poniedziałek, 19 października 2015

19.10.2015 - Kawa z atomowym filtrem

1986 rok przyniósł nowy album Kraftwerk - Electric Cafe. Jest to pierwsza płyta po Computer World z 1981 roku. W międzyczasie zespół wydał tylko 1 singla - Tour De France (1983). Electric Cafe było mniej więcej gotowe już w 1983 roku (z tego roku pochodzą demówki, które jakoś wyciekły). Niestety, nowa płyta nie była powiązana z trasą koncertową. Jedną z przyczyn były problemy w zespole - koniec epoki Ralf - Florian - Wolfgang - Karl. Dopiero w 1991 roku zespół wyruszył w trasę (tylko Europa), promując album-składankę The Mix, na której znalazł się jeden utwór z Electric Cafe. Nie licząc The Mix, Electric Cafe jest przedostatnim albumem studyjnym Kraftwerk. Obecnie dyskografię zespołu zamyka Tour De France Soundtracks z 2003 roku oraz Minimum Maximum, pierwszy album koncertowy Kraftwerk (2005).





Zespół przygotował 6 nowych utworów, w tym jeden ze swoich najdziwniejszych - Sex Object. Niby seks to normalna sprawa ale czy ktoś spodziewałby się takiej tematyki właśnie od nich? Drugą ciekawostką jest The Telephone Call, które jest jedyną piosenką Kraftwerk nie śpiewaną przez Ralfa (w niej, w obu wersjach językowych, śpiewa Karl).

Cały album znajduje się na Youtube, także po niemiecku. Recenzja będzie dotyczyć wersji angielskiej, która muzycznie niczym się nie różni od niemieckiej.

1. Boing Boom Tschak. Kraftwerk bawi się bitem i bitboxem. Boing bum czak pyng. Ok. 0:37 pojawia się chwytliwa melodyjka. Mało melodii, sporo perkusji i bitboxu.

2. Techno Pop. Płynne przejście z poprzedniego utworu. Znowu silny nacisk na rytm. Pojawia się fraza-dewiza Kraftwerk: Music Non Stop, Techno Pop. Ok. 0:42 pojawiają się syntetyzowane smyczki. Elektroniczny jazz w wykonaniu Ralfa i spółki? Muzyka jest bardzo rytmiczna z ciekawą melodią. Sporo się dzieje w tym utworze - ewolucja rytmu i bitu. Pojawia się także fragment mówiony po hiszpańsku (dość ładnie brzmi on w ustach Ralfa). Można nie poczuć iż ta kompozycja trwa prawie 8 minut. Czuć ewolucję brzmienia jaka się dokonała przez te 5 lat.

3. Music Non Stop. Bardzo dynamiczny i rytmiczny utwór. Czuć swoisty flow tego utworu. Kraftwerk eksperymentuje z hiphopem? Brakuje melodii ale są za to zabawy z perkusją. A może inaczej - linia melodyczna tego utworu jest naprawdę specyficzna. Zespół obsesyjnie powtarza frazę Music Non Stop. Bardzo skąpa melodia została nadrobiona bogatym rytmem. Pojawiają się nawet solówki, bardziej dopracowane na wspomnianym The Mix. Bardzo mocna część tej płyty ale czuć iż brakuje jej nieco mocy, którą mają nowsze aranżacje tego utworu. 

W zasadzie cała strona pierwsza (pierwsze 3 utwory) tworzą jedną, spójną całość.

4. The Telephone Call. Podnosimy słuchawkę, wykręcamy numer i... abonent niedostępny! Do tego słówka o tęsknocie za kimś, za jego / jej głosem i chwytliwa, przyjemna melodia. Oto krótki opis tego utworu. Znowu mamy brzmienia smyczkopodobne. No i całkiem niezły głos Karla (obecnie nie jest taki super). Bardziej synthpopowa strona Electric Cafe.

5. Sex Object. Dość dziwny początek ale ma ciekawe brzmienie. Ralf śpiewa, że nie chce być czyimś obiektem seksualnym i prosi o uczucie i respekt. Temat ciężki ale podany ze smakiem i w stylu zespołu. Niestety nie wiadomo o kogo może chodzić (Die Dominas? Zespół ten zatytułował jeden utwór Herr Ralfi Und Herr Karl - Pan Ralf i Pan Karl. Ciekawostka: Manuel Göttsching też się udzielał na tej płycie. Panowie z Kraftwerk przygotowali oprawę graficzną tej płyty). Ciekawe brzmienie utworu. Znowu zespół skupia się na rytmie, ograniczając melodię do minimum (za to nadali jej trochę orkiestrowego brzmienia).

6. Electric Cafe. Płytę wieńczy utwór tytułowy. Dziwne, elektroniczne brzmienie kojarzące się z jakąś cieczą, płynem. Podobne brzmienia się pojawiają co i rusz w tym utworze. Skromna ale przyjemna melodia. Tekst jest po francusku i przypomina bardziej wypowiadane frazy aniżeli wokal z prawdziwego zdarzenia. Na tle całości, raczej jest to dość nijaki utwór.

Cóż, Kraftwerk stracił moc. Reaktory w elektrowni ucierpiały. Electric Cafe nie jest wybitną płytą. Nie jest także zupełną tandetą. Zespół po raz kolejny zmienił swoje brzmienie. Tym razem wzmocnieniu uległa warstwa rytmiczna. Moim zdaniem, The Mix jest lepszą płytą niż ten album. EC to szczyt niżu w karierze Kraftwerk jak na razie. A także jest to jedyny album zespołu którego nie mam na płycie w chociażby jednej wersji językowej (nie mam także Minimum Maximum oraz pierwszych trzech, krautrockowych płyt Kraftwerk - ale to dlatego, że póki co, nie zostały wznowione oficjalnie na CD). To świadczy o niższej randze tego albumu. 3, Panowie, 3. Nie postaraliście się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz