Wbrew tytułowi recenzji, nie będzie o kawie. Ja kawy nie piję. Będzie o muzyce - jak zwykle. Tym razem wybór padł na mój prezent urodzinowy - japońskie wydanie katalogowego Electric Cafe. Tak, Kraftwerk po raz kolejny. Na dodatek "parzony z tej samej torebki" bo to druga recenzja tej samej płyty. Pierwszy raz o tej płycie było tutaj: Kawa z atomowym filtrem .
Okładka posiadanego przeze mnie japońskiego wydania Electric Cafe (2014) |
Tym razem do recenzji idzie wersja Katalogowa (2009). Różni się ona nieco od normalnej. Po pierwsze - przywrócono roboczy tytuł tej płyty (Techno Pop). Po drugie - skrócono utwór The Telephone Call (zamieszczono zremixowaną wersję singlową z 1987) i dodano utwór House Phone (z singla The Telephone Call, 1987). A to co, widzicie po prawej stronie to bodajże tzw. pasek obi (obi strip). Dodatkowy kawałek papieru, który zawiera informacje po japońsku (np. cena w jenach japońskich, tytuł płyty po japońsku, tytuły utworów).
Warto wspomnieć iż poza tradycyjną już wersją angielską i niemiecką, wyszła też hiszpańska wersja tego albumu. Niestety, utwory te nigdy nie wyszły oficjalnie na CD.
Kolejna ciekawostka - za stronę inżynieryjną Electric Cafe odpowiadał m.in Henning Schmitz, który od 1991 stał się jednym z członków zespołu.
Film zawiera cały album Techno Pop (wersja angielska, mastering 2009) + mnóstwo bonusów z epoki, w tym hiszpańskie wersje utworów.
1. Boing Boom Tschak
Pierwszy utwór na płycie. Klasyk. Zawsze grany na koncertach na bis (od 1991). W uszy rzuca się głośny mastering. -38 dB a ja komfortowo słucham w warunkach domowych. Nieźle. "Techniczna" perkusja. Duży nacisk na rytm. Melodia - mało i skromnie ale świetnie brzmi. Za to jest bitbox. Boing bum czak, muzik non stop. Utwór przede wszystkim na onomatopeje i perkusję.
2. Techno Pop
Druga część bisu (tak, teraz grają też Techno Pop ! :3 ). Wstęp perkusyjny, przerywany słowami Music non stop - Techno Pop. Następnie wchodzą skrzypce i wokal. Ciekawe połączenie. Całość brzmi interesująco i łagodnie. Zespół czasem dodaje bardziej rytmiczne i "techniczne" wstawki. W 2giej minucie zespół zaczął odważniej bawić się rytmem. Językiem także - Ralf zaśpiewał zwrotkę po hiszpańsku (która się później się powtarza). Utwór zachęca do tańca i ma przyjemne, urozmaicone brzmienie. Basy nie niszczą żeber ale nieco ich jest. Melodii jest więcej niż w poprzednim utworze choć także rytm jest mocniejszy. Mimo swojej powtarzalności, motyw klawiszowy jest cały czas przyjemny w odbiorze.
3. Musique Non Stop
Ostatnia część bisu. Utwór otwierają chórki i dziwna melodia. Następnie wchodzi rytm i bit. Jest dyskotekowo. Zespół zaszalał. Brakuje jeszcze skreczy z winyla. DJ zabawia publiczność i skanduje "Music Non Stop". W tle jakieś dziwne dźwięki się pojawiają czasem. Odważny aranż, silna dominacja rytmu. Kontynuacja trendu wyznaczonego na Computer World ale już w czysto dyskotekowej formie. Przekaz: Music Non Stop. Pojawia się zarys solówek. Na wersji z The Mix to jest bardziej wyróżnione. Dyskoteka w wydaniu Kraftwerkowym. Zresztą (za Publikation) zespół wczesne wersje Electric Cafe bodajże testował w dyskotekach. Pod koniec pojawiają się głębokie chórki ale rytm nie przestaje basować. Utwór niestety urywa się nagle. Brzmi jakby był nie dokończony. Dobrze, że później to dopracowali.
4. The Telephone Call
Nigdy nie słuchałem wersji z singla. Jest krótsza o ok. połowę. Brzmi mocniej i głośniej. Skrócone intro (bez tych charakterystycznych efektów i sampli). Więcej rytmu. Więcej klawiszy. Łagodny głos Karla. Bardziej dyskotekowa wersja. Sample są w środku. Lubię ten "gruby" rytm i "pogrubioną" melodię. Słuchałem na yt wersję z koncertu - teraz wiem, że zespół bazował się na tym remiksie. Piękne, choć mniej tu szaleństw technicznych (sampling). "Skrzypce" są, słychać je np. na końcu.
5. House Phone
Mocny, nieco odmienny od poprzedniego, rytm i znajoma z poprzedniego utworu melodia klawiszowa. Pojawiają się nowe efekty dźwiękowe. Zespół na żywo miksuje elementy tego utworu z instrumentalną wersją The Telephone Call. Pojawia się też np. melodia z uciętej z oryginału części tego utworu. Bit mocny niczym Numbers grane w 1991 ! ;) Instrumentalny utwór mocno inspirowany The Telephone Call. Ciekawa próba połączenia klimatów z pierwszych trzech utworów z łagodniejszą, mniej eksperymentalną częścią tej płyty.
6. Sex Object
Kraftwerk i sex !! :O Yes? Yes ! Super utwór. Łagodne skrzypce, głębokie basy. Elektroniczna parodia jazzu czy ukłon ? Świetny wokal Ralfa. Ulubiona piosenka Słoneczka Wikusi. :* Ciekawy aranż. Można pomyśleć iż Kraftwerk chociaż częściowo porzucił elektronikę (co oczywiście nie nastąpiło). Chwytliwa melodia, zaskakujący tekst. Chyba nigdy wcześniej nie czułem tej mocy, ten utwór nigdy nie brzmiał aż tak cudownie. Zespół także i tutaj bawi się głosem - sample (np. yes, no, por que ? ). Jest nawet w pewnym momencie coś w rodzaju solówki na gitarze, po której Ralf wręcz wybucha "Sex object". Wymawia to w niesamowicie uwodzicielski sposób. Pod koniec tego utworu orkiestralne brzmienie jest jeszcze bardziej wyraźne. Pod sam koniec pojawia się nawet krótkie solo skrzypiec. Wiele ciekawych i interesujących brzmień.
7. Electric Cafe
Ostatni utwór. Jeszcze bardziej płynny i ciekły w swoim brzmieniu na wstępie niż zwykle. Głębokie chórki. Śpiewany po francusku. Przy pozostałych utworach prezentuje się co najwyżej średnio. Nieco zabawna kompozycja ale dość przeciętna. Pięknie brzmi francuski w ustach Ralfa w tej piosence. Ciekłe brzmienie powraca co jakiś czas - i to jest najlepsza część, jeśli chodzi o tą piosenkę. Serio. No i jeszcze dość fikuśne, figlarne ale krótkie zakończenie, które w fajny sposób zamyka także i tą płytę.
Electric Cafe / Techno Pop to niedoceniana płyta. Często uznawana za najgorszą. Wbrew pozorom ona nie jest słaba. Fakt, brakuje jej rewolucyjnych wizji na temat przyszłości naszej cywilizacji ale za to zespół skupił się na pogłębieniu i rozwinięciu tego brzmienia, jakie muzycy wykreowali na poprzedniej swojej płycie (Computer World, 1981). Tu mamy więcej dyskoteki i więcej eksperymentów dźwiękowych. Zespół nawet delikatnie sięga do tradycyjnego instrumentarium i dokłada "cyfrową rekonstrukcję" tego brzmienia (Sex Object). Dość odważne ale ciekawe zagranie.
Płyta ta nie jest wcale aż tak chłodna, jakby chciał tego zespół. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się skąd się wziął pomysł na Sex Object. Już sama tematyka tej piosenki jest zdecydowanie zbyt pikantna jak na Kraftwerk. Za to zrealizowana z prawdziwym smakiem i niezwykle ciekawie. Dotyka sfery seksu ale nie jest prostą piosenką o "ruchaniu".
Warto zwrócić uwagę na tą płytę. To naprawdę wartościowy album. Wciąż taneczny w swoim brzmieniu ale bardziej eksperymentalny, nawet w swojej synthpopowej części (utwory 4-7). Szkoda, że zespół zamilkł i świeży materiał wypuścił dopiero w 1991 (remixowy The Mix) a następnie w 2003 roku (Tour de France Soundtracks).
Jestem zachwycona Twoją niebywałą ekspresją jeśli chodzi o to co piszesz :3 Lubię czytać Twoje recenzje :* mają w sobie COŚ.
OdpowiedzUsuńJest spora różnica między Twoim stylem pisania z czasów pracy licencjackiej (co za trudne słowo!) a tym teraz.
Jedyne czego mogę się uczepić to pojedyncze słowa, które nie komponują się z całością ale to nie jest ważne :*
Dziękuję <3