjemny nastrój. Miejscami bywa nawet taneczny. Płyta przyjemna w odsłuchu ale nie ma tego czegoś, co na przykład sprawia iż lubię "Underwater Sunlight" (1986). Po prostu brzmienie mimo wszystko się spłyciło. To jest wyczuwalne i to bardzo wyraźnie, zwłaszcza w tytułowym utworze. Po dość poważnym "Tyger" (1987), zespół podupadł troszkę. Wpadł w pewien rodzaj kryzysu dźwiękowego. Myślę iż gdyby Franke nie odszedł z TD, takiego "Optical Race" (utwór) byśmy na pewno nie mieli. Ciężko mi porządnie ocenić ten album. 3+, może 4-. Obecnie grają znacznie lepiej. Prawdziwą ocenę jednak pozostawiam do wyrobienia Czytelnikom - udostępniłem aż 90% zawartości tej płyty (z przyczyn niezależnych ode mnie nie mogłem wrzucić jednego filmiku).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz