piątek, 8 maja 2015

08.05.2015 - Optyczny Wyścig - Meta (prawie) - CD 2 + podsumowanie całości

Druga płyta z materiałem z koncertu. Tym razem bez żadnych edycji i ucięć. Pierwszą płytę omówiłem w tym tekście. Drugą część również chciałbym zadedykować Marlenie. :)

Druga płyta zawiera dalszą część koncertu (7 utworów) oraz 4 bisy. Tak jak na pierwszej, jest miks utworów już znanych (z tym, że zespół dopiero w drugiej części koncertu skupił się na materiale z aktualnej płyty - Optical Race), utworów zupełnie nowych oraz zupełnie nowych ale niewydanych.

1. Table Bay. Fortepianowe solo, tym razem Paula Haslingera. Delikatne, łagodne i skromne. Dołączają się w trakcie inne dźwięki (np. skromne, elektroniczne dodatki wzmacniające całość). Miły dodatek ale Papyrus jest lepszą solówką moim zdaniem.

2. Nomad's Scale. Wchodzi tam, gdzie kończy się poprzedni utwór. Łagodny start - skromna perkusja i melodia. Nagle w 1:30 rytm staje się mocniejszy i wchodzi gitara (Edgar). Gitarowy akcencik trasy US '88. W 3:55 następuje delikatny przerywnik i utwór wraca znowu do gitarowego szaleństwa. Przed 5 minutą utwór staje się znowu łagodniejszy ale Edgar nie przestaje dość ostrego grania. 5:20 - kolejna erupcja muzycznego wulkanu. Przed 7 minutą kończy się szaleństwo i wracamy do klimatów zbliżonych do początku (ale mocniejszych). Utwór się kończy, pojawia się wiatr i zaczyna cichnąć. Witamy na morzu. Dziwny mostek.

3. Cat Scan. Ok. 0:40 pojawia się nowa linia melodyczna. Oryginał ze studia został odrobinę wzbogacony. Niezbyt mocno ale da się wyczuć. Przyjemna wersja. Kończy się ok. 4:45. Reszta - mostek. Łagodny, delikatny ale ciekawy.

4. Atlas Eyes. Odrobinę inne intro niż w wersji studyjnej - np. pojawia się perkusja (której tam nie ma na płycie). Poza tym - reszta w zasadzie jak na płycie. Ok. 2:20 wchodzi improwizowana melodyjka (nałożona na "refen"). Podobna melodyjka się jeszcze powtarza później ze 2 razy. Mała rzecz, a cieszy. ;) Przejście - smyczki. Klasycznie.

5. Marakesh. Wierne wykonanie wersji płytowej. Ok. 3:37 drobna improwizacja. Czuć sekwencer (?). Drobne novum. Sympatyczna wersja utworu. Ok 7:30 pojawia się kilka nowych dźwięków, wzbogacających zakończenie.

6. Eden's Gate. Rytmiczne solo na perkusji (elektryczne bongosy).

7. Ghazal. Od razu po skończonej solówce wchodzi ten utwór, notabene ostatni na albumie Optical Race (i jednocześnie ostatni w głównej części koncertu). Wierna replika wersji studyjnej. Ok. 4:00 zaczyna się nowa część, której nie ma na płycie. Zespół wieńczy main set.

Bisy (grane bez mostków):

8. Alexander Square. Inna wersja od tej zagranej na East (live, 1990, wydane w 2004). Brzmi jak oryginał z Destination Berlin (1989). Wesoła i szybka, rytmiczna nutka.

9. The Silent League. Nowy utwór, nigdzie nieopublikowany (poza Rockface oczywiście). Według Voices In The Net - jest to fragmencik z Beethovena - Sonata No. 8 in C minor, Op. 13 "Pathetique". Zawiera motyw z Canyon Voices.

10. Canyon Voices. Nagrany w 1987, wydany na soundtracku Canyon Dream w 1991. Nie pamietam oryginału (chociaż mam płytę, mea tangerine culpa). VITN podaje, że to wersja trochę inna od oryginału. Fajny utwór. Podobają mi się fletujące klawisze ok. 1:55. Mam pomysł na kolejną recenzję chyba... ;)

11. Optical Race. Tytułowy utwór z promowanego utworu. Ostatni bis na tym koncercie. Identyczny jak na płycie. Pożegnalna dyskoteka. ;) Na końcu - pożegnalne słowa od Edgara.

Wracając do bisów, zespół grywał też Sun Gate (słoneczna nutka z Optical Race) i House Of The Rising Sun (debiut tego utworu, wielokrotnie wracał jako jeden z bisów). Tu najwyraźniej nie zagrali (a jeśli - zmieściłyby się na płycie).

Druga płyta Rockface jest bardziej obfita w aktualne tematy muzyczne czyli kompozycje z najnowszego (wówczas) albumu Tangerine Dream - Optical Race (1988). Nie zabrakło też nowości. Główną dominantą drugiej części koncertu był jednak promowany materiał ze wspomnianego albumu. Bisy są bardzo ciekawe - aż trzy premiery (z czego dwie ukazały się potem na płytach). 4+. Chociaż nie ma zbyt wielkich zmian w aranżacjach i brzmieniach to ten plusik należy się za Nomad's Scale i te małe, drobne dodatki co się pojawiały w utworach (a których na Optical Race nie ma).

Biorąc pod uwagę całość myślę, że Rockface to dobry album. Ma poważną wadę - ucięta nietańcząca Parabola. Tym poważniejsza iż zespół nigdy później nie wydał tego utworu w całości. Mimo tego rażącego (moim zdaniem) błędu, cały koncert można ocenić na 4. Nie jest źle. Koncert skoncentrowany głównie wokół materiału świeżego (6 na 10 utwór z Optical Race) i premierowego (w tym utwory, które - jak się okazało potem - wylądowały na różnych płytach). Wydawnictwo archiwalne przeznaczone raczej dla największych fanów.

PS. Nie znalazłem próbek na yt. A zamieszczony w poprzedniej recenzji link do innego koncertu ma inne bisy - zagrany został Sun Gate i House Of The Rising Sun ale muzycy pominęli Canyon Voices.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz