czwartek, 10 grudnia 2015

10.12.2015 - Gumowa Dusza Żuka poChmurnika :D

Nowa recenzja z okazji powrotu słuchawek. Jednak są ok. 

Dzisiaj będzie odmiana. Żadne TD, Schulze czy coś innego. Dzisiaj będą Żuki. Od czasu do czasu lubię posłuchać czegoś nieelektronicznego lub po prostu odmiennego od TD. Wybór padł na jedną z moich ulubionych płyt zespołu The Beatles - Rubber Soul z 1965 roku. Recenzja jest dedykowana Chmurce Dominice. 

Okładka albumu, wydania oryginalne

Okładka wyd. Selles, ok. 1998 (z drugiej strony, jako backcover jest Help!, drugi album z zestawu)


Rubber Soul przynosi pewną odmianę w brzmieniu zespołu. Staje się ono bardziej urozmaicone, złożone. To już nie jest (przeważnie) gitara + bas + perkusja + okazjonalnie harmonijka. Dochodzi np. fortepian czy orientalny (czy Indie to orient?) sitar (znany Wam zapewne z Tangerine Dream'owskiego No Man's Land, choć tam były tylko sample a tu rzeczywisty instrument). Co ciekawe, pojawiają się nawet organy Hammonda (głównie "obsługiwane" przez Ringo Starr'a) ! Jak zwykle, na płycie wokalnie udziela się każdy Żuczek, choć tradycyjnie dominuje duet McCartney - Lennon.

Bardziej odważne brzmienie i większa skłonność do eksperymentów sprawiły, że Beatlesi po 1965 roku przestali koncertować. Nie byli w stanie odwzorować na koncertach swoich "odpicowanych" utworów. 4 chłopaków z gitarami to trochę za mało by zagrać niektóre utwory z tego albumu.

Recenzja dokonana zostanie na podstawie (obecnie nielegalnej podróby) wydania Selles. Czasami określam je jako "polskie legalne piraciki" gdyż kiedyś te wydania były jak najbardziej legalne w Polsce - muzyka nie była objęta ochroną prawa autorskiego a jak już - to były inne zasady niż obecnie. Chroniona była okładka - dlatego każda płyta od Sellesa miała odmienne okładki niż oryginały. Ponadto, dźwięk jest nieco inny. Były sprzedawane często jako dodatki do czasopisma. Właśnie od takiego pisma pochodzi duet Rubber Soul / Help! . Nieco więcej informacji znajdziecie na profilu płyty na Discogs.

Cały album możecie przesłuchać na Youtube. Trwa tylko 35 minut. Beatlesi nie robili specjalnie długich płyt.

Przy okazji, Rubber Soul w zeszłym tygodniu (03.12) skończył 50 lat ! :) Celem zespołu było nagranie tego albumu jeszcze przed świętami (kiedyś nie było YT i nie dało się więc balować za hajsy z jutiuba ;) ).

1. Drive My Car. Ciekawy, mocny jak na Beatlesów riff, otwiera tą kompozycję. Warto zwrócić uwagę na bas Paula a także na fortepian w refrenie. Wejście Żukosmoka! :D Drapieżny utwór, z pazurem i urokiem.

2. Norwegian Wood (This Bird Has Flown). Oryginał, nie cover Tangerine Dream. Utwór ma charakterystyczną, nieco płynną melodię. Troszkę psychodeliczną. Sitar pojawia się ale raczej w formie ciekawych ozdobników. Na sitarze gra George Harrison. A piosenka - wg krytycznych - podobno jest o lesbijkach (???????????????). Zresztą dowód jest tutaj: Wikipedia o Norwegian Wood . Egzotyczna, nietypowa piosenka.

3. You Won't See Me. Zawiera organy Hammonda (gościnnie Mal Evans). Kolejny mocniejszy numer, po lirycznym i dość delikatnym Norwegian Wood. Tym razem tęsknota. Szczerze? Nigdy nie pomyślałbym, ze tu jest Hammond. W każdym razie jest to fajny utwór.  

4. Nowhere Man. Coś bardziej nietypowego - tym razem tekst o szarym, przeciętnym, zwyczajnym do bólu człowieku. Zero miłości. Piosenka o kimś takim jak ja. Brzmi podobnie jak pozostałe piosenki. Gęsty bas od Paula dodaje mocy całości.

5. Think For Yourself. Bardziej hardrockowo. Nieco ostrzejsze brzmienie i wokal Harrisona (choć można myśleć, że znowu śpiewa Lennon). Czuć zniekształconą gitarę. Piosenka znacznie przyśpiesza w refrenie. Znowu odmienny jest temat - nie jest to bezpośrednio piosenka o miłości, co najwyżej jako "drugie dno" można myśleć o miłości tutaj.

6. The Word. A tu jest miłość (tytułowe Słowo). Bardzo szybki utwór. W tym utworze pojawia się fisharmonia (producent albumu, George Martin). Też bym o tym nie pomyślał. Jako komentarz posłużę się cytatem z utworu: "It's so fine, sunshine". ;) Jest fajne i słonecznie. ;)

7. Michelle. Smutna piosenka o nieszczęśliwej miłości z francuskim akcentem. Bynajmniej nie łóżkowym. ;) Jedna z najpiękniejszych na tej płycie. Delikatna, łkająca, liryczna gitara okazyjnie załka bolesną, smutną nutę. Nawet bardziej popisowe partie są stonowane i dość spokojne. Super utwór.

8. What Goes On. Ringo na wokalu. Szybka piosenka ale znowu miłość jest nieszczęśliwa. Chyba laska wali podmiot liryczny w rogi. ;) Ciekawa gitara, sporo szczegółów podczas solowego popisu. 

9. Girl. Jeszcze raz smutna piosenka. Posłuchajcie smutnej opowieści Johna Lennona... nadstawcie ucha... Jedna z najbardziej urzekających piosenek na tym albumie. Delikatna, choć smutna. W refrenie pojawia się dźwięk, jakby wdychali zapach Jej perfum. Łagodna, słodka kompozycja, choć jest to beczka miodu z łyżką dziegciu. Pod koniec dzieje się sporo - bardzo dziwne, psychodeliczne solo.

10. I'm Looking Through You. Energetyczny, mocny numer z wokalem Paula. Pojawiają się organy Hammonda (Ringo), wyraźnie się wyróżniają. Jest to znowu piosenka o nieco ciemniejszej stronie miłości. Troszkę brakuje mocy basów. Końcówka wyjątkowo mocna jak na Beatlesów.

11. In My Life. Zawiera fortepian. Delikatna, ciekawa kompozycja. Łagodna choć ma sporo basu. Tekst jest o miłości ale raczej starszej pary. Pojawia się niesamowite solo na fortepianie. Jeden z najlepszych fragmentów tej płyty! Iście barokowy przepych dźwiękowy! A potem utwór, jak gdyby nigdy nic, wraca na swoje normalne "tory". Super.

12. Wait. Tym razem nie na listonosza czekamy. ;) Szybki numerek, który raz to przyśpiesza a raz zwalnia. Związek na zakręcie. Bardzo dynamiczna kompozycja. Świetnie zaaranżowane i zagrane. Wszystko jest płynne, bez przerw. Bogata i zróżnicowana gra perkusji Ringo Starra. A na końcu - coś jakby trąbka. I ślimacze tempo.

13. If I Needed Someone. Miłość raz jeszcze albo przyjaźń i to raczej taka na całe życie. Bardzo dynamiczny i szybki utwór. Sporo basu od Paula. Wg polskiej wikipedii - śpiewa Harrison. Warto zwrócić na ten utwór uwagę.

14. Run For Your Life. Zazdrość bardzo w związku. Szybki numerek z wokalem Johna Lennona na finał płyty. Dość szybka i dynamiczna gitara oraz rytmiczna perkusja. Pojawia się solówka (a raczej ciekawy duet) gitarowa ale jest dość krótka. Stanowi jednak miłe urozmaicenie kompozycji. Powraca na chwilę pod koniec. Duet gitarowy wieńczy ten utwór choć można mieć poczucie iż jest to kompozycja niedokończona, jakby urwana. Ciekawy zabieg.

Rubber Soul przyniósł pewne zmiany. Brzmienie zespołu stało się bardziej urozmaicone a tematyka tekstów - już nie tylko o miłości (np. szczególnie dobrze to czuć w Nowhere Man). Więcej instrumentów, w tym egzotyczny sitar. Więcej ciekawych pomysłów (np. niesamowite solo fortepianowe w In My Life). Bardzo dynamiczna i zróżnicowana płyta. Zespół gra bardziej odważnie niż na poprzedniej płycie (Help! z 1965 roku). Muzyka Beatlesów jest jak wino - mimo wieku wciąż daje mnóstwo radości w odsłuchu. Nie musi brzmieć świeżo - choć wówczas, w 1965, pewnie była niesamowicie świeża w brzmieniu a może i nowatorska. Ma cieszyć uszy. I robi to znakomicie. 50 lat minęło ale wciąż jest to piękna płyta.


1 komentarz:

  1. Cześć, zapraszam do współpracy!

    https://www.facebook.com/groups/742109655920410/

    OdpowiedzUsuń