środa, 5 września 2012

Seek & Destroy: MTBS xD

    ...czyli moja walka z depresją & niechęcią do nauki oraz Metodami i Technikami Badań Społecznych. Miało być wczoraj ale będzie dzisiaj. ;___; Nie za bardzo mi się chciało wczoraj. ;___;  Jak zwykle doskonaliłem przez wakacje swojego skilla w opierdolingu (wiecie, jestem reprezentantem PL na IO w tej dziedzinie xD). Miałem przez dwa miesiące ostro zakuwać do egzaminu ponieważ uwaliłem ćwiczenia. Zabrakło mi jednego punktu. ;_____________________;.  Na szczęście poprawiłem i miałem wolne. Zostawiłem pamiątkę po mojej furii - rozwalone drzwi w swoim pokoju ("przypadek" :>). xD Tak naprawdę uczyć się do egzaminu (termin nie przepadł) na 3 dni przed. Jednego - tylko notatki z wykładów. Drugiego nic nie zrobiłem (a miałem czytać lektury z ćwiczeń).
    Trzeciego miałem atak depresji. Nic mi się nie chciało (poza płaczem). Jednak w końcu, o 20 czy 22, zacząłem się uczyć. Najpierw notatki z wykładów potem z ćwiczeń. Gdy skończyłem sobie powtarzać, zasiadłem przed kompem i przeglądałem skany z wykładów na których nie byłem. Miałem jeszcze przejrzeć skrypt z lektur ale nie miałem siły. Na zegarku była 4.30 a ja miałem wstać o 5. Przestawiłem budzik na 6 i polazłem spać.
     Za samo przeczytanie ocen nie ma więc po dokonaniu niezbędnych rytuałów wyprawiłem się w kierunku swojego wydziału. Myślałem, że na 9 zdążę. Niestety nie ale nic się nie stało. :)  Byłem na 9.30 i czekałem w kolejce (dość luźnej zresztą). Wyjąłem skrypt z lektur i zacząłem się uczyć. W autobusie słuchałem "Moondawn" i spałem. xD Czując napięcie i stres, nie przeczytawszy nawet połowy stosu kartek, który mienił się skryptem (niekompletnym zresztą), postanowiłem iść na żywioł. W końcu drugi termin (poprawkowy) mi nie przepada. Więc luz ale i tak trzeba dać z siebie 666% xD.
    Nadeszła moja godzina, dla mnie wybił dzwon. Pokazałem swój indeks i kartę. Zostały sprawdzone pod kątem posiadania przeze mnie zalki z ćwiczeń. Mogłem więc kontynuować procedurę. Kolejnym etapem był wybór narzędzia egzekucji. Leżały przede mną kartki z wypisanymi na nich różnymi metodami "uśmiercania" studentów. Oczywiście nikt nie znał pytań. Wybrałem metodę 2. Tak jak każda, składała się z trzech rodzajów tortur. Miałem chwilę na oswojenie się ze śmiercią. W tym czasie obie egzaminatorki odpytywały swoich nieszczęśników. Po kilku minutach nadeszła kolej na mnie. Podałem kartę i indeks wraz ze swoimi pytaniami.
     Pierwsze z nich poszło mi naprawdę dobrze. Nie było trudne, takie rozgrzewkowe. Podobnie było z ostatnim. Najgorsze było pośrodku. Egzaminatorka musiała mi sporo pomagać. Oczywiście improwizowałem. Niestety sekwencje słów jakie z siebie wydałem nie były tymi odpowiednimi, które zrobiłyby na niej wrażenie. Ale jakoś poszło, dzięki Jej pomocy. Byłem w połowie drogi. Przebrnąłem przez koszmar. Teraz czas na ocenę. Przeżyłem tortury. Spodziewałem się góra 3. Dla tej oceny zrobiłbym wszystko. Werdykt: 4+. Otworzyłem swoją twarzoczaszkę ze zdziwienia. No jak to? Aż 4+ ? To aż zbytek łaski z Jej strony. Ale nie protestowałem. Poczekałem aż wpisze ją do indeksu i na kartę a potem podziękowałem. Wyszedłem uradowany. Jak do tej pory, u tej egzaminatorki (pytała mnie prowadząca wykład, babka od ćwiczeń również była) to była najlepsza ocena.
    Niestety musiałem poczekać parę minut aż otworzą dziekanat. Połaziłem po sklepach z płytami ("Are You Sequenced" Schulza za 40 zł - 2 CD - wyd. 1996 !!!) ale niestety byłem zbyt ubogi w grosiwo aby sprawić sobie nagrodę. W międzyczasie leciał sobie "A Hard Day's Night" Beatlesów. A mnie chciało się śpiewać z radości (McCartneyem niestety nie jestem więc nie śpiewałem xD).
     Bez kolejek i problemów oddałem indeks w rozliczenie i poszedłem na przystanek. Po raz drugi miałem szczęście. :D Chciało mi się pić... a niedaleko przystanku Wedel rozdawał czekoladę do picia. :D Pyszna. :) Wróciłem do domu i słuchałem "Blackdance". Niestety znowu spałem więc przy "Voices of Syn" nie zwracałem uwagi na muzykę. W domu jeszcze raz puściłem ten kawałek i słuchałem bonusów. Odsyłam do posta: "Podwójna (i niestety ostatnia jak na razie) recka - 09.05.2012: „The Dome Event” i „Blackdance” - Klaus Schulze".  Tam jest skrobnięta przeze mnie recenzja tego niedocenianego albumu.
    No, myślę iż tyle na razie starczy. Opisałem bardzo ważny moment w moim życiu. :) Jestem już (w końcu) studentem trzeciego roku! :)

2 komentarze:

  1. Kujon! to nie ataki depresji tylko miesiączka!!




    __________
    Wergiliusz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha :D Wergi, jak zwykle miażdżysz! :D A może masz rację? Sprawdziłem na wszelki wypadek czy wszystko jest na miejscu. xD Jest. o,o xD

    OdpowiedzUsuń