sobota, 16 maja 2015

15-16.05.2015 - Mandarynkowe pożegnanie z Jerome Froese - ostatni wspólny koncert

Planowałem wczoraj obejrzeć jakieś DVD koncertowe Tangerine Dream ale nie zdążyłem. Postanowiłem więc, że dzisiaj spróbuję obejrzeć. Recenzja tak przy okazji. ;)

Tytuł tego DVD w zasadzie mówi wszystko: "Live At The Tempodrome Berlin September 21st 2006". Koncert ten jest wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze, TD powstało we wrześniu 1967 roku. Jest to więc koncert z okazji 39 rocznicy istnienia zespołu! Niewiele zabrakło byśmy celebrowali w 2017 roku 50 rocznicę istnienia. Po drugie, jest to ostatni koncert na którym pojawia się Jerome Froese, syn Edgara. Krótko po koncercie podjął on decyzję o rozstaniu się z zespołem swego Ojca. Zespół dał koncert w składzie: Edgar i Jerome Froese oraz Thorsten Quaeschning (klawisze + perkusja! :) ) , Iris Camaa (perkusja), Linda Spa (flety, saksofon itp + klawisze), Gerard Gradwohl i Bernhard Beibl (gitarzyści). Po trzecie - bardzo ciekawa i zróżnicowana setlista - w tym premierowe wykonanie Astrophel And Stella, który ukazał się na płycie Madcap's Flaming Duty (2007) w wersji wokalnej. Co i jak zaprezentował zespół ? Tego dowiecie się podczas lektury.

Większość koncertu została udostępniona na YT pod tym linkiem: Koncert w Tempodromie




1. Astrophel And Stella. Na początku wychodzi Edgar (już wówczas siwy) i gra na harmonijce ustnej. Po ok. minucie kurtyna opada i odsłania zespół. W tym samym momencie wchodzi elektronika. Utwór powoli wchodzi. Motyw jest wyczuwalny ale nie tak intensywny jak w wersjach późniejszych. Zespół prezentuje wizualizacje na trzech ekranach - na środkowym zachód / wschód słońca a dwa pozostałe pokazują jakieś abstrakcyjne twory. Ok. 3.30 wchodzi rytmiczna sekwencja z tego utworu. W 5-tej minucie nasila się rytm i perkusja. Bernhard szykuje się do wejścia z elektrycznymi skrzypcami. Ok. 7:20 pokazują jak gra na nich. Ok. 8:30 pojawia się motyw z refrenu (chyba). W 9 minucie słychać te skrzypce bardzo wyraźnie (albo to gitara z dziwnymi efektami). Ok. 10.30 wieńczą utwór i szykują się do przejścia w kolejny. Premierowe wykonanie tego utworu.

2. Ça Va - Ça Marche - Ça Ira Encore. Bernie gra na skrzypcach palcami ale chyba tego nie słychać. Słychać natomiast jakieś coś, co robi Iris. Wchodzi mocna perkusja (bongosy Iris). Pojawia się też gitara i to bardzo wyraźna. Na ekranach abstracyjne widoki, troszkę kojarzące się z okładką Rubycon (1975). Jest też i normalna perkusja. Słychać też solo gitarowe. Na końcu słychać też delikatną gitarę. Wersja mocniejsza od studyjnej, z podkreśloną i wzmocnioną linią perkusyjną i gitarową. Ostatnie wykonanie tego utworu na koncercie.

3. Poland. Wchodzi jeszcze w mostku. Fragment z drugiej połowy utworu. Nowa perkusja od Iris (bongosy). Dodano troszkę nowych klawiszy ale mało. Na centralnym ekranie ktoś (EF?) gra na gitarze a po bokach - chmury. Chyba jest gitara ale bardzo cicha. Na ekranie środkowym pojawił się też fragmencik z koncertów z lat 80-tych na chwilkę. Nic nowego. Typowy Poland. W zasadzie prawdziwie słyszalną nowością są bongosy.

4. Going West. Ponowny debiut utworu (grany tylko w 1986 a potem od 2006 do 2009). Mocna perkusja i dodatkowe, wyczuwalne klawisze. Pojawia się melodia grana na saksofonie. Gitara trochę inna niż na Izu, trudniejsza do wychwycenia. Ciekawa wersja.

5. Force Majeure. Ostatni raz na żywo. Ten sam fragment co zawsze - sekwencja, która pojawia się pod koniec. Nie wiem czy jest to sekwencer ale Thorsten wygrywa ten motyw na klawiszach (dla picu?). Czuć odmienne, nowsze brzmienie od oryginału - co jest zupełnie zrozumiałe. Pojawia się delikatna perkusja od Iris. Bernie znowu na skrzypcach. Chyba go słyszę. Perkusja nie jest specjalnie uciążliwa, chociaż lepiej by jej nie było. Poza nią - to jest oryginalny wycinek z Force Majeure. Fajny mostek, trochę orkiestralizacji w nim jest.

6. Scuba Scuba. Utwór z Underwater Sunlight (1986). Ostatni raz zagrany na koncercie (pierwszy - 1986, potem dopiero w 2006 na tym koncercie). Mocna perkusja. Na ekranach woda. Pojawiają się jakieś gitarowe dodatki, nie zawsze łatwe do wychwycenia. To raczej są nowinki w tej aranżacji. Reszta brzmi jakby wzięta z wersji płytowej. Ciekawy mostek.

7. Catwalk. Ostatni raz na żywo (pierwszy - 2005). Thorsten przeszedł na perkusję. Dodano mocną gitarę, wzbogacającą niektóre linie melodyczne. Słychać perkusję Thorstena (i gitarę Berniego). Drugi gitarzysta gra solo na gitarze klasycznej (w miejscu oryginalnego). Jest też flet od Lindy, trudny do złapania uchem. Szkoda, że się skończył. Piękna, bardzo energetyczna wersja.

8. Love On A Real Train (Risky Business). Debiut utworu na koncercie. Jest to inna wersja niż na Izu (która bazuje na re-recordingu z 2008). Czuć źródło. To zapewne na podstawie tej aranżacji robili wersję z 2008. Romantyczny klimat. Linda na flecie czy klarnecie ale ja go nie słyszę. Fajne ekrany. Droga w kosmosie. Na ekranach też przewija się pociąg. W końcu to Miłość W Prawdziwym Pociągu. ;)

9. No Man's Land. Debiut tego utworu. Chyba na bazie remixa z Tangents. Dodano też bongosy. Sitar brzmi inaczej, ciekawiej. Niby gitarzyści coś grają ale ich słabo słychać. Może jeden z nich gra partie, które oryginalnie były na sitarze. Słoneczne ekrany. ;) Czasem da się usłyszeć fajną gitarę (elektryczną). Pojawia się jakieś słodko brzmiące solo. Ciekawa aranżacja.

10. Tangram Part 1. Absolutny debiut i to na 2 lata przed Tangram 2008. Wycinek z samego początku. Pojawia się delikatna gitara. Już któryś raz przewija się na ekranach motyw ciężarówki. Widać jej "rejestrację" - TD 1967. Na ciężarówce jest cyfra 40. Świetne! Coś pomiędzy oryginałem a wersją 2008.

11. Oriental Haze. Drugi utwór z lat 90-tych. Tym razem z 1992. Oriental Haze to b-side do singla Rockoon (Special Edition). Mocna perkusja. Pojawia się gitara (fajny motyw). Nie mogło się obejść bez saksofonu. W pewnym momencie Linda schodzi niżej i dalej gra na saxie. Wrócił też motyw na gitarze elektrycznej. Świetna końcówka, chyba z solo na saksofonie. Unowocześniona brzmieniowo wersja ale nie przesadzona. Fajna gitara została dodana. Świetna wersja utworu.

12. Rainbirds Move. Debiut utworu. Fragment z soundtracka Firestarter (Podpalaczka) z 1984. Czuć tangentyzację więc zapewne oparte na wersji z Tangents (1994). Pojawiają się dźwięki kojarzące mi się z Edgarowym "Pinnacles" (1983). Niestety nie pamiętam czy one były w Rainbirds Move. Fajnie, że zagrali coś bardzo nietypowego. Może być. :) Podczas mostku - ciężarówka pod wodą. :) Mostek zawiera orkiestralizacje.

13. The Journey. Tym razem Sorcerer (Cena Strachu) z 1977. Debiut. Wreszcie coś innego niż Betrayal z tego soundtracka. Iris gra na bongosach ale jej nie słychać. Na brzmienie utworu nałożone są klasycyzujące orkiestralizacje (nie tylko oryginalny mellotron). Zapewne przygotowane na bazie remixa z Tangents.

14. Warsaw In The Sun. Na ekrany wjeżdża ciężarówka a wraz z nią - wtacza się sekwencerowy motyw Warszawy W Słońcu. Mocna i soczysta wersja. Przewija się jakiś dźwięk, który chyba występował w singlowych remixach. Znowu Bernie na skrzypcach. Chyba też jest elektryczna gitara. Nie jestem pewien. Na końcu pojawia się jakaś nowa melodia, której nie kojarzę. Normalna wersja. Nic nadzwyczajnego ale super, że zagrali.

15. The Midnight Trail. Coś z Optical Race (1988). Wzbogacony klasyczną gitarą na wstępie. Aranżacja na bazie tej z The Melrose Years (2002). Słychać (chyba) też i elektryka. Dobrze brzmi ta wersja. Jest nawet solo na gitarze elektrycznej.

16.  Girl On The Stairs. Czyli Maedchen Auf Der Treppe czyli remix White Eagle. ;) Mocna, ciekawa wersja. Chyba też na bazie wersji z Tangents. Ciekawa, delikatna gitara elektryczna wzbogaca tą aranżację. Nie kojarzę innego wykonania tego utworu z gitarą. Są chórki, które mi się kojarzą z wersją z Tangents.

17. Atlas Eyes. Znowu kawałek z Optical Race (1988) ale na bazie wersji z The Melrose Years. Pierwszy raz na żywo od 1988 roku. Muzycy wiernie podążają za nowszą wersją ale brzmi ona nieco łagodniej. W melodii (po intrze, w "zwrotkach") pojawia się gitara elektryczna. Troszkę złagodzona wersja z 2002, z wyraźnymi bongosami i dodaną gitarą. Wow. Odlotowy aranż.

18. Melrose. Wchodzi niemalże od razu po Atlas Eyes. Ostatni raz na żywo.  Również na bazie wersji z 2002. Podobają mi się tu dodatki. Brzmi lepiej niż studyjny remix z 2002 (który nie wywarł na mnie pozytywnego wrażenia - a lubię ten utwór). Linda zeszła bliżej publiczności i gra na saksofonie. Pojawia się też gitara (jak są chórki) ale tego nie jestem pewien na 100%. Świetna wersja.

19. Phaedra of Nottingham. Znajome dźwięki. Na bazie wersji z Phaedra 2005. Na 1 i 3 ekranie są pokazane fragmenty z koncertów (Three Phase / Live in America 1992 ?). Nic nowego nie ma. Dobre wcielenie Phaedry 2005. Gitarzysta dla picu coś robił - nie słyszałem jego grania.

20. Stratosfear 1995. Szybko wchodzi, tuż po Phaedrze. Ciekawy wstęp. Zauważalnie odświeżono Stratosferę. Mocna i ciekawa gitara, takiej nie słyszałem. Na Izu też brzmiała inaczej o ile dobrze pamiętam. Reszta zespołu tworzy raczej tło pod szaleństwo gitary. Pojawia się też saksofon. Thorsten musiał coś sobie z palcem zrobić bo ma plasterek. ;) Przy Force Majeure go nie miał. ;) Wspaniała gitara. W pewnym momencie Bernie dołącza się ze skrzypcami. Na ekranach widać też coś z (prawdopodobnie) 1986 roku (ale mogę się mylić). Cudowne wykonanie. Chyba najmocniejsza Stratosfear jaką kojarzę!

21. Mothers Of Rain. Jeszcze jeden z Optical Race (rok znacie :P). Linda podczas intra gra na klarnecie. Ciekawy dodatek. W melodii pojawia się również klarnet od Lindy. Obaj gitarzyści coś grają ale ja tego nie słyszę. Bardzo malownicza i piękna interpretacja tego utworu. Podoba mi się partia gitary klasycznej. Znacznie lepsza wersja od tej z The Melrose Years. Świetne przejście do następnego utworu.

22. Song Of The Whale, Part One. Absolutny debiut koncertowy tego utworu! Piękny początek, wyłaniający się z mostku. Czuć powiew świeżości w brzmieniu. Znowu Linda na czymś gra (nie na klawiszach). Słychać także gitarę klasyczną. Piękna partia od Lindy. Jest też i gitara elektryczna. Bernie w pewnym momencie także gra na elektryku (odłożył klasyka). Zespół zagrał tylko pierwszą połowę tego utworu (bardzo logiczne posunięcie) w przepięknym stylu.

23. The Blue Bridge. Tym razem kawałek z 220 Volts Live (1993). Piękna, delikatna interpretacja. Oczywiście zawiera saksofon. Muzyka Niebios. Słychać delikatną gitarę. Wspaniały saksofon. Świetne wykonanie.

24. Tharsis Maneuver. Pożegnanie z płytą Mars Polaris (1999). Już nic więcej zespół z niej nigdy nie zagrał. Chyba poza chórkami dodanymi gdzie niegdzie nie ma większych różnic między tą wersją a płytową. Możliwe iż pojawia się też gitara (jeśli już to pewnie jest mocno zniekształcona i można jej nie poznać). W później części utworu jest nieco wyraźniejsza. Poprawna interpretacja. Miło, że zagrali coś z Mars Polaris. :)

25. La Libération. Nowy, świeży utwór - z albumu Jeanne d'Arc (2005). Jeszcze piękniejszy i łagodniejszy od oryginału. Nawet nieco przezroczysty, eteryczny w tym wykonaniu. Pojawiają się skrzypce elektryczne i gitara (widać, że Bernie przerywa by Gerard zagrał). W pewnym momencie wkracza Linda i gra na klarnecie, razem ze skrzypcami oraz gitarą. Jest moment w którym gitara jest wyraźniejsza i bardziej obecna - pod koniec utworu. Utwór ten brzmi niesamowicie pięknie. Gitara i skrzypce są głównymi innowacjami w tej aranżacji. Ostatni utwór głównej części koncertu.

Bisy:

26. Loved By The Sun. Fajna, unowocześniona wersja instrumentalna. Słychać bongosy. Inna wersja niż na Izu (2010). Nie ma tu saksofonu ale pojawia się gitara elektryczna na końcu. Fajna wersja chociaż w porównaniu z wersja z albumu Izu jest uboższa.

27. Streethawk. Mocna i wyraźna wersja. Pojawia się gitara elektryczna ale ja słabo ją słyszę, jeżeli jest. Trochę lepiej jest pod koniec. W porównaniu z wersja z Izu - nie ma tu saksofonu. Mocno elektroniczna wersja.

28. Little Blond In The Parc Of Attractions. Kolejny, po Catwalk, utwór z Tyranny Of Beauty (1995). Ostatnie wykonanie tego utworu. Mocny bas. Słychać delikatną gitarę. Jest też i klasyczna. Chyba bazą była tu wersja z Dream Mixes (1995). Obaj gitarzyści w zasadzie przeplatają swoje partie i łączą je. Ciekawie to brzmi. Rewelacyjna wersja. Na ekranach - TD z lat 90-tych. Może z The Video Dream Mixes. Krótka wersja utworu ale bardzo obfita w gitary. Świetne!

29. Mobocaster. Dla odmiany - utwór z Dream Mixes II: Timesquare (1997). Ostatnie koncertowe wykonanie tego utworu. Thorsten znowu na perkusji (razem z Iris). Fajnie brzmi ten utwór. Mocna, wyraźna gitara. Gorące, dyskotekowe, Dream Mixes-owe, rytmy połączone z przyjemną gitarą (elektryczną jak i klasyczną). Świetna aranżacja. Zespół przerywa bisy. Niektórzy z 1szego rzędu dostali piątkę od Edgara!

30. House Of The Rising Sun. Wracają po chwili. Ciekawe brzmienie, chyba tego używali w remiksie z 2007. Iris znowu na bongosach. Thorsten ponownie na perkusji. Mocne gitary. Bardzo mocne nawet. Obaj gitarzyści grają. Solidna wersja. Na środkowym ekranie pokazany jest fragment z koncertu w Londynie z 2005 roku (wydany w 2007 na DVD). Mocarny, ostatni bis. Edgar przedstawiając muzyków, objął Jerome'a i powiedział (po niemiecku): znacie go. ;) Edgar na końcu coś mówi o 60cioleciu. Nie wiem czy swoim czy zespołu.

Bonus: 6 minut z prób zespołu przed koncertem. Jakaś wesoła, rytmiczna melodia z Edgarem na harmonijce. Całość trwa ok. 1 minuty. Potem są już różności związane z koncertem - jakieś luźniejsze ujęcia, przeplatane ujęciami z koncertu. Muzyka: Oriental Haze, wersja z tego koncertu. Sympatyczne, miejscami nawet śmieszne.

Świetna setlista, chociaż mocno zorientowana na lata 80-te i 90-te. Zespół bardzo rzadko grywał materiał z lat 90-tych. Tym bardziej warto to odnotować. Jedna zupełnie nowa kompozycja, która otworzyła ten koncert jest także godna podziwu. Całkiem dużo tu utworów soundtrackowych (6 na 30 - 1/5 całego koncertu to muzyka filmowa zrealizowana przez TD !). Kilka utworów jest też z lat 70-tych (Force Majeure - 1979 i The Journey - 1977). Koncert retrospektywny z tylko dwoma świeżymi utworami - Astrophel And Stella (wówczas nieopublikowany nigdzie) i La Libération (2005).

Muzycznie natomiast jest bardzo dynamicznie i zróżnicowanie. Wszystkie utwory zostały przedstawione w ciekawych wersjach. Nawet pierwsze 4 bisy zostały połączone mostkami w jedną całość. Niektóre utwory miały w sobie potężny gitarowy ładunek (szczególnie Stratosfear 1995 i House Of The Rising Sun). W zasadzie na te 30 utworów tylko Poland brzmiał jakoś tak nijako według mnie. To świetny wynik.

Koncert mi się bardzo podobał. Zespół zaprezentował się z bardzo dobrej strony i niezwykle elegancko. Wreszcie pojawiło się coś z lat 70-tych i 90-tych. Myślę, że z czystym sumieniem mogę postawić 5. 2 godziny 40 minut Mandarynkowego Snu w świetnym, nowoczesnym wydaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz