Kto choć trochę mnie kojarzy, zapewne wie iż czasem lubi posłuchać czegoś mocniejszego. Umieściłem bowiem w tytule posta pierwsze dwa wersy z utworu "Iron Maiden" z płyty "Iron Maiden" (1980) zespołu Iron Maiden. Płytę tą mam przyjemność posiadać w swojej kolekcji. Cytat ten wrzuciłem ponieważ w moim pokoju, poza wiecznym burdelem na biurku uwagę przykuwają półki z płytami. :) Traktuję je jak skarb, coś cennego. I rzeczywiście tak jest. Na pewno ze 2-3 tysiące złotych moi rodzice wydali na moje kosztowne aczkolwiek coraz mniej spotykane w dobie MP3 i FLAC hobby.
Post ten jest poświęcony właśnie jej - to właśnie moja kolekcja będzie moim monumentem twardszym od spiżu. Postaram się chociaż nieco przybliżyć jej historię, powspominać co nieco. W każdym razie jest to typowy post w którym się chwalę. :)
Wczoraj, tj. 03.07.2013, moja kolekcja miała piąte urodziny. Tak samo jak jej posiadacz, jest bardzo masywna - ja 176cm i 92kg, ona obecnie liczy 189 pozycji. Ze względu iż musiałem zająć się pracą licencjacką (w końcu dzisiaj ją złożyłem - 10 lipca obrona - trzymać kciuki! najlepiej oba! I te "kciuki" u nóg też! ;)), musiałem odłożyć na później zakup stosownego prezentu dla mojej kolekcji (tzn. dla siebie xD) oraz napisanie niniejszego chwalposta. W komentarzach możecie złożyć życzenia mojej kolekcji. xD
Prezent kupiłem dzisiaj. Zdążyłem się nim już pochwalić i na swoim "oficjalnym" FB jak i na forum Studio-Nagrań (jedyne miejsce gdzie moja dewiacja płytowo-elektroniczna jest nie tylko rozumiana ale i doceniana ;)). Nie zaszkodzi pochwalić się i tutaj. Swojej kolekcji sprawiłem Beatlesowskie "Please Please Me", czyli ich debiut z 1963 roku. Dość niedawno napisałem recenzję tej płyty, jako obiecany (choć spóźniony) post urodzinowy (obiecałem iż to będzie coś nietypowego) - moja recenzja. Za płytę, wyd. 2009 (stereofoniczny remaster, ten aktualny) dałem 40 zł. W Saturnie w Złotych Tarasach mają promocję na Beatlesów - normalnie kosztują po ok. 62-65 zł. Uważam iż jest to akceptowalna cena, choć wciąż za drogo jak na 33 minuty muzyki. 33 minuty niesamowitej muzyki. Muzyki, która zmieniła oblicze muzyki rock i pop. Następnym takim zespołem został dopiero Kraftwerk. Pierwotnie miałem nic nie kupować ale chciałem jakoś uczcić tą wyjątkową okazję, moje święto (to jak drugie urodziny!). Rodzice zakazali ale matka uległa jak zadzwoniłem w sklepie. :) A i ojciec się ucieszył. :)
Przez te 5 lat zmieniał się nie tylko skład mojej kolekcji ale też ja się zmieniałem. Zmieniłem szkołę - z LO na UW. Teraz kończę UW (tzn. I stopień studiów). Jak już wspomniałem - "biedapraca" licencjacka (w końcu piszę o ubóstwie i biedzie xD) została złożona dzisiaj. Przede wszystkim to moje ciało się zmieniło - przytyłem. :) Jestem osobą dojrzalszą, bogatszą o nowe doświadczenia (zwłaszcza muzyczne - SLAYER KUR..CZĘ ! \m/). Wciąż jednak byłem kimś zupełnie innym niż moi rówieśnicy. Nigdy nie chodziłem na imprezy (nie lubię, 2x próbowałem - dupa ;)), nie piję (próbowałem - nie wyszło ;)), nie palę (tak samo ;)). Miałem okazję być na kilku koncertach (Jean Michel Jarre - grudzień 2008, marzec 2010; Kraftwerk - wrzesień 2008, czerwiec 2013). Przede wszystkim od reszty świata odróżnia mnie muzyka. Nie kręci mnie rap. Z metalu (przynajmniej jak na razie :P) lubię tylko Slayera, Metalikę, Iron Maiden. Ukochałem elektronikę. Przede wszystkim tą klasyczną (ale nowym TD nie pogardzę chociaż EF chyba coraz gorzej gra). Zapewne też mam sporo więcej płyt niż moi znajomi.
I tu chciałbym zacząć swoją opowieść o mojej najpierwszej płycie. Płycie, której obecnie nie mam. :) Jest to Oxygene (New Master Release) Jean Michel Jarre'a. Jest to wyjątkowa płyta, nie tylko dlatego iż jest moją pierwszą (a raczej była - nie posiadam jej obecnie). Wiąże się z tym pewna historia (płytowe love story xD). Utraciłem ją w wyniku zauroczenia w pewnej dziewczynie z mojej klasy w liceum. Na jej urodziny w 3 klasie, postanowiłem dać jej tą właśnie płytę (+ jakieś słodycze xD jak płytę wywali to przynajmniej słodycze zje ;)). Miałem już wówczas jej wydanie deluxe - Oxygene: Live In Your Living Room (wersja 3D). Nie myślałem o płytach wtedy tak jak teraz. Nie było to obsesją. Dlatego uznałem iż mój "płytowy debiut" to duplikat i mogę spokojnie jej go dać. A to, że komuś dałem płytę to już coś znaczy. Byle komu się takich prezentów nie robi. :) Strasznie mi się ona podobała. I jej koleżanka również. (pozdrowienia Ewa! ;)). Następnego dnia spytałem się jej, co sądzi o tej muzyce. Do dziś pamiętam jej odpowiedź na to pytanie - "jakbym słuchała kosmitów". :) Warto też wspomnieć iż od tego Oxygene (New Master Release) jestem członkiem Discogs. Prowadzę tam swoją kolekcję jak i też wpisuję płyty. Mam prawo głosu tzn. mogę oceniać wpisy innych. :)
Pozostając przy Oxygenowym wątku, muszę wspomnieć iż jedną z moich pierwszych płyt (kupiłem ją razem Oxygene: Live In Your Living Room) był box The Complete Oxygene z 2007 roku. Składał się z 3 CD - Oxygene (remaster 1997), Oxygene 7-13 i specjalnego bonusa: Re-Oxygene (remixy).
Z historii mojej kolekcji należy (i to megapozytywnie) odnotować moje prezenty z okazji 18stych urodzin. Od ex-znajomej dostałem Tangents (5 CD box TD, w dobrym stanie, wyd. 1994, nie wznowienie z 2004). Jest to jedna z moich najcenniejszych pozycji. Na dodatek dostałem ją za darmo. Wówczas byłem innym człowiekiem, powoli popadałem w depresję. Teraz jakoś z tego wychodzę. Ale kontaktu z nią w zasadzie nie mam. Z pieniędzy zgromadzonych z "datków" od rodziny kupiłem sobie The Dream Roots Collection (też 5 CD box TD, 1996, OOP czyli Out Of Print, nie wznawiany!!!!). Dałem za to 100 czy 120 zł. Też jestem dumny z posiadania tegoż wydawnictwa. Znowu mamy tutaj zbiór remiksów spod ręki Edgara i kilka niepublikowanych wcześniej utworów. Rzecz warta uwagi i niezły kąsek dla kolekcjonera. Oba wydawnictwa mogę polecić. Nie są przeznaczone dla początkujących. Po więcej informacji na temat składanek TD (także tych tutaj wspomniany) odsyłam do moich poprzednich tekstów - długi opis składanek i krótkie zestawienie składanek TD.
Muszę również wspomnieć o swoich dwóch pierwszych albumach TD - Electronic Meditation (2002, Castle Music) i Atem (2002, Castle Music). Oba kupiłem tego samego dnia - były w Empiku za 20 zł sztuka. Rodzice zgodzili się wziąć oba. xD Pierwszy z nich doczekał się własnego tekstu na moim blogu - Podróż przez płonącą Mandarynkę, napisanego z myślą o Gwiazdce 2012. W końcu jednak skompletowałem pozostałe 2 albumy z tzw. The Pink Years - "Alpha Centauri" i "Zeit" (również są 2002, Castle Music).
Moja kolekcja stopniowo aczkolwiek nieregularnie rozrasta się i obrasta w ciekawe i warte wspomnienia wydawnictwa. Jednym z nich na pewno jest Hommage À Polska (Klaus Schulze z Lisą Gerrard). Niestety, nie mogłem być na koncercie Klausa na którym to wydawnictwo było za darmo rozdawane. Na szczęście, jakaś dobra dusza podesłała mi go zupełnie za darmo. :) Niewidzialna Ręka działa! :) Muzycznie nie powala. Od strony kolekcjonerskiej jest kuszącym i cieszącym oko rarytasem. Słyszałem iż było limitowane do 500(0) egzemplarzy.
Wśród moich skarbów posiadam prawdziwe rarytasy i delicje. Do dzisiaj odczuwam dumę myśląc o nich. Niektóre z nich były spełnieniem moich marzeń. Tak jak np. Dreaming (1993, Music Brandenburg). Jest to bootleg TD, zawierający fragment z koncertu z Sydney (luty, 1982 bodajże). Ten sam fragment został oficjalnie wydany w formie zremiksowanej w 1999 roku jako album "Sohoman". Bootleg zawiera też "Ultima Thule Part 1" w wersji oryginalnej (trudno o tą wersję - wszędzie jest umieszczany remix z 2000). W swojej kolekcji mam więcej bootlegów. I pirackich wydań niestety też (ale Sellesowi Beatlesi są spoko! ;)). Innym moim kolekcjonerskim marzeniem, już na szczęście spełnionym, było zdobycie jakiegoś japońskiego wydania. Osiągnąłem to poprzez kupno wręcz za bezcen (50 zł!) Paradiso (2009, WHD Entertainment, Inc / Eastgate). Na dodatek jest to coś więcej niż zwykłe CD - to wydanie promocyjne, nie do sprzedaży w sklepach. A "promówki" są bardzo cennym towarem. To wydawnictwo mogę porównać tylko do jednego: ujrzenia jednej z najpiękniejszych dziewczyn na świecie (miałem szczęście i ten wymiar piękna (nie)dyskretnie obserwować ;)).
Opowiadając o mojej kolekcji muszę się pochwalić też Kraftwerk (1970, Philips). Jest to pierwsze wydanie winylowe debiutu Kraftwerk. Dałem za niego 70 zł. Kupiłbym go, nawet gdybym nie miał gramofonu. Mam vinyl ripa z neta (24/96) we flac. :) Jest to rzecz cenna zarówno dla mnie jak i dla mojego przyjaciela, Rittela (vel Ritlere ;_;). Wiem, że mi zazdrości. ;) Winyl jest coraz cenniejszy gdyż Kraftwerki wciąż nie wydali oficjalnie swojego Krautrockowego dorobku. Po obronie będę musiał odłączyć drukarkę i podłączyć gramofon oraz posłuchać "Poland" TD i właśnie "Kraftwerk" Kraftwerk.
Część płyt w mojej (nie)skromnej kolekcji pochodzi od mojego Ojca. Od niego wziąłem m.in właśnie Poland na winylu (1985, Muza) czy sporo Beatlesów (w zasadzie same Sellesy). Wśród "pożyczonych" płyt znajdują się A Hard Day's Night (1987, Parlophone) i Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band (1987, Parlophone). Z AHDN jestem wyjątkowo dumny ponieważ jest to... wydanie mono. xD Przygotowane z monofonicznego mastera. Coś dla (przygłuchego) mnie. :) Ojciec natomiast chwalił się iż za Sierżanta Pieprza dał całą swoją pensję (źle wtedy nie zarabiał) ! Pieprz jest w stereo. ;) Tu jest Discogsowa lista wszystkich płyt które wziąłem od mojego Ojca. :)
Zamykając powoli ten długi wpis, chciałbym pokazać jeszcze dwie perełki od siebie - Farscape (2008, Synthetic Symphony, Klaus Schulze + Lisa Gerrard) i The Best Of Tangerine Dream (nieznany rok, Takt). Pierwsza jest to promocyjne wydanie pierwszego albumu Klausa Schulze zrealizowanego razem z Lisą Gerrard. Kupiłem je z rok temu, przed początkiem 3 roku swoich studiów. Dałem za nie mniej niż za zwykłe wydanie, ok. połowę jego ceny. :) Druga wymieniona pozycja to... kaseta. xD Postanowiłem raz zaszaleć i kupiłem kasetę. xD Za 10 zł (czyli za cenę 1 kebaba xD). Raz jej słuchałem. :) Teraz, razem z drugą, niedawno zakupioną (dzięki Rittel xD), służy mi jako "wypełniacz" do półki z singlami (głównie Depeche Mode). Nie przewracają się teraz. xD Ostatnią płytą o jakiej chcę wspomnieć z osobna jest Die Roboter (1991, KlingKlang - Electrola). Jest to niemieckojęzyczna wersja singla z 1991. Posiadam też obie wersje językowe (wydane w 1991) albumu The Mix, Wspomniany singiel Die Roboter jest chyba pierwszą płytą Kraftwerk którą kupiłem ale głowy nie daję. :)
Wspomniane w tym artykule płyty to zaledwie skromna część mojej kolekcji. Nawet nie są to wszystkie o których naprawdę warto napisać choć parę słów. Zainteresowanych odsyłam na mój profil na Discogs - moja strona na Discogs (tu jeszcze pod starym nickiem: AmimanPL a nie RadioactiveTangerine). Mam nadzieję iż miło się Wam będzie przeglądało. Tylko Rittel miał okazję widzieć moje skarby bo był u mnie. ;)
Bardzo dziękuję za przeczytanie całości i ew. oglądanie linków (tzn. płyt xD). Nie podaję żadnych próbek dźwiękowych z Youtube - nie o to chodzi w tym poście. :) Tu tylko i wyłącznie się chwalę. Przynajmniej mam czym. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz