poniedziałek, 17 października 2016

17.10.2016 - Beatlesi w Hollywood

Dzisiejszy tekst będzie dotyczył świeżej płyty, choć nie jest ona już ciepła. Ukazała się na początku września a dopiero teraz moje fundusze pozwoliły na zakup egzemplarza. Jak zapewne się domyślacie po tytule - będzie o Beatlesach.

Tekst dedykowany jest pięknej M. ;)

Być może nie umknęło Waszej uwadze iż stosunkowo niedawno (nieco ponad miesiąc temu) ukazał się album "Live At The Hollywood Bowl". Jest to reedycja tegoż samego albumu z 1977 roku. Warto zaznaczyć iż jest to także pierwsze oficjalne wydanie na CD. Można było bowiem zdobyć bootlegi z tych nagrań. Albo oryginalnego winyla i szpanować. Choć Beatlesi w 1977 już od dawna nie istnieli jako zespół to najwyraźniej uznano, że wydanie koncertowego albumu zespołu po tylu latach będzie miało sens i się opłaci finansowo. Była to pierwsza płyta koncertowa Beatlesów choć wydana po kilku latach od rozpadu zespołu.

4 ciacha na wynos. Jeszcze świeże tzn. młode ;)
Tak więc wydano składankę zawierającą materiał z dwóch koncertów nagranych w tym samym miejscu  - amfiteatr The Hollywood Bowl w Los Angeles. Zespół zagrał tam zarówno w 1964 roku (23.08) oraz w 1965 (30.08). Nie było żadnych cudów, trójwymiarowych ekranów czy ogólnego szoł ale mimo wszystko to było coś - Beatlesi, jedna z najbardziej kultowych grup w historii muzyki popularnej, na wyciągnięcie ręki. Sami Beatlesi o sobie (ustami Johna Lennona) bodajże powiedzieli, że są bardziej popularni od Jezusa.

Typowe ujęcie z koncertu Beatlesów. Zwróćcie uwagę na kolorystykę - oznacza, że zdjęcie jest bardzo stare ;)



The Beatles mieli w tym okresie (1964-1965) swoje przygody z Hollywood - a ściślej to z filmowym biznesem. Stali się tak popularni, że bardzo szybko zagrali we własnych filmach. Z własną muzyką na dodatek. Kilka piosenek z ich "muzyki autofilmowej" (a więc z nimi w rolach głównych) pojawiło się także i na Live At The Hollywood Bowl.

Wydanie z 2016 roku, pierwsze oficjalne na CD, poza oryginalnym zestawem utworów zawiera także 4 bonusy. Całość została zremasterowana i naprawdę zyskała nowe życie (znałem ten materiał z jakiegoś bootlega). Łącznie na płycie jest 17 piosenek a całość trwa trochę mniej niż 45 minut.

Prawa autorskie Beatlesów są bardzo mocno chronione i na youtube nie znajdziecie żadnej kopii albumu. Co najwyżej jakąś zapowiedź. Natomiast nie ma problemu ze znalezieniem nagrań audio i video z koncertów. W miarę możliwości postaram się dla Was coś podlinkować.


Cały (?) występ zespołu w The Hollywood Bowl w 1964 roku.

Nie będę już więcej czasu Wam zabierał. Oto oni - The Beatles !

1. Twist And Shout (1965) (podlinkowałem krótki trailer tego utworu - oficjalny)

Pierwszy utwór, najwyraźniej początek koncertu. Słychać pisk i szum fanów, ekstazę i podniecenie publiczności. A zespół zaczyna od krótkiej wersji Twist And Shout (z ich debiutanckiego albumu Please Please Me, 1963). Słychać wokal Johna Lennona (główny) oraz wszystkie instrumenty, włącznie z basem Paula McCartneya. Krótkie powitanie wśród rozentuzjazmowanego tłumu.

2. She's A Woman (1965)

Nowszy utwór. Zespół zaczyna od razu po finiszu Twist And Shout. Mocny i wyraźny, niemalże pogrubiony, bas. Całość wydaje się brzmieć jakbyśmy stali tuż przy scenie, przy głośniku, w tłumie rozpiszczanej młodzieży. Przy refrenie emocje tłumu narastają. Nawet solówka nie działa tak na ludzi jak Paul krzyczący "She's A Woman". ;) Na końcu - John dziękuję ludziom i zapowiada kolejną piosenkę.

3. Dizzy Miss Lizzy (1965) (podlinkowałem video z koncertu w The Hollywood Bowl)

Porządny rock and roll. Niby powolny i spokojny ale drapieżny i zachęcający do tańca. Emocje znowu sięgają zenitu kiedy wchodzi wokal. Brzmi jak "pogrubiona", porządna wersja. Na końcu przemawia Paul.

4. Ticket To Ride (1965) (podlinkowałem video z koncertu w The Hollywood Bowl)

Też wywołuje emocje tłumu. Wyraźnie słychać Lennona na wokalu. No i Ringo Starra na perkusji. Brzmi mocniej niż wersja z płyty "Help!" (1965), za sprawą mocnej, wyrazistej perkusji i głośnego basu. Nie pominęli także mocnej końcówki, ta brzmi jeszcze lepiej.

5. Can't Buy Me Love (1965) (podlinkowałem video z koncertu w The Hollywood Bowl)

Wielki hit z "A Hard Day's Night" (1964). Bez żadnej zapowiedzi. Szaleństwo tłumu. Chyba wszyscy kochają Paula. Piosenka brzmi ciekawie, choć jest po prostu prostą reprodukcją tego, co na płycie. Bez żadnych zmian. To po prostu solidna "koncertówka". 

6. Things We Said Today (1964) (podlinkowałem video z koncertu w The Hollywood Bowl)

Kolejny utwór z "A Hard Day's Night" (1964) ale tym razem z koncertu z 1964 roku. Słychać zapowiedź Paula. Mówi, że to piosenka z ich ostatniego albumu (w 1964 promowali A Hard Day's Night). Jedna z moich ulubionych piosenek z tego albumu. Tu w bardzo mocnej i wyrazistej wersji. Pełna szczegółów choć wokal chyba lepiej brzmiał na wersji studyjnej. O ile mi się wydaje, tu śpiewa zarówno Paul jak i John. Jest taki moment, gdzie muzycy grają mocniej a potem nagle łagodzą swoje brzmienie (Paul wówczas krzyczy "Yeah!").

7. Roll Over Beethoven (1964) (podlinkowałem video z koncertu w The Hollywood Bowl - 1965)

A tym razem szybki numerek ale nie Beatlesów a Chucka Berry'ego. Oryginalnie ukazał się na drugim albumie Beatlesów - With the Beatles (1963). Jest to bardzo szybka i skoczna piosenka z wokalem za szybkim, żebym był w stanie zaśpiewać. ;) Sympatyczna piosenka. I nie zapomnijcie przekazać Czajkowskiemu newsów - o rock and roll'u oczywiście. ;)

8. Boys (1964) (Fragment z filmu związanego z recenzowaną płytą: The Beatles - The Touring Years)

Tym razem piosenka z debiutanckiego "Please Please Me" (1963). Jedyny kawałek na tej płycie z wokalem Ringo Starra (perkusista Beatlesów). Jak wiecie, na każdej płycie Beatlesów, mimo wyraźniej dominacji Paula McCartneya i Johna Lennona, zawsze było miejsce na 1-2 piosenki od Georga Harrisona (gitarzysta) i Ringo Starra.  Także na koncertach. Kolejna sympatyczna piosenka. Słychać, że Ringo jest zakręcony. Gitary jest mało za to mocno słychać bas. Uwielbiam ten słodki wokal chłopaków udających nastoletnie dziewczynki. Gitara jest najbardziej wyraźna w zasadzie tylko podczas solówki George'a. Wydaje mi sie, że grają nieco szybciej niż na płycie.

9. A Hard Day's Night (1965) (podlinkowałem oficjalny, kilkunastosekundowy trailer tej piosenki na płycie koncertowej)

John zapowiada i wspomina o drugim filmie zespołu ("Help!", 1965). Ciekawy aranż. Brzmi jakby nieco inaczej, detale są bardziej wyraźne. Mam poczucie, że chłopaki grają nieco wolniej niż na płycie. Zupełnie inna końcówka niż na albumie. Osobiście wolę tą studyjną.

10. Help! (1965)

Jeszcze raz John zapowiada. Wspomina o filmie o tym, o czym jest ta piosenka. Mocna, wyraźna i po prostu solidna wersja. Słychać charakterystyczny wokal Johna i wokal wspierający Paula. Bas przyćmiewa gitarę elektryczną.

11. All My Loving (1964) (sama muzyka + zdjęcia, zawiera też dwie następne piosenki)

Piosenka z drugiej płyty zespołu. Szybki numerek o miłości. Bardzo romantyczny tekst o tęsknocie a muzyka zagrana z pazurem. Jeden z lepszych kawałków z "With The Beatles" (1963). Przynajmniej tu słychać gitarę. :) Lennon zapowiada następną piosenkę - żartobliwie nazywając ją starym przebojem ("it's an oldie") i wspomina, że jest sprzed roku. Cóż, Beatlesi tak mieli - co rok to kilka przebojów. :)

12. She Loves You (1964)

Jeden z pierwszych singli Beatlesów (1963). Słodka i miła dla ucha piosenka o miłości. Jest też wersja niemiecka (Sie Liebt Dich, oficjalna). 

13. Long Tall Sally (1964)

Tym razem Lennon i cover Little Richarda. Koniec koncertu, piosenka zapowiadana przez Paula jako ostatnia tego wieczoru. Szybki i porządny rock and roll, podobny do Roll Over Beethoven ale z mocniejszym wokalem, znacznie głośniejszym. Jedna z najlepszych solówek gitarowych. 

Bonusy

Jako bonus do wydania 2016, umieszczone zostały 4 utwory z tych dwóch koncertów - po dwa z 1964 i 1965. Jest też wśród nich piosenka z wokalem George'a Harrisona ale nie zdradzę Wam która. ;) Przeważnie w recenzjach pomijam bonusy ale tym razem zrobię wyjątek - bo mam wspaniałe Czytelniczki. ;)

14. You Can't Do That (1964)

Kolejna, ostatnia już, piosenka z A Hard Day's Night (1964). Brzmi odmiennie od wersji płytowej. Ta rock and rollowa wersja bardziej mi się podoba. Jest niesamowicie rytmiczna i po prostu przyjemna.

15. I Want To Hold Your Hand (1964)

Jeszcze jeden wczesny singiel Beatlesów. Brzmi odmiennie i nieco szybciej (zwróćcie uwagę na początek). Słodka i nieco naiwna piosenka o miłości, wyrażanej poprzez trzymanie się za ręce. Niesamowicie przyjemna wersja.

16. Everybody's Trying To Be My Baby (1965)

Jedyna piosenka śpiewana przez George'a Harrisona. Pochodzi z albumu "Beatles For Sale" (1964). Brzmi delikatnie inaczej niż wersja studyjna. Interesująca solówka. Lubię tą piosenkę. Żałuję, że nie jestem tak rozchwytywany przez dziewczyny jak podmiot liryczny w tej piosence. :P

17. Baby's In Black (1965)

Też z Beatles For Sale. Brzmi ciężej, za sprawą tego mocnego basu, oraz wolniej. Jedyny tak powolny utwór ale wbrew pozorom nie jest to żaden zamulacz. Bez żadnej solówki ani żadnego tekstu na koniec. Warto wspomnieć żartobliwą zapowiedź Johna - ale kto zna angielski ten wyłapie żart. :)

Więcej materiałów audio / video nie znalazłem. Podlinkowałem za to prawie całą oryginalną część (niektóre utwory to tylko oficjalne zapowiedzi i brakuje też koncertowej wersji Help! oraz She's A Woman ).

Całość stanowi niezłą gratkę dla fanów The Beatles. Rzadkie wydawnictwo, pierwszy raz na CD (oficjalnie, z beatlesowskim jabłuszkiem - Apple Records - nie tym od iPhonów i innych iRzeczy). Jakość nagrania jest co najmniej dobra. Sporo tu tzw. audience noise (hałasu publiczności) ale cóż - urok koncertów Beatlesów. Czasem brakuje gitary elektrycznej za to fani (i fanki) Paula McCartneya zdecydowanie nie będą narzekać na brak basów oraz jego wokalu.

Na płycie nie ma żadnej nowej piosenki (choć np. She's A Woman poznałem dopiero jak słuchałem tej płyty - teraz mam inny album zespołu który zawiera też tą piosenkę). Przeważają piosenki z albumów "A Hard Day's Night" (1964) i "Help!" (1965) ale to zrozumiałe - zespół podczas tych koncertów promował przede wszystkim swoje najnowsze wydawnictwa.

Całość jest po prostu gratką dla fana. W oficjalnej dyskografii Beatlesów są jeszcze 2 płyty koncertowe (Live At The BBC - dwie części, z czego druga ukazała się stosunkowo niedawno bo w 2013 roku). To dobra płyta i warto ją mieć ale priorytetem są albumy studyjne. O i filmy Beatlesów powinienem zobaczyć. Muzykę mam na CD. Samo "Live At The Hollywood Bowl" zasługuje na co najmniej 4. Dobra jakość dźwięku (materiał był remasterowany z oryginalnych taśm z połowy lat 60-tych) ale sporo hałasu rozwrzeszczanej i rozhisteryzowanej młodzieży oraz czasem bywa za mało gitary (za to basu tu nie brakuje - przynajmniej na moich słuchawkach).

Ciężko mi coś więcej napisać na sam koniec. Jak zapewne zauważyliście, w ogóle z trudem mi przychodzi pisanie o muzyce nie będącej elektroniką. Nie będę więc zdziwiony, jeśli ktoś powie, że to słaby tekst. Jak zawsze - czekam na Wasze komentarze. ;)

1 komentarz:

  1. Hehe mam to samo, więc w pełni Ciebie rozumiem - myślenie, pisanie i mówienie o elektronice wychodzi mi najłatwiej, aczkolwiek Twój tekst nie jest zły, co do płyty to raczej nie kupię, posiadam większość ich płyt studyjnych, więc nie czuję potrzeby. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń