piątek, 23 września 2016

22/23.09.2016 - SBB premierowo raz jeszcze

Dzisiaj chciałbym przedstawić Państwu muzykę...
SBB wydali nowy album: Za linią horyzontu. Data premiery: 23.09.2016 ale swój egzemplarz odebrałem dzisiaj, 22.09.2016. Z różnych względów (wpisanie płyty do Discogs, zeskanowanie obrazków, zgranie płyty na komputer) recenzja niestety pojawi się dopiero w dniu premier. Album ten miał premierę "streamową" - 16.09 ukazał się w ramach platformy Spotify. Niedługo zaś będziecie mogli sami zweryfikować moje słowa poprzez zakup i odsłuch płyty...


Ostatnimi czasy SBB rozpieszczali słuchaczy mnóstwem nagrań koncertowych, przede wszystkim archiwalnych. Znalazły się w nich takie perełki jak: Live Jazz Nad Odrą (2013) czy Hofors 1975 (2016). Znalazły się też dwa albumy studyjne, oba wydane w 2012 roku. Niestety, dawno ich nie słuchałem więc nie mogę zbyt wiele napisać w tym miejscu o nich.

Warto zwrócić uwagę na to iż Za linią horyzontu to pierwszy album odnowionego, klasycznego składu SBB - Józef Skrzek, Antymos Apostolis i Jerzy Piotrowski. Od kilku lat zespół powrócił do swojego złotego składu z lat 70-tych (i roku 1980) lecz dopiero teraz SBB publikują album nagrany jako stare, dobre trio. Czy nowy materiał jest w stanie dorównać nieśmiertelnym klasykom z lat 70-tych (np. Pamięć (1976) czy Ze Słowem Biegnę Do Ciebie (1977) ) ? Na to pytanie każdy z Was powinien samodzielnie odpowiedzieć... Niech przemówi Muzyka !

Zapowiada się niezwykle ciekawie: analiza książeczki dołączonej do wydawnictwa wskazuje iż do zespołu powróciło to coś, co muzykom towarzyszyło zawsze kiedy ze sobą współpracowali. Świetnie to wyraził Józef Skrzek: "Wspaniała i twórcza atmosfera pracy w studio. Wróciła magia, która pojawiała się zawsze gdy pracowaliśmy w tym składzie.". Inspiracja, wena i magia muzyki.

Zanim jednak przejdę do najważniejszego, do samego meritum tego tekstu, muszę wspomnieć o szacie graficznej. Spójrzcie na okładkę i na poniższe zdjęcia. Woda. Płynność. Swoista dynamika muzyki. Czy znowu przeżyję Odlot przy tej Muzyce? Ci, który czytali już moje teksty, wiedzą, że pisanie typowych recenzji mi niezbyt wychodzi a do głosu dochodzą pewnego rodzaju grafomańskie zdolności i ciągotki (oraz "wyobraźnia dźwiękowa"). Może znowu się one odezwą... Czytajcie dalej ! :)

Obrazek 1 - fragment z książeczki

Obrazek 2 - druga strona (przepraszam za krzywy skan)

Wracając do muzyki, pozwolę sobie zacytować fragment krótkiego tekstu autorstwa Piotra Iwickiego, dyrektora Agencji Muzycznej Polskiego Radia, zamieszczonego we wkładce do płyty: "Każda nowa płyta to zaproszenie do wspólnej podróży w nieznane". Powinienem te słowa umieścić jako motto mojego bloga, choć z reguły recenzuję płyty, które dobrze znam (a o których Wy być może nigdy nie słyszeliście). Zaraz nasza muzyczna podróż się rozpocznie. Za sterami okrętu - kapitan Józef Skrzek. Wiosłuje - Antymos Apostolis. Rytm wybija - Jerzy Piotrowski. Ahoj muzyczna przygodo!

Płyta trwa niemalże równe 50 minut i składa się z 8 utworów. Pojawiają się na niej zarówno piosenki jak też i instrumentalne kompozycje. Co ciekawe, wszystkie utwory są z polskimi tytułami i tekstami. Zespół zaskakuje raz jeszcze: otóż jako grande finale albumu znajduje się długa (aż 15 minut !), trójczęściowa suita, przekornie nazwana "Suitą nr 9" choć jest to ósma, ostatnia ścieżka na płycie. Być może to właśnie ona będzie tą "przysłowiową" "wisienką na torcie".

Jeśli jesteście zainteresowani, możecie odsłuchać za darmo całej płyty (z możliwymi przerwami na reklamę, niestety) na platformie Spotify pod tym adresem: https://play.spotify.com/album/2SyosLIATxD1dHydBAiLBi . Wymagana jest bezpłatna rejestracja. Jest to jedyna legalna (poza zakupem płyty oczywiście) forma zapoznania się z całością recenzowanej płyty.

Nie będę już dłużej przedłużał. Wybiła północ - 23.09.2016 się rozpoczął a więc czas na premierę "Za linią horyzontu" w sklepach (i na moim blogu) !

1. Odwieczni Wojownicy - 3:55

Tekst w książeczce wydaje się być znajomy. Tak.. Na albumie "New Century" (2005) jest piosenka Wojownicy Itaki. Ma bardzo podobny tekst. A może to tylko pierwsza zwrotka jest podobna? Melodia się wydaje być znajoma ale jest bardziej rockowa i bogatsza. Muzyka jest żywsza, bardziej rytmiczna. Powrót do przeszłości zespół rozpoczął od 11-stoletniego utworu w nowej aranżacji. Moim zdaniem, chyba lepiej smakuje oryginał ale dawno go nie słuchałem. Jakby został unowocześniony na siłę. Spodziewałem się lepszego otwarcia, wejścia polskiego, rockowego smoka.

2. Najwyższy Czas - 5:28

Wyraźna linia gitary i soczysta perkusja. Całość została wzbogacona o syntezatory. SBB i rap? Tak! To się dzieje naprawdę. Eksperyment. Dość sympatyczny. Korzystając z okazji wspomnę, że kiedyś słuchałem Paktofoniki (oba albumy) i stąd wiem, co to rap. ;) Rap przyprawiony odrobiną rocka. Bardzo nietypowe połączenie. Podobnie jak poprzednia kompozycja, brzmi dość dziwnie jak na SBB. Do tego kawałka można się pobujać na mieście, na kwadracie, na dzielni, na ośce, gdziekolwiek jesteście a z Wami jest Muzyka. Warto wspomnieć o skrzekoklawiszowym solo na końcu. Jest lepsze od gitarowej solówki Antymosa. Sympatyczna nutka.

3. 360 Do Tyłu - 7:05

Znowu podziemne rytmy? Pierwsza instrumentalna kompozycja. Cechuje ją dość mroczne brzmienie ale klawisze są zauważalnie jaśniejsze brzmieniowo niż tło. Piękne "mignięcia" gitary na wstępie, zanim wejdą syntezatory. Jest tu nutka orientu. Tak przynajmniej mi się kojarzy motyw z ok. 1:30. Bardzo sympatyczny i wyróżniający się. Po nim następuje łagodny ale wyraźny popis "wioślarski" Antymosa Apostolisa. Tło wciąż brzmi mrocznie i posępnie, z wyraźną linią perkusyjną. Nie wiem czemu ale ten utwór też mi się kojarzy z rapem ale nie tak mocno jak ten poprzedni. Łagodna, delikatna solówka klawiszowa pod koniec 4 minuty. Całość brzmi bardzo nietypowo jak na SBB. Nowa wena, nowe pomysły. Słychać iż zespół Szukał, Burzył i Budował. Wydaje się, jakby ten utwór mógł trwać jeszcze dalej i dłużej, mimo wyraźnego końca. Fajna, lajtowa i przyjemna w odsłuchu kompozycja.

4. Goris - 5:27

Podobnie jak i poprzedni utwór, jest to muzyka bez słów. Oba utwory skomponował Antymos Apostolis. Tu mamy wyraźną gitarę. Utwór ma łagodne, słodkie brzmienie. Sjesta w studio. Z moussaką i ouzo, oczywiście. Pojawia się wokal ale raczej w charakterze dodatku, nucenia pod nosem. Słychać bas Józefa i oczywiście perkusję Jerzego. W drugiej minucie pojawia się solo na klawiszach, które znacznie ubogaca brzmienie tego utworu. Czuć tą atmosferę. Jest sielsko, wesoło i muzykalnie. Po solówce utwór wraca do swojego brzmienia by po chwili wzbogacić je o mocniejsze gitarowe "zadrapania". Miła dla ucha kropla miodu made in Greece and Poland. ;)

5. Za linią horyzontu - 4:08

Tytułowy utwór. Sympatyczne, z lekka rockowe brzmienie. Podobnie jak w Goris, może zapaść w ucho. Skrzek "chciał śnić smak zmierzchu", tymczasem ja oczyma wyobraźni staram się przelewać każdy dźwięk dla Waszej czytelniczej przyjemności. Ten utwór ma potencjał ! Zapada w ucho, łatwo można go skojarzyć. Nie mogło zabraknąć solówki gitarowej. W przeciwieństwie do Goris, jest to utwór nieco mocniejszy, bardziej zarysowany choć klawisze mają jaskrawe, sympatyczne, może pastelowe brzmienie. Kompozycja na pewno się wyróżnia i tak jak pozostałe utwory na tym albumie, zaskakuje swoim brzmieniem.

6. Pacific - 5:29

Pojawia się tu tekst, napisany przez Józefa ale nie zamieszczony we wkładce (w zasadzie jest to wymawianie tytułu utworu, po angielsku, przez Józefa). Muzyka jest łagodna i słodka. SBB miesza pop z elementami rocka? A może do popu zespół dokłada swoją cegiełkę brzmieniową, swoją sygnaturę? Bardzo łagodny utwór. Nawet solo nie jest bardzo drapieżne choć dodaje kolorytu i ma swój urok. Soundtrack do wakacji na Pacyfiku?  Łagodne, spokojne, odprężające. Tymi słowami mógłbym opisać muzykę zawartą w tym utworze. Tylko drobna uwaga: mój nick wymawia się Paci, bez żadnych kombinacji. ;)

7. Zielony, Niebieski, Żółty - 3:25

Intrygujący tytuł. Ulubione kolory członków zespołu? Być może. W każdym razie jest to jeszcze jeden instrumental. Zaczyna się jeszcze bardziej delikatnie i łagodniej ale tym razem z pewną nutką magii i tajemnicy, mistycyzmu. Pojawia się głos ale bez tekstu. Mantra buddyjska w stylu SBB ? Muzyka do medytacji? Soundtrack do Rytuału Spokoju Ducha ? Pojawia się tu i ówdzie gitara, bardzo delikatna i skromna. Najbardziej łagodna kompozycja na tej płycie.

8. Suita Nr 9 - 15:31

Ostatni utwór. Danie główne. Wisienka na "przysłowiowym" torcie. Suita ta składa się z trzech części i zawiera tekst. SBB wróciło do korzeni? Mocne i ostre wejście. Szaleństwo Trójcy. Od samego początku jesteśmy wciągnięci w wir zdarzeń muzycznych, w istne tornado dźwięków. Nie mam wątpliwości, to najlepsza kompozycja na tej płycie. Dla niej samej warto było kupić ten album. Czuć moc SBB, czuć to coś, tą magię (choć w nowym wydaniu). Mnóstwo przyjemnych dla ucha motywów dźwiękowych, spora dynamika. Dużo się dzieje. Nie brakuje tu popisów (np. gitara ok. 3.30 i dalej). Z gitarowych szaleństw przechodzimy w syntezatorowe meandry. Słysząc te dźwięki czuję, że żyję! Tego mi brakowało. Czuję, że warto było czekać i iść później spać (i nie wyspać się na rano do pracy). Około 5:30 utwór zwalnia a następnie muzycy płynnie przechodzą do spokojnej i łagodnej części drugiej, zatytułowanej Cud Stworzenia Świata. Jest ona zbliżona do klimatów dźwiękowych tej płyty i zawiera tekst. Chwila na uspokojenie zmysłów, chwila oddechu. Spokój, chwila namysłu nad tekstem (nie będę się o nim wypowiadał, dość starczy wspomnieć iż dotyka on religii a to kontrowersyjny temat). Nagle wybucha finał - część trzecia. Znowu powracamy do szybkich i rytmicznych brzmień, mimo ich łagodności. Kolorowe dźwięki, z pewną dozą chropowatości (np. 10:00 i dalej). Także w finale dość dużo się dzieje. Muzyka podlega ewolucji. Ta ekspresyjna i dynamiczna część kończy się ok. 11:30. Zespół znowu gra w bardziej łagodnym i mistycznym, magicznym stylu. Przypomina mi się kosmos, to kosmiczne brzmienie z "Ze Słowem Biegnę Do Ciebie", tytułowej kompozycji z albumu o tym samym tytule. Po tym krótkim przerywniku zespół powraca do klimatów z początku suity. Samą końcówkę umila nam solo gitarowe i zakręcone, miejscami orkiestralne syntezatory. Sam finał, ostatnie 50 sekund jest iście majestatyczne oraz zaskakujące. Zbliża się grande finale... delikatny, cichy fortepian. Sama końcówka rozczarowuje ale całokształt suity jest w porządku.

SBB, zgodnie z rozwinięciem swojej nazwy (Szukaj, Burz, Buduj), zaprezentowali nową odsłonę samych siebie. Ciężko jest porównać "Za linią horyzontu" z innymi albumami z dyskografii zespołu. To zupełnie nowy styl, nowa jakość, nowe podejście. Czuć iż zespół zmienił swe oblicze na bardziej łagodne. Kolorem płyty jest kolor niebieski. Dominuje on, w różnych odcieniach, w szacie graficznej opakowania i książeczki. Kolor niebieski kojarzy mi się z wodą, spokojem, łagodnością. Tak też można opisać nową muzykę, jaką zaprezentował na tym krążku zespół: właśnie jako dość spokojną, łagodną, delikatną.

Nowy styl i nowe brzmienie zaskakują. Nie umiem porównać tego albumu do czegoś innego z dyskografii zespołu. Mamy tu zarówno pewien powrót do korzeni (Suita Nr 9), eksperymenty z rapem (Najwyższy Czas), wakacyjne impresje (Goris, Pacific) oraz przyjemne muzykowanie i poszukiwanie nowego brzmienia (360 Do Tyłu). Nie zabrakło też kilku bardziej singlowych, zapadających w ucho numerków (Odwieczni Wojownicy, Za Linią Horyzontu). Mamy też udźwiękowienie spokoju osiągniętego poprzez medytację, połączonego z mistycyzmem (Zielony, Niebieski, Żółty). Zróżnicowane klimaty i wrażenia ale pewne cechy i stylistyka się rzucają w ucho. Zastosowanych na tym albumie barw i brzmień nie słyszałem wcześniej u SBB.

Cieszy mnie nowy album SBB. Nie miałem jeszcze okazji widzieć zespołu w akcji na koncercie. Ale od samego włączenia "Za linią horyzontu" mój entuzjazm zaczął zanikać. Wyczuwałem inne brzmienie ale jestem raczej rozczarowany nim. Nie jest to tragiczna płyta ale na pewno nie jest to najlepsza wydana w tej, jeszcze niezakończonej, dekadzie. Ten tytuł wciąż należy, moim zdaniem do Blue Trance (2010). Wydaje mi się, że jest zbyt łagodna jak na SBB. Ale to tylko pierwsze wrażenie. Może późniejsze odsłuchy sprawią iż zmienię swoją opinię o tej płycie? Zobaczymy co przyniesie przyszłość. "Najwyższy Czas" na trasę koncertową (i obym mógł SBB zobaczyć w Warszawie) !

Porządna recenzja (a ta ma już - według LibreOffice - 6 stron) powinna zakończyć się oceną. Wszak recenzja bez elementów ocennych jest jak książka bez zakończenia czy suita bez finału. Moja ocena i wrażenia są bazowane tylko i wyłącznie na podstawie dotychczasowych doświadczeń muzycznych z SBB oraz jednego odsłuchu "Za linią horyzontu". Myślę, że mógłbym wystawić tej płycie ocenę 4. Nie jest zła, są na niej utwory zwracające uwagę a także finałowa suita nie zawodzi. Warto dać jej szansę, zwłaszcza jak macie ochotę na coś łagodniejszego (ale z pazurem). Zespół, zgodnie z tytułem płyty, wyruszył poza swój dotychczasowy i znany słuchaczom horyzont.

Tak sobie myślę iż poniekąd można tą płytę przyrównać do "Oxygene" (1976) autorstwa Jean Michel Jarre'a. Podobnie jak ten znany album, nowa odsłona albumowa SBB jest skoncentrowana na łagodności przeplatanej nieco mocniejszymi fragmentami. Druga, wokalna, część Suity Nr 9 jest pewnym odpowiednikiem wyjątkowego Oxygene Part 3, gdzie zamiast śpiewu mamy Theremin. Cała płyta jest wymieszana i zróżnicowana - da się wydzielić fragmenty spokojne i łagodne (np. Oxygene Part 1, pierwsza połowa Oxygene Part 5, Oxygene Part 6) jak też dynamiczne, drapieżne, mocniejsze (których, poza suitą i wspomnianymi potencjalnymi, singlowymi utworami, jest raczej niewiele), do których zaliczyć można Oxygene Part 2 (zwłaszcza okolice tego zapadającego w ucho i w pamięć solo!), Oxygene Part 4 i drugą połowę Oxygene Part 5. To takie luźne przemyślenia po przesłuchaniu. Jeśli Was wystarczająco mocno zanudziłem, nie musicie ich czytać. ;)

PS. Niestety, takie życie. Po raz kolejny nie udało mi się premierowej płyty zrecenzować idealnie w dniu zakupu, znowu recenzję publikuję następnego dnia (tj. po północy).

PS2. "Za linią horyzontu" odebrałem ze sklepu dzień przed premierą a recenzja wychodzi w jej dniu.

PS3. Nie, nie jest to artykuł sponsorowany. Nawet "uścisku dłoni prezesa" (tj. Józefa Skrzeka) nie dostałem jako "łapówki" ;)

PS4. Pierwsze zdanie tej recenzji jest bezpośrednim odniesieniem do wypowiedzi Józefa Skrzeka, zamieszczonej na debiutanckim albumie koncertowym zespołu (1974).

PS5. Wiem o problemach z okładkami albumów w recenzjach. Kiedy tylko będę mieć więcej czasu i ochotę na to, poprawię to.

PS6. Recenzja ostatecznie zajęła 6,5 strony ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz