środa, 7 września 2016

07.09.2016 - Kraftwerk w Sopocie - retrospektywy część pierwsza

Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą, w tym roku Kraftwerk znowu zawitał do Polski. Koncert w sopockiej Operze Leśnej odbył się 29.07.2016 i... zespół w zasadzie cofnął mnie 3 lata do tyłu. Tak właśnie było. Poza wyczuwalnymi zmianami w aranżach, zagrali praktycznie to samo co w Poznaniu w 2013 roku. Nawet mój ojciec to odczuł i zapowiedział, że na Kraftwerk to on ze mną już nie pojedzie. Tymczasem ja zazdroszczę mu tego, że za jego młodości Kraftwerk grywał znacznie ciekawsze koncerty...

Dzisiaj zamierzam przedstawić Wam pierwszy koncert w Sopocie. Kraftwerk zagrał bowiem w Operze Leśnej w 1981 roku, w ramach większej trasy koncertowej. Promowali wówczas album Computer World (też 1981). Zwiedzili cały świat - zahaczyli nawet o Indie, Japonię i.. Hong Kong. Trasa koncertowa trwała od połowy maja 1981 do połowy grudnia, tak więc Musikarbeiterzy gwiazdkę spędzili w domu (albo w studiu :P ). Zajrzeli także za żelazną kurtynę i odwiedzili nas (kilka koncertów, w tym Warszawa, Sopot, Wrocław) a także naszych braci Węgrów (uprzedzając pytanie - nie, Pocket Calculator nie był śpiewany po węgiersku :P Ponadto warto wskazać, że podczas Die Roboter Ralf zamiast sławetnej frazy po rosyjsku, tą samą frazę wypowiadał po niemiecku - podlinkowałem nagranie audio gdyż takie istnieje).

We're bootlegdummies... ;)

W Internecie z tej trasy koncertowej jest dostępnych wiele nagrań audio (część z nich także jest na Youtube) ale bardzo niewiele istnieje filmów. Jedyne znane mi fragmenty video to te, zarejestrowane na potrzeby krótkiego, niemieckojęzycznego filmu dokumentalnego o Kraftwerk zrealizowanego przez austriacką TV, który został wzbogacony o kilka ujęć z koncertów (m.in Nummern, Heimcomputer).

Dla Waszej wygody podlinkuję je tutaj:



(fragment koncertu w holenderskim Utrechcie, 1981)






Przedmiot dzisiejszej recenzji także znajdziecie na YT: https://www.youtube.com/playlist?list=PLA0F1A6DC6BD2664C (lista filmów, niestety nikt nie wrzucił koncertu jako jedno nagranie). Cały koncert jest dostępny w Internecie, także do ściągnięcia.

W tej recenzji omówię tylko zawartość płyty nr 1.


Tradycyjna zapowiedź zespołu. Zadziwiające - brzmi w zasadzie identycznie jak w 2016. ;) Po niej od razu zaczyna się Numbers wraz z charakterystycznym bitem. Słychać bardzo mało basów i innych dźwięków. Dużo hałasów publiczności. Po wejściu muzyków na scenę, utwór się rozgrzewa. Wreszcie słychać basy. Wokal - samplowane głosy jak i wokal (słychać też Floriana wymawiającego cyfry po japońsku ! ). Brakuje rosyjskich / polskich numerków. ;)


Po "cyfrowym miszmaszu" przechodzimy do Computerwelt. Dużo basu. Wyraźnie słychać także wokoder. Przyjemna, długa wersja. Fajna perkusja - na pewno prawdziwa (w końcu to złota era zespołu i Wolfgang wraz z Karlem odwalali kawał dobrej roboty na swoich perkusjach elektronicznych, designed and made by Kraftwerk - Ralf ma na to patenty ;). Niestety, gdzieś w połowie utworu pojawiają się zakłócenia. Aranż wyraźnie nawiązuje do brzmienia płytowego. Na koniec, w trakcie salwy oklasków, Ralf wita się z publicznością po polsku (nawet nieźle to brzmi - fonetycznie to jest: dobri (coś pomiędzy "y" a "i" ? ) wieczór panistwu ("ni" zamiast "ń"). W sumie - nicht schlecht (nieźle). ;)


Wersja krótsza niż na płycie ale wciąż dłuższa niż singlowa. Na początku słychać krótką dziurę (zanik dźwięku). Śpiewane po niemiecku. W drugiej połowie, basy są bardziej wyraźne. Czuć iż brzmienie jest żywe ale aranż bazowany na płytowej wersji. Przyjemnie się słucha tej wersji. Samo nagranie jest w dobrej jakości - nie ma żadnych zakłóceń jak w Computerwelt.


Wchodzimy w klimaty klubowe. Jest bit i bas. A publiczność dodaje trzecie be czyli bansuje do nuty. ;) Raz jeszcze mamy odegrany na żywo kawałek z płyty (swoją drogą bardzo dobry). Świsty itp hałasy nie są zakłóceniami - to po prostu normalne, elektroniczne dźwięki. ;) To tak zamiast solówek, w Music Non Stop, którego jeszcze pewnie nie mieli w planach. ;)


O dziwo, śpiewane po angielsku. Fajny, mięsisty aranż. Niestety, publiczność zagłusza swoją radością. Sporo mocnych i głębokich basów. A także skrzypiec (wsłuchajcie się np. we fragment między pierwszą a drugą zwrotką). To nie jest Mellotron (Kraftwerk nigdy z niego nie korzystali). Synclavier? Nie wiem, nie znam się... Piękna wersja Modelki, choć nie jest to nagranie doskonałej jakości. Aż sobie włączę raz jeszcze. Jak zwykle idealnie robotyczno-mechaniczny wokal. ;)


Zakłócenia od samego początku. Utwór jest nieco krótszy niż wersja płytowa (o jakieś 50 sekund). Syntezatory brzmią jeszcze bardziej romantycznie (z tych urywków bez zakłóceń bo nie da się tego utworu słuchać). Szkoda, że zakłócenia dosłownie masakrują ten szczyt romantyzmu od Kraftwerk. Bez tych zakłóceń to może max 1 minutę się sklei...


8 minut krótszy niż na płycie ale i tak robi wrażenie - prawie 18 minut. Tradycyjnie już zaczyna się zapłonem silnika i klaksonem a następnie przeciągniętym i rozciągniętym "Autobahn" wypowiadanym z pomocą wokodera. Publiczność wyklaskuje rytm i melodię. Słychać, że na ludziach zrobiło to wrażenie. Po chwili utwór się rozkręca i wchodzi wokal. Znowu słychać zakłócenia. Cały czas słychać coś w rodzaju harmonijki ustnej. Kraftwerk gra bluesa? :) Nie. Oczywiście, że nie. Świetnie sobie muzycy poradzili z zastąpieniem fletu Floriana syntezatorami. Na szczęście po 2-3 minutach zakłócenia znikają. W 6 minucie jesteśmy na środku trasy. Duże natężenie ruchu. 7 minuta - pomruki Transformersa. ;) Świetna solówka. 9 minuta - znowu słychać głos Floriana (zrobotyzowany i przekształcony przez wokoder). Zaczyna się improwizacja. Łagodna melodia, przypominająca nieco brzdąkanie na gitarze. Kolejna ciekawa solówka. 11:20 - Ralf zaczyna improwizować. Wymienia miasta w których zespół grał (a dojechali tam, oczywiście, dzięki autostradom). Słychać w końcu emocje w jego głosie ! ;) 13:15 - utwór się (pozornie) kończy i słychać oklaski. Słychać wokoder: "Wir fahr'n auf der Autobahn" (jedziemy po autostradzie), wypowiadane bardzo przeciągle. Następnie wchodzi sekwencer i bardzo szybka melodia oraz rytm. Bardzo szybka jazda po tytułowym Autobahnie. Na końcu zespół powtarza powyższą frazę i kończy utwór. Koniec Autostrady.

8. Geigerzaehler (licznik Geigera) 

Pierwszy utwór z albumu Radioactivity (1975), pełniący rolę wstępu do tytułowego utworu z wspomnianej płyty zespołu. Słychać perkusję (?) i głos Ralfa wymieniający jakieś liczby po niemiecku, jakby odczytywał wskazania licznika Geigera. Odgłosy licznika stają się coraz szybsze. Nie słychać szumów itp. znanych z oryginału.


Zespół płynnie przechodzi z poprzedniego utworu w ten. Rytm jest znacznie szybszy niż w oryginale. Słychać alfabet Morse'a i charakterystyczny motyw, po którym następują niemniej charakterystyczne chórki. Niestety, jest tylko urywek. Na kasecie nie zmieścił się cały utwór. Ledwie początek pierwszej zwrotki. Słychać, że zespół grał znacznie weselszą i szybszą wersję niż w oryginale.

Pierwsza część typowego koncertu z 1981 roku. Nagranie z Sopotu dobrze oddaje zawartość typowego koncertu Kraftwerk z tego okresu. Niestety, nie jest ono perfekcyjne. Jest tu całkiem sporo zakłóceń (szczególnie na Neonlicht, którego nie da się słuchać). Ponadto, Radioactivity jest niekompletne. Poza tymi uchybieniami, jakość nagrania jest co najmniej dobra, dlatego też pierwszej płycie mogę wystawić ocenę dobrą.

Najprzyjemniej słuchało mi się "Computerliebe", "Heimcomputer", "The Model". To są 3 najlepsze utwory na tej płycie.

Dodatkowo, warto się zapoznać z innymi nagraniami z koncertu z 1981 roku - by wyrobić sobie lepszą opinię na temat ich brzmienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz