poniedziałek, 12 października 2015

12.10.2015 - Paci pisze opowiadanie!

Dzisiaj po raz kolejny nic mi się nie chciało. Oglądałem całą noc (aż do 7.30 nad ranem) filmy dokumentalne o początkach ludzkości. Także później, jak wstałem, obejrzałem ze 2. Zacząłem pisać opowiadanie. Na razie powstała tylko część pierwsza - tymczasowo zatytułowana: "Prolog: Narodziny nowego świata".  Mam poczucie iż piszę znacznie lepsze recenzje niż opowiadania.

Uwaga: w opowiadaniu przemieszane są elementy science fiction i fantasy. 

A oto i ono. Zapraszam do lektury:

Nikt nie wie jak stary jest nasz świat. Nikt z nas nie pamięta naszych początków. Wszyscy jednak wierzą w swojego Boga. Otóż ludzkość składa się z trzech wielkich gromad, które, używając dzisiejszego języka, można określić rasami, narodami. Każdy z nich był odmienny i oddawał cześć innej Istocie.

            Na samym początku tej historii była jedna Istota. Nawet najtęższe umysły ras ludzkich nie są w stanie Jej zgłębić, określić skąd się wzięła. Naukowcy spekulują jednak iż to ona niejako zrodziła cały Kosmos, Wielką Przestrzeń Ponad Nami. Pierwsza Istota utworzyła wokół siebie mrok, będący prawdopodobnie pochodną jej Oddechu. Tchnienie to było złożone z Eteru oraz maleńkich drobin Krystalu. Wiele wieków Istnienia sprawiło iż na skutek reakcji chemicznych, drobiny te kumulowały się i zaczęły się świecić. Powstało pierwsze Światło a skupiska Krystalu przerodziły się w Gwiazdy.

            Istota żywiła się Światłem i Gwiazdami. Stopniowo rozrastała się i udoskonalała sama przez się i dla Siebie. Powstało Słońce, Ognisty Dysk Kosmosu, będący produktem ubocznym przemiany materii Istoty. Ze względu na skomplikowany charakter naukowych wyjaśnień i spekulacji, jest niezwykle ciężko przełożyć to na język zrozumiały dla rasy ludzkiej, która chwyci za tą książkę.

            Istota także stworzyła pierwszą planetę. Zapewne miał w tym udział płomień pochodzący od Słońca. Planeta ta cechowała się twardym, nieprzyjaznym środowiskiem. Wszędzie były na niej wulkany i rzeki lawy. Istota jednak zaczęła odczuwać pragnienie towarzystwa. Stworzyła na swoje podobieństwo ogniową kulę, którą się bawiła. Stopniowo poszerzała swoją Moc a nieożywiona, płomienna zabawka przestała Ją cieszyć.

            Wtedy Istota uniosła dłoń i chwyciła czerwony od ognia i lawy świat oraz zniszczyła go, wchłaniając jego energię w Siebie. Poczuła, że może stworzyć coś więcej, coś na swoje podobieństwo.

            Wykorzystując pełnię swojej Mocy, Istota wykreowała pustą bryłę. Była ona jasna ale bez jakiegokolwiek życia. Istota wzięła ją w dłoń i obracała nią, co spowodowało, że ta nowa planeta zaczęła się kręcić. Rozpoczął się ruch obrotowy wokół Istoty. W międzyczasie Słońce się poszerzało, konsumując Gwiazdy. Istota pchnęła planetę dalej od Słońca i zjednoczyła się z nią. Od tej pory to ta pusta bryła stała się Siedliskiem Istoty.

            Istota chwytała Gwiazdy i gromadziła je na planecie. Lecz z każdą kolejną wędrówką w celu zdobycia pożywienia, jej Istotowość, jej powłoka quasi-cielesna, ulegała stopniowym uszkodzeniom i degeneracji. Istota słabła a jej wrogiem było jej własne dziecko – Słońce, ognisty produkt przemiany materii.

            W pewnym momencie, niedającym się określić w Czasie, Istota uległa kompletnej degeneracji. Osłabła i nie była w stanie ruszyć się poza tą dziwną, nijaką i pustą krainę, którą sama niegdyś wytworzyła. Konsumując energię z Gwiazd, Istota zaczęła zazieleniać swoje nowe Siedlisko. Wkrótce Gaia, bo takie imię nadaliśmy tej planecie, stała się cała zielona. Słońce, zamiast szkodzić i niszczyć, wspiera i pomaga rodzić się Życiu. Istota jednak wciąż cierpi przez nie. Rozpadła się na dwie części. Rany słoneczne były tak wielkie, że Istota uległa podzieleniu i rozszczepieniu. Od tej pory losy Gai są kształtowane przez dwie odmienne Istoty – gwieździstą Krystalię i płomienną Solarię.

            Wkrótce ten świat podzielił się na dwie części. Ani Krystalia, ani Solaria nie mogły ze sobą walczyć. Pół planety było majestatyczną, dziką, zieloną puszczą zaś druga połowa to wyniszczona ogniem kraina wulkanów, pyłu, siarki i Śmierci. Te dwie siły wciąż walczą ze sobą – jedna tworząca, druga niszcząca. Wzajemnie sprzeczne lecz niemogące bez siebie istnieć.

            Solaria nie mogła znieść widoku tętniącej życiem i kolorami krainy swej siostry-bliźniaczki, Krystalii. Próbowała kopiować i naśladować dzieło swojej przeciwniczki lecz z marnym efektem. Każda próba kończyła się niepowodzeniem. Wszystko ginęło na spalonej słonecznym ogniem ziemi. Nie dało się ani przenieść życia z jednej strony planety na drugą, ani stworzyć takiego samego.

            Podczas gdy Krystalia rozwijała swój życiodajny talent i pasję, jej zła siostra obmyślała swój nikczemny plan. Udało jej się wykraść parę Gwiazd. Po pewnym czasie i ona nabyła umiejętność Tworzenia. Lecz jej twory były zbliżone do dzieł jej znienawidzonej siostry, co bardzo smuciło Solarię. Zgodnie z wynikami poprzednich eksperymentów, życie szybko wymierało po jej stronie.

            Solaria zauważyła iż po pewnym czasie, niektóre z Gwiazd uległy transformacji. Zmienił się ich kolor – ze świetlistobiałego na gniewnoczerwony. Te Gwiazdy stały się mniejsze i słabsze ale trwały w tak niesprzyjających warunkach. Zmieniła się też ich Luminacja – Świetlistość. Te nowe, przeżarte słonecznym ogniem Gwiazdy świecą słabiej niż ich dobre odpowiedniki znajdujące się w Gwiezdnym Skarbcu Krystalii.

            Solaria dość nieufnie podchodziła do tych nowych Gwiazd. Powoli wyciągnęła ku nim swoją dłoń i wzięła jedną z nich. Spojrzała na nie swoimi czerwonymi, kryształowymi oczami i uśmiechnęła się – po raz pierwszy od bardzo dawna, może nawet pierwszy raz w ogóle. Domyśliła się bowiem, że skoro Gwiazdy dają Moc Krystalii to te dziwne, dość małe i czerwonawe Karłowate Gwiazdy mogą dać jej, Solarii, tą samą Moc ale działającą na jej przesłonecznionym, spalonym Słońcem i poranionym wulkanami.

            To oznaczało iż Solaria mogła stworzyć Życie mogące rywalizować z pięknymi wytworami Krystalii, której połowa wyglądała jak niegdyś nasza Ziemia. Wszędzie zielono. Pojawiają się nawet protozwierzęta. Tymczasem na drugiej połowie także powstawało Życie. Pierwsze, bardzo skromne jego przejawy żywiły się ogniem. Nowe Życie stopniowo ewoluowało. Jednym z jego osiągnięć była umiejętność wykradania energii. Przygraniczne ignofagi[1] nauczyły się pozyskiwać energię poprzez podpalanie okolicznego terenu. Co chwilę Krystalia została zmuszona do podjęcie interwencji zaleczającej skutki działań prymitywnych istot będących stworzeniami Solarii.

            Tak więc narodziła się Gaia i Życie na niej. Aspekt Życia i aspekt Śmierci. Dobro i Zło. Siły te nieustannie walczą ze sobą także i w naszej rzeczywistości, chociaż walka ta toczy się na innym froncie i z wykorzystaniem innej broni.

            Następne wydarzenia były bardzo powolne. Konflikt się eskalował. Krystalia zmuszona była do tworzenia bardziej agresywnych istot, gotowych do obrony jej Sanktuarium. Tak bowiem nazwała swoją pradawną puszczę, w której zamieszkała. Ale ten wyścig żywych zbrojeń dopiero się rozpoczął. Po wielu wiekach zmagań nadeszła pora na użycie nowej, potężniejszej broni: Człowieka. Zaczyna się nowa era w historii Gai. Nowa karta historii. 


[1] Ignofag – istota żywiąca się ogniem, od łac. Ignus – ogień.

-----------------------------

Jestem ciekaw jak się Wam podoba! Jak chcecie, mogę spróbować kontynuować opowiadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz