Czwarta recenzja dnia dzisiejszego poświęcona jest najnowszemu ze Słoneczek - Justynie. ;) Pozwoliłem jej wybrać płytę do zrecenzowania. Jej wybór padł na The Dream Mixes (1995) autorstwa Tangerine Dream. Drugą opcją był Views From A Red Train z 2008 roku (także TD). Obie płyty lubię i prędzej czy później zagościłyby na moim blogu w formie recenzji.
Okładka pierwszego wydania, Miramar, 1995. Szkoda, że na niej nie ma Justyny ;) |
The Dream Mixes to początek serii albumów, gdzie TD gra w innym stylu, często remixując swoje wcześniejsze utwory. Tangerine Dream powoli się podnosi po dość średniawych albumach z lat 1988-1992 (nie są tragiczne ale zespół robił lepsze rzeczy). TD, w rodzinnym składzie Edgar + Jerome Froese (ojciec i syn), odświeżają kilka swoich dość świeżych numerków (albumy z lat 1992 - 1995: Rockoon, Turn Of The Tides, Tyranny Of Beauty) w iście dyskotekowym stylu. Całość uzupełniona kilkoma nowymi kompozycjami. Co ciekawe, wszystkie utwory na tej płycie są skomponowane przez młodego Froese.
The Dream Mixes odznacza się większą agresywnością, rytmicznością i mięsistością brzmienia. Już od pierwszego utworu, niesamowicie pięknego Little Blond In The Park Of Attractions (The Thai Dub), jesteśmy wciągani w słodki, porywający do tańca rytm. Jest tu sporo basów. Słychać, że to idzie młodość. TD robi album dla młodego pokolenia. Pojawiają się też łagodniejsze momenty (np. intro następnego utworu, Rough Embrace) lecz przechodzą one w bardziej taneczne rytmy. Gorące, mandarynkowe rytmy aż zachęcają by puścić tą płytkę na jakiejś dyskotece. Nawet mroczniejsze momenty nie są wcale aż tak mroczne - i tak przechodzą w fajny rytm i melodię (początek Touchwood (The Forest Mix) ). Brzmienie pozwala na zrelaksowanie się i pełen czilaut. ;) Albo na poranny, mandarynkowy zastrzyk pozytywnej, muzycznej energii! Na tej płycie nie ma ani jednego nudnego momentu. Przesycona rytmem i imprezowym klimatem od początku aż po sam koniec. Gorąca, rytmiczna całość została też wzbogacona o zupełnie nowe utwory, które są również energetyczne i rytmiczne (np. wspomniany Rough Embrace). Ten bit jest zaraźliwy i wciągający! Zmiany dobrze słychać w Little Blond In The Park Of Attractions i Firetongues, jak porówna się wersje oryginalne i remixy z recenzowanej płyty.
W zasadzie nic nowego w podsumowaniu nie da się powiedzieć o tej płycie. Znane utwory TD zyskały imprezowy pazur i rozrywkowe brzmienie. Nowości także się wpisują w te klimaty. Młody odmłodził muzykę o kilka lat. Miła odmiana dla zespołu. Lubię od czasu do czasu włączyć sobie ten album ale nic nie zastąpi oryginałów. Zwłaszcza oryginalnej wersji Little Blond In The Park Of Attractions. Może chociaż Słoneczko, któremu poświęcona jest ta recenzja, przejdzie na mandarynkową stronę mocy? :)
Próbki z YT:
W kolejności jak na płycie. Utwory 2, 5, 7, 9 są zupełnie nowe (nie remixy).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz