"Tangents" to potężna, 5 płytowa składanka Tangerine Dream wydana w 1994 nakładem Virgin. Po takim wstępie, nietrudno się domyślić iż swoim okresem obejmuje ona lata 1974 - 1983 czyli tzw. The Virgin Years, kiedy zespół święcił swoje największe triumfy - zarówno w składzie Froese [*], Franke, Baumann (1971 - 1977) jak i Froese, Franke, Schmoelling (1979 - 1985). "Tangents" jest wyjątkową składanką - to nie jest zwykły "skok na kasę". Tu jest sporo nowego materiału - zarówno remiksy klasycznych kompozycji TD z tego okresu (płyty 1-3) jak i zupełnie nowych, solowych nagrań Edgara Froese (płyta 5). Część z nich nie została wydana nigdzie indziej a część ukazała się na różnych płytach solowych Edgara w formie zremiksowanej. Warto też wspomnieć iż płyta 4 zawiera remiksy utworów z bardzo szerokiego wyboru muzyki filmowej zrealizowanej w okresie lat Virginowskich przez Tangerine Dream.
Box set ten jest niezwykle cenny i rzadki. Został wznowiony tylko raz, w 2003 roku. Nie jest to wydanie identyczne z oryginalnym i można je dość łatwo odróżnić (np. płyta nr 5 jest w kartonowym pudełku). Posiadany przeze mnie egzemplarz jest pierwszym, oryginalnym wydaniem z 1994 roku.
Czemu taki dziwny tytuł? Otóż są to pojęcia z zakresu nauk ścisłych - tangens to jedna z funkcji trygonometrycznych a tangent to angielskie określenie stycznej . Są one dość podobne do tytułu przedmiotu tego wpisu.
W niniejszej recenzji przyjrzę się tylko płycie pierwszej tego obfitego pudełka z mandarynkami. Na "Tangents" możemy posłuchać jakby zabrzmiały klasyki zespołu w stylistyce zbliżonej do tego, co zespół prezentował w latach 90-tych. Wszystkie utwory zebrane na płycie pierwszej są zremiksowane przez Edgara Froese. Postaram skupić się tylko na różnicach
1szy utwór - "Mojave Plan" (oryginalnie na: "White Eagle", 1982). Ta wersja nosi podtytuł (Desert Part). Od samego początku witają nas znajome dźwięki z początku utworu ale ocieplone dzięki nowym nakładkom, wyraźnie słyszalnym. Brzmi to tak jakby do utworu dołożono orkiestrę. Po niecałej minucie wchodzi rytm i sekwencer. Jak zwykle - szalony i dziki. Oczywiście dodatki się wciąż przewijają. Nie jest to nowa wersja tego utworu (w sensie re-recording) ale tylko remix. W późniejszej części czuć iż tych orkiestralizacji jest mniej ale interesująco wzbogacają całość. Są miejsca w tej wersji, gdzie utwór brzmi mniej więcej "naturalnie", tak jak go Edgar z ekipą stworzyli. Ok. 4:30 pojawiają się ciche, skromne smyczki czy coś w tym stylu. Są one tu nowe i może dlatego są takie nieśmiałe. Ciekawy dodatek. Ogólnie całość brzmi nieźle i zauważalne są odmienności od oryginału.
Mojave Plan (Desert Part) - klip na Youtube z tą wersją "Mojave Plan"
2gi utwór - "No Man's Land" ("Hyperborea", 1983) - Remix z 1994 jest o ok. 1,5 minuty krótszy od wersji studyjnej. Zaczyna się identycznie jak oryginał (coś tam jest dodane chyba). Od samego początku pojawiają się orkiestracje, znane z poprzedniego utworu. Brzmienie jest nieco odmienne od oryginału (nie tylko w kwestii orkiestracji). Mimo wszystko jednak, utwór jest wciąż rozpoznawalny i nie jest drastycznie zmieniony. Całość brzmi podobnie do "Mojave Plan" - na oryginalną wersję utworu nałożono orkiestropodobne brzmienia. Miła dla ucha i ciekawa alternatywna wersja tego utworu. Zdecydowanie jest to bardziej cieplejsza wersja ale to nie to samo co na "Hyperborea 2008". To są dwa zupełnie inne nagrania. W samej końcówce jest bardzo dużo orkiestry. Inność brzmienia w połączeniu z orkiestralizacjami sprawia iż jest to bardzo ciekawy remix. Warto posłuchać - kopia na Youtube (uwaga: słaba jakość!).
Trzeci utwór - "Kiew Mission" ("Exit", 1981). Jest to remix drugiej części tego utworu. Znacznie wzbogacony nowymi brzmieniami. Nie ma tu orkiestralizacji. Brzmi ciekawie i intrygująco. Wydaje mi się iż nowe brzmienia są wysunięte na pierwszy plan. Całość brzmi odrobinę kosmicznie, odlegle, ponadnaturalnie. Ok. 3:15 pojawiają się ciekawe, nowe "fleciki". Końcówka jest chyba zrobiona od nowa, specjalnie na potrzeby tego remiksu. Przyjemna i ciekawa wersja tego utworu ale niedostępna na Youtube.
Czwarty utwór - "Ricochet, Part Two" ("Ricochet", 1975). Mocno skrócona wersja. Zaczyna się w momencie wejścia sekwencera (a więc omija fortepianowo-mellotronowe intro). Dawno nie słuchałem oryginału i ciężko mi powiedzieć jak dużo się zmieniło. W każdym razie miło, że temat został podjęty ponownie. Czuć zmiany w ok. 2 minuty ("duchopodobne głosojęki"). Następna próba z Ricochetem - dopiero w 2011 ("Finnegans Wake", 2011). Wersja skomponowana na potrzeby "Tangents" jest dość skromnie przearanżowana - dodano nowe brzmienia do "meritum" "Ricochet, Part Two". Wzbogacają całość ale nie są poutykane wszędzie. Ciekawe spojrzenie uchem (a może rzut uchem?) na klasyczną kompozycję z 1975 roku. Tak jak poprzednio, utwór ma specjalnie zaaranżowaną, odmienną od oryginalnej końcówkę.
Piąty utwór - "Force Majeure" ("Force Majeure", 1979). Remiks rozpoczyna się na chwilę przed wejściem fortepianu i gitary zmarłego Maestro. Wzmocniono warstwę basową. Orkiestracje się pojawiają. Nowe brzmienia są raczej trudniejsze do wychwycenia niż wcześniej. Nie rzucają się w uszy. Klasyczny popis gitarowy Edgara. Czuć iż coś się zmieniło w tym remiksie ale ogólnie jest on dość wierny oryginalnej aranżacji z 1979 roku. Pojawiają się też skrzypce elektryczne, tak jak w oryginale. Zakończenie zostało zrobione na podstawie oryginalnej wersji ale mocno zmodyfikowanej (tzn. przechodzi ona w naprawdę końcowe dźwięki tego remiksu). Nie ma tej wersji utworu na Youtube.
Szósta kompozycja na tej płycie - "Logos Blue" ("Logos Live", 1982). Jest to studyjna wersja re-recordingu przygotowanego na trasę amerykańską w 1988 roku (wersja koncertowa zamieszczona została na "Rockface", 2003). Stylistycznie przypomina inne utwory z tej płyty ale czuć iż jest to wciąż "Logos Blue". Miły dodatek - studyjna wersja aranżacji z 1988. Zdecydowany plus. Niedostępne na Youtube (ale są nagrania z 1988).
Siódmy utwór - Stratosfear. Jest to nowy remiks tego utworu. Dodano nowe dźwięki ale sama Stratosfera jest wciąż dobrze znana. Odświeżono m.in linię melodyczną. Sekwencer w tle pulsuje tak samo jak w 1976. Nowe dźwięki są łatwo rozpoznawalne. Nowe, ciekawe spojrzenie i interpretacja kultowego klasyka. Rok potem, w 1995 (album "Tyranny Of Beauty"), powstała kolejna reinterpretacja tego utworu, która jest drastycznie odmienna od tej tutaj. To, co dostaliśmy od Edgara na "Tangents" to w zasadzie "Stratosfear" zagrana na nowo, jeszcze raz ale na nowszym instrumentarium. Nowa wersja "w bonusie" jest jeszcze o ok. 40 sekund dłuższa od oryginału. Świetny remiks. Przy redukcji "Tangents" do formatu 1-2 CD na pewno bym wybrał "Stratosfear" w tej wersji ("Tangents", 1994, CD 1). Sporo nowych dźwięków pojawia się pod koniec, ok. 8.25 i dalej. Znacznie wzbogacono tą minimalistyczną część tej kompozycji.
Ósmy utwór - "Mysterious Semblance At The Strand Of Nightmares". Kolejny remiks (wycinka utworu) - tym razem utwór z płyty "Phaedra" (1974). Od samego początku można zanurzyć się w nowościach. Odświeżono partię mellotronową ale i nie tylko. Dawno nie słuchałem "Phaedra", ten album wyjątkowo ciężko mi wchodzi. Moim zdaniem, akurat ten remiks jest słaby. Brzmi miejscami jakby był puszczony w radio (a więc słaba jakość dźwięku). Wolę odświeżoną instrumentację ale o dość konserwatywnym podejściu - tak można bowiem opisać remiks z płyty "Phaedra 2005" (2005). Wersja z "Tangents" jest przesadzona, unowocześniona na siłę.
Przedostatnim, dziewiątym utworem jest remiks "Cinnamon Road" ("Hyperborea", 1983). Mocne basy, świetnie brzmią na moich słuchawkach i gumkach. Poza tym, nie wyczuwam większych zmian. "Cinnamon Road" brzmi jak "Cinnamon Road". Nowości pojawiają się dopiero ok. 1 minuty - orkiestropodobne dodatki. Dodatki te nie są przesadzone, tak jak w poprzednim utworze. Orkiestracje powracają pod sam koniec utworu i współtworzą zakończenie (nowe).
Ostatnim utworem jest remiks fragmentu z płyty "Tangram" (1980) zatytułowany "Tangram (Solution Part)". Warto na niego zwrócić uwagę gdyż zespół pomija tą płytę na koncertach i przypomniał sobie o niej dopiero po 2008 ("Tangram 2008"). Ten remiks to wycinek z początku "Tangram, Part One". Wyraźnie czuć iż odświeżono brzmienie. Edgar zrobił to w sposób ostrożny, by nie zniszczyć klimatu utworu. Nowe dźwięki wprowadzają tajemniczy klimat do bajki o tytule "Tangram". Moim zdaniem, jest to jeden z najlepszych udanych remiksów na tej płycie. Wzbogacono brzmienie ale nie zepsuto całości. Wzmocnieniu uległy też basy. Mandarynkowa baśń, bajka o chińskim smoku o imieniu "Tangram" świetnie się prezentuje w tej krótkiej, zremiksowanej odsłonie. Kończy się nagle, w momencie w którym zapowiada się, że będzie coś więcej.
"Tangents" to w zasadzie początek trendu, który trwał do końca istnienia Tangerine Dream - remiksy, remiksy remiksów i jeszcze więcej remiksów. Edgar i ekipa mieli mnóstwo pomysłów jak odświeżać stare kompozycje i sprawić by odżyły na nowo. Pierwsza płyta tego monstum (aż 5 CD w pudełku !) jest świetna. Zdominowana przez utwory z lat 80 ale poddane charakterystycznej obróbce dźwiękowej. Dodatkowo, zawiera niepublikowaną wersję studyjną "Logos Blue" (wersja z 1988) - wydaną na długo przed oficjalną płytą koncertową z trasy promującej album "Optical Race" (1988). Na 9 utworów tylko jeden jest raczej słaby. Mimo wszystko, pierwsza płyta zasługuje na ocenę bardzo dobrą. A to zaledwie jedna piąta tego, co jest przygotowane na 5 wypełnionych niemalże po brzegi płytach...
Siódmy utwór - Stratosfear. Jest to nowy remiks tego utworu. Dodano nowe dźwięki ale sama Stratosfera jest wciąż dobrze znana. Odświeżono m.in linię melodyczną. Sekwencer w tle pulsuje tak samo jak w 1976. Nowe dźwięki są łatwo rozpoznawalne. Nowe, ciekawe spojrzenie i interpretacja kultowego klasyka. Rok potem, w 1995 (album "Tyranny Of Beauty"), powstała kolejna reinterpretacja tego utworu, która jest drastycznie odmienna od tej tutaj. To, co dostaliśmy od Edgara na "Tangents" to w zasadzie "Stratosfear" zagrana na nowo, jeszcze raz ale na nowszym instrumentarium. Nowa wersja "w bonusie" jest jeszcze o ok. 40 sekund dłuższa od oryginału. Świetny remiks. Przy redukcji "Tangents" do formatu 1-2 CD na pewno bym wybrał "Stratosfear" w tej wersji ("Tangents", 1994, CD 1). Sporo nowych dźwięków pojawia się pod koniec, ok. 8.25 i dalej. Znacznie wzbogacono tą minimalistyczną część tej kompozycji.
Ósmy utwór - "Mysterious Semblance At The Strand Of Nightmares". Kolejny remiks (wycinka utworu) - tym razem utwór z płyty "Phaedra" (1974). Od samego początku można zanurzyć się w nowościach. Odświeżono partię mellotronową ale i nie tylko. Dawno nie słuchałem "Phaedra", ten album wyjątkowo ciężko mi wchodzi. Moim zdaniem, akurat ten remiks jest słaby. Brzmi miejscami jakby był puszczony w radio (a więc słaba jakość dźwięku). Wolę odświeżoną instrumentację ale o dość konserwatywnym podejściu - tak można bowiem opisać remiks z płyty "Phaedra 2005" (2005). Wersja z "Tangents" jest przesadzona, unowocześniona na siłę.
Przedostatnim, dziewiątym utworem jest remiks "Cinnamon Road" ("Hyperborea", 1983). Mocne basy, świetnie brzmią na moich słuchawkach i gumkach. Poza tym, nie wyczuwam większych zmian. "Cinnamon Road" brzmi jak "Cinnamon Road". Nowości pojawiają się dopiero ok. 1 minuty - orkiestropodobne dodatki. Dodatki te nie są przesadzone, tak jak w poprzednim utworze. Orkiestracje powracają pod sam koniec utworu i współtworzą zakończenie (nowe).
Ostatnim utworem jest remiks fragmentu z płyty "Tangram" (1980) zatytułowany "Tangram (Solution Part)". Warto na niego zwrócić uwagę gdyż zespół pomija tą płytę na koncertach i przypomniał sobie o niej dopiero po 2008 ("Tangram 2008"). Ten remiks to wycinek z początku "Tangram, Part One". Wyraźnie czuć iż odświeżono brzmienie. Edgar zrobił to w sposób ostrożny, by nie zniszczyć klimatu utworu. Nowe dźwięki wprowadzają tajemniczy klimat do bajki o tytule "Tangram". Moim zdaniem, jest to jeden z najlepszych udanych remiksów na tej płycie. Wzbogacono brzmienie ale nie zepsuto całości. Wzmocnieniu uległy też basy. Mandarynkowa baśń, bajka o chińskim smoku o imieniu "Tangram" świetnie się prezentuje w tej krótkiej, zremiksowanej odsłonie. Kończy się nagle, w momencie w którym zapowiada się, że będzie coś więcej.
"Tangents" to w zasadzie początek trendu, który trwał do końca istnienia Tangerine Dream - remiksy, remiksy remiksów i jeszcze więcej remiksów. Edgar i ekipa mieli mnóstwo pomysłów jak odświeżać stare kompozycje i sprawić by odżyły na nowo. Pierwsza płyta tego monstum (aż 5 CD w pudełku !) jest świetna. Zdominowana przez utwory z lat 80 ale poddane charakterystycznej obróbce dźwiękowej. Dodatkowo, zawiera niepublikowaną wersję studyjną "Logos Blue" (wersja z 1988) - wydaną na długo przed oficjalną płytą koncertową z trasy promującej album "Optical Race" (1988). Na 9 utworów tylko jeden jest raczej słaby. Mimo wszystko, pierwsza płyta zasługuje na ocenę bardzo dobrą. A to zaledwie jedna piąta tego, co jest przygotowane na 5 wypełnionych niemalże po brzegi płytach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz