Dzisiejsza recenzja jest umotywowana całodniowym smutkiem. Jest próbą zaleczenia kolejnego ataku depresji. Tej recenzji miało nie być. Miała się nie "narodzić". Miłej lektury.
W 2011 roku Tangerine Dream byli niezwykle płodni. Wydali aż 8 płyt - 3 studyjne, 2 mniejsze albumy (określane przez zespół jako cupdisc - ok. 30-40 minut muzyki) i 2 koncertowe oraz 1 składankę (Booster IV). Wszystkie 3 albumy studyjne ("zwykłe") zostały nagrane i wydane w ramach jednej serii: Eastgate's Sonic Poems. Warto zaznaczyć iż następny, niestety ostatni, album z tej serii ukazał się w 2013 roku. Planowany był (o ile dobrze pamiętam) kolejny - ale los pokrzyżował mandarynkowe plany Edgara.
Wybrany przeze mnie album nosi tytuł Finnegans Wake i jest trzecim albumem ze wspomnianego w poprzednim akapicie cyklu. Ta seria albumów to muzyczne refleksje na temat różnych książek, które przeczytali Edgar Froese i Thorsten Queaschning (2gi klawiszowiec w TD, od 2005 roku). Nie są to soundtracki ale raczej myśli przelane na muzykę. Tym razem muzyków zainspirowała książka Finneganów tren (1939, w języku polskim dopiero w 2012).
Płyta ta jest najkrótszym albumem w serii - zaledwie 59 minut muzyki. 8 utworów w tym jeden remix ale nie będę teraz spoilerował. Całość jest dostępna online na Youtube pod tym adresem.
Jak zapewne pamiętacie, poprzedni post (z okazji 10.000 wyświetleń) zawierał wskazówkę iż jest to jeden z albumów TD, którego recenzja jest w planach. Plan ten więc się ziścił. Wciąż jednak nie mam go na półce.
The Sensational Fall Of The Master Builder. Utwór rozpoczyna się bardzo tajemniczo i powoli, stopniowo budując melodię, rytm i napięcie. Nic dziwnego, że zespół wykorzystał go w 2012 roku jako opener na koncertach. Melodia nabiera wyrazu ok. 1 minuty. Słychać sekwencer. W tle słychać tajemnicze, ciche chórki. Melodyczne klawisze wchodzą ok. 1.20-1.30. Utwór pędzi niczym kula śnieżna. Klawisze są bardzo oszczędne ale niezwykle piękne w brzmieniu. Ok. 2:50 wchodzi bit. Po chwili utwór znowu przyśpiesza. Naczelni Architekt spada mocą grawitacji. Jego upadek jest nieunikniony a tempo lotu - rośnie. Utwór co jakiś czas przyśpiesza. Niesamowita kompozycja od Edgara. Jedna z najlepszych w nowym dziesięcioleciu. Sekwencery nie przestają gnać. Dopiero pod sam koniec wszystko zwalnia i dąży do wyciszenia.
Finnegans Excessive Wake. 1sza kompozycja od Thorstena. Wchodzimy w sam środek ale bardzo stopniowo. Przyjemny, głęboki rytm. Bardzo fajna. Da się wyczuć pewne podobieństwa. Lubię te klawisze ok. 1.10 czy coś później. Utwór także przyśpiesza ale nie tak szybko jak poprzedni. Utwór znacznie spokojniejszy niż poprzedni. Ok. 4 minuty są fajne sample wokalne. Pod koniec tej minuty fajne dźwięki są - chyba najbliżej im do smyczków ale ja nie bardzo się znam. ;) Ok. 5:30 wchodzi gitara. Teraz utwór jest w apogeum swojej szybkości.
Resurrection By The Spirit. Remix Ricochet, Part Two. Od razu wchodzimy w przygotowującą się do swego wejścia sekwencji. Startuje ona ok. 0:45. Jest gdzieś z tyłu, w tle. Dominują nowe dźwięki. Utwór jest dość delikatny i skromny. Ok. 1:40 następuje "awaria" sekwencera i po kilku sekundach utwór wraca na swoje muzyczne tory. Ok. 3:00 utwór przyśpiesza trochę. Nic nie przebije oryginalnego wykonania z 1975. Niezbyt ciekawy remix. Da się tego słuchać ale jak na razie jest to najsłabszy utwór na tej płycie. 5,5 minutowa powtórka z klasyka w słabym stylu niestety.
Mother Of All Sources. Kolejny wkład TQ. Zaczynamy od przyjemnej sekwencji i jej "nadbudowy". Po jakimś czasie wchodzi rytm. Zapowiada się słabo i nieciekawie. Ok. 1:05 sekwencja się "psuje" a utwór zaczyna się od nowa. Teraz jest znacznie lepiej i ciekawiej. Delikatna, skromna, tajemnicza melodia wzbogacona skrzypcami elektrycznymi (Hoshiko Yamane). Nie jest źle. Jest lepiej niż na początku tego utworu. Jest delikatny rytm. Muzyka podlega pewnej skromnej ewolucji. Czuć iż pod koniec 7 minuty skrzypce powoli milkną. Rytm zanika, pozostają tylko one. Delikatna elektronika otula dźwięki skrzypiec. Utwór kończy się dziwnymi basopodobnymi dźwiękami, jakby coś upadło.
The Warring Forces Of The Twins. Singielek z tej płyty od Edgara. :) Krótki (4,5 minuty), bardzo szybki i rytmiczny utwór. Niezwykle wesoła kompozycja, zwłaszcza w porównaniu z poprzednią.
Three Quarks For Muster Mark. Kolejna wesoła nutka, tym razem od TQ. B-side dla poprzedniego singielka? ;) Wesoła i dość spokojna melodia. Ok. 3:40 pojawia się kolejne solo gitarowe (?). Dość przeciętny utwór.
Everling's Mythical Letter. Tajemniczy początek. Skromna melodia wyłania się z mroku. Ok. 1:00 wchodzi gitara, główny składnik tego utworu (jak na razie), bardzo w stylu Edgara. Po chwili wchodzi sekwencer budujący rytm. Gitara nie przestaje grać. Przyjemna w odsłuchu kompozycja, chociaż trochę smutna i zamyślona. Pojawia się nieco więcej melodii i rytmu od ok. 3-3.30. Właśnie wyobrażam sobie Edgara w swoim kapeluszu, siedzącego i grającego partię gitarową. Znowu mi smutno bo EF zmarł. :( Ok. 5:30 mamy ciche, skromne, ledwo słyszalne powtórzenie melodii (bez gitary). Chyba to jest motyw gitarowy ale w wersji klawiszowej. Gdzieś w 6 minucie utwór wraca do swojego brzmienia ale bez gitary. Fajna, delikatna kompozycja. Przyjemnie się tego słucha. Nie trzeba się zmuszać jak w poprzednim przypadku. Śliczne, eterycznie brzmiące zakończenie.
Hermaphrodite. Melodia rozpoczyna się bardzo tajemniczo i powoli. Stopniowo pojawiają się nowe dźwięki. Po ok. 40 sekundach pojawia się cichy sekwencer, brzmiący jak zapętlony fortepian. Zamiast perkusji itp - jakieś kliknięcia. Utwór się rozkręca. Staje się coraz bardziej rytmiczny i szybszy. Pojawia się delikatna perkusja. Sekwencer staje się mocniejszy i brzmi jak należy. Fajne klawisze się przewijają. Ok. 2:45 wchodzi mocniejszy bit i gitara. Na koncercie w 2014 roku to był jeden z 3 utworów gdzie EF grał na gitarze. Dość szybka partia, mocniejsza od tej w poprzednim utworze. W połowie, ok. 4 minuty, mamy małą przerwę. Po ok. minucie utwór wraca i sekwencer wydaje się brzmieć jeszcze szybciej. Nie ma gitary ale za to są śliczne, delikatne klawisze. Gitara, choć cicho, powraca w 6:00. Sekwencer napędza rytm ale jest schowany w tle. W 7 minucie utwór zaczyna się kończyć. Rytm, zwłaszcza sekwencer, wycisza się i w końcu zanika. Piękny utwór.
Bardzo lubię tą płytę. Nie zwracałem zbytnio uwagi na jej słabsze momenty aż do teraz. W zasadzie jest to mój pierwszy krytyczny odsłuch tego albumu (poza pierwszym w ogóle zapewne, gdzie stwierdziłem, że go lubię). Na 8 utworów tylko 2 są znacznie słabsze od reszty: Resurrection By The Spirit i Three Quarks For Muster Mark. Nie jest to zły wynik. Tangerine Dream był niesamowicie produktywnym zespołem. Znalazło się na tej płycie też kilka perełek: The Sensational Fall Of The Master Builder i Hermaphrodite. Na tej płycie można znaleźć przyjemne rytmy jak i też bardziej "zamyślone" kompozycje (część utworu Mother Of All Sources). Nie jest to zła płyta. W sumie, jej największym problemem jest dość słaby (na tle całego albumu) remix Ricochet Part Two ( Resurrection By The Spirit). 4+ byłoby oceną sprawiedliwą i uczciwą moim zdaniem. Nie jest to zła płyta ale gdyby zamiast Three Quarks For Muster Mark pojawiło się coś lepszego to może by i te 5- było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz