piątek, 6 lutego 2015

05-06.02.2015 - Tangensy i Tangenty oczami i dźwiękami zmarłego Edgara Froese - CD 2 z 5

Przed snem postanowiłem zrobić przyjemność sobie jak i nielicznej rzeszy moich Czytelników (których serdecznie pozdrawiam ;) ). Kolejny tekst mojego autorstwa będzie poświęcony drugiej płycie wczoraj rozpoczętego zestawu "Tangents" wydanego przez Tangerine Dream w 1994 roku. Po informacje wstępne zapraszam do tekstu poświęconego pierwszej płycie z z zestawu . Druga płyta również miesza ze sobą utwory z lat 70 i 80. Wszystkie jednak są dobrze znanymi fanom klasykami od zespołu. Tak jak na płycie poprzedniej, Edgar zadbał osobiście o to, by na płycie pojawiły się nowe wersje utworów. 

Co w karcie dań jest na płycie drugiej? Szef kuchni poleca (czyli ja :P): "Phaedra", "Das Maedchen Auf Der Treppe", "Sphinx Lightning", "Rubycon".

1: "Das Maedchen Auf Der Treppe" (remix z 1994 bazowany na remixie "White Eagle" z 1982, remiks pochodzi z singla "Das Maedchen Auf Der Treppe" z 1982) - od razu wita nas znajomy rytm i sekwencja. Basy są mocne i interesujące. Przyjemna wersja. Dodatkowe dźwięki wchodzą ok. 1:40 - charakterystyczne chórki, których raczej (na 99,9%) nie było w oryginale. Nowości także pojawiają się pod koniec - nowe zakończenie, też w specyficznym, Tangentsowym stylu.

2: "Phaedra" (nowe nagranie, reinterpretacja utworu z tak samo zatytułowanej płyty z 1974 roku) - po delikatnym, orkiestralizującym wstępie wchodzi potężna sekwencja. To nagranie to reinterpretacja klasycznej "Phaedry" ale części pierwszej tego utworu. Zespół wielokrotnie potem podejmował ten temat. Pewne elementy tego nagrania brzmią podobnie do "Phaedra '88" - wersji grywanej podczas trasy do "Optical Race" w 1988 roku. Rytmiczna, szybka wersja, skoncentrowana wokół sekwencji z wpadającym w ucho i w pamięć melodią. W pewnym momencie wchodzi perkusja (na krótko) i następuje wybuch - "Phaedra" umiera i odchodzi w niepamięć tzn. w kierunku następnego utworu na płycie. :P Dla niektórych to spłycenie tematu i zbeszczenie "Phaedry", kosmiczno-mandarynkowo-mitycznej. kochanki Zeusa. Ja akurat lubię te nowsze podejścia i reinterpretacje.

3: Logos Red (remiks fragmentu z suity "Logos" z albumu "Logos Live", 1982) - od samego początku mamy perkusję i tajemniczy nastrój. Mandarynkowa Maszyneria pracuje na pełnych obrotach. Hipnotyzujący rytm perkusji i te dziwne dźwięki... Jest coś, co w tym utworze przyciąga słuchacza. Jeden z bardziej znanych fragmentów tego albumu. 1:50 - zmiana melodii. Jest taka abstrakcyjnie piękna. Po chwili piszczy "ptak" i wchodzi "gitara". Po orgii "ptasich" pisków i "gitar" następuje hipnotyzująca melodia (albo sekwencer?). Ok. 3:40 wchodzą nowe dźwięki, wzbogacają melodię ale nie są nachalne i nie jest ich za dużo. Wręcz przeciwnie - nowa wersja Logos Red brzmi bardzo wiernie w stosunku do oryginału z 1982. Dodatkowe dźwięki pięknie wzbogacają ten utwór. Oczywiście zakończenie jest nowe.

4: Sphinx Lightning (Remix końcówki utworu, oryginał jest na "Hyperborea", 1983) - zaczyna się od elektronicznego wiatru i perkusji. Tajemniczy taniec pod czujnym i bacznym okiem Sphinxa. Bardzo minimalistyczny fragment. Dopiero więcej zaczyna się dziać ok 1:30. Pojawia się melodia a nie tylko elektroniczna otoczka dla automatów perkusyjnych (wciąż szalejących i wybijających hipnotyzujący rytm). Przyjemny dla ucha remix ale nic nie zastąpi całości oczywiście - muzycznej adoracji kompletnego oblicza Sphinxa. Najwięcej nowych dźwięków jest w końcówce a tak to ich nie znalazłem. Może za słabo szukałem tym jednym uchem? :)

5: Desert Dream (nowa wersja, oryginał jest na "Encore" z 1977) - od samego początku jest smutno i żałobnie. Re-recording ten to ostatnia część tego utworu. "Saksofon" czy coś w tym stylu i fortepian.  Ok. 0:50 wchodzą nowe dźwięk ("głębokie" tło i nie tylko, np. chórki). Sporo nowej roboty jest w ok. 2:00. Wzbogaceniu uległa melodia.

6: Invisible Limits (remix, oryginał jest na "Stratosfear" z 1976) - remix jest krótszy od oryginału o ok. 2-3 minuty. Rozpoczyna się od początku oryginału. Nowe dźwięki delikatnie i cicho oraz skromnie wzbogacają tajemniczy początek. Rzadko słucham "Stratosfear". Utwór ten (Invisible Limits) to progresywne TD w najlepszym wydaniu. Utwór ewoluuje powoli.  Pojawia się sekwencer i nastrojowe, delikatne dźwięki. Po perkusji w ok. 3:00 następuje zmiana i wchodzi gitara oraz elektroniczne basy. Sekwencer staje się mocniejszy w 4:00. Gitara także staje się potężniejsza. Szkoda, że tego utworu nigdy TD nie zagrali na żywo. Kolejna zmiana - ok. 5:15. Jest coraz ciekawiej mimo iż bez gitary. Nieustanna ewolucja. Prawdziwy majstersztyk. Remix wcale nie niszczy klimatu oryginału. Jest bardzo wierny i w zasadzie wnosi tylko elektroniczne smaczki ale nie przegina z ich ilością. Edgar jest wspaniałym remixerem (remixarzem?) :) Genialny utwór.

7: Exit (remix, oryginał jest z albumu "Exit", 1981) - znajome dźwięki z oryginału zostały wzbogacone nową, elektroniczną otoczką. Czuć też nową melodię. Tylko hipnotyczny klimat jest ten sam. Także część melodii jest stara ale uległa wzbogaceniu poprzez dodanie chórków. Bardzo ciekawa i interesująca wersja. Miło się jej słucha a dodatki zdecydowanie uatrakcyjniają to wykonanie. Oczywiście można się spierać, czy lepszy jest oryginał czy stangentyzowany remix. Nic nie zastąpi oryginału ale remix jest warty wysłuchania. W końcu zrobiony przez Edgara Froese, mojego Boga. :)

8: Mojave Plan (Canyon Part) (remix kolejnej części z utworu Mojave Plan, oryginał jest na "White Eagle", 1982) - od początku pojawiają się nowe dźwięki. Klimat mroczny i tajemniczy. W nocy o północy na pustyni wyłania się Księżyc i oświetla swoją łuną piaski Mojave. Edgar ma plana i komponuje Mojave Plan. :) Szmeling i Franke podszeptują swoje pomysły (jakieś szeptopodobne efekty słychać xD). Rytm rozpoczyna się gdzieś ok. 1:30. W melodii czuć iż zostały dodane do niej nowe dźwięki. Jest bardziej orkiestralna. Fajny remix. Epickie poczynania trzech klawiszowców. Ok. 4:45 kończy się Mojave Plan i zaczyna się nowoskomponowane zakończenie dla tego remixa. Jest ono oparte o "fletopodobne" brzmienia. Brzmi trochę jakby tęcza po deszczu ale niebo wciąż jest jeszcze trochę ciemne.

9: Tangram (Puzzle Part) (remix fragmentu z Tangram, Part Two, oryginał jest z albumu "Tangram", 1980) - długi (8 minut) wycinek z pierwszej połowy tej kompozycji. Po chwili wchodzi sekwencer. Chyba dodano więcej perkusji. W każdym razie to nie jest "Tangram 2008" . ;) Być może stąd Edgar wziął inspirację do tego albumu. :P Na pewno pojawiają się także gdzie indziej dodatkowe brzmienia (np. ok. 2:40). Gitara w ok. 4:05 także jest nowa. Dodano też basy w ok. 4:55. Da się wyczuć, gdzie jest więcej dźwięków niż zwykle. Ok. 5:22 chyba dodano też skromną gitarę. Przyjemny remix ale oryginał jest lepszy. Tangram to klasyk, szkoda, że nigdy nie zagrany w całości.

10: Monolight (re-recording, oryginał jest na "Encore", 1977) - od początku mamy do czynienia z nowymi dźwiękami. Z nich wyłania się znana i przyjemna część Monolight (sekwencja, chyba druga sekcja tego utworu). Do sekwencji dodano chórki. Wrzucono też perkusję i basy. Z fragmentu tego zrobiono wesoły synth pop. https://www.youtube.com/watch?v=0-R3ZCoBdO8 - na YT jest w końcu coś z tej płyty (Tangents, CD 2, 1994) ! Ta sekcja prezentuje się lepiej w oryginale moim zdaniem.

11: Rubycon (The Decision) (remix Rubycon, Part One, oryginał jest na albumie "Rubycon" z 1975) - remix ten nawiązuje nowymi dźwiękami do tajemniczej atmosfery tego utworu. Po chwili wchodzą "zawirowania" i sekwencer. Wyraźnie wyczuwam nowe dźwięki. Są skromne i delikatne. Akurat jestem dość świeżo z Rubyconem (słuchany zaledwie 2-3 dni temu!). Nowe dźwięki to głównie "plumkanie" i nowe chórki. Remix ten nie jest zbyt mocno odległy od sekwencyjnej części Rubycon, Part One. Zakończenie jest, jak zwykle, zupełnie nowe i mniej więcej bazuje na klimacie tego utworu. Nie za wiele nowego tu jest poza początkiem i końcem. Ten remix także jest na YT .

Podsumowując całość, CD 2 "Tangents" to dość porządna płyta. Trochę lepsza od CD 1 gdyż najsłabszy remix nie jest taki zły. Tu najsłabszym byłby Monolight ale nie jest aż tak tragiczny. Jest zły ale nie tragiczny. Również i ta płyta zasługuje na ocenę bardzo dobrą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz