czwartek, 14 maja 2015

14.05.2015 - Urodzinowy special 2/3

Druga część dużej recenzji urodzinowej. Tym razem Lily On The Beach w wersji z 2002 roku. Po wstęp historyczny do całości i recenzję Optical Race 2002 zapraszam do pierwszej części tekstu. Recenzja dedykowana Słoneczku Marlenie, dobrze wyglądającej bez względu na ilość dodatków. :* :)

Lily On The Beach również zostało nagrane ponownie. Oryginał zrecenzowałem w tym tekście: Lily On The Beach. Nowa wersja została także wzbogacona o unikalny i wyjątkowy bonus track: Pearl River. Nie został wznowiony na żadnej innej płycie zespołu ani na bootlegach. Wyjątkiem jest wznowienie tej wersji Lily On The Beach (2009, Membran).

1. Lily On The Beach. Początkową melodię wzbogacono chórko-flecikami (ciekawe brzmienie, dodające letniego, wakacyjnego powiewu). Czuć nowe, zrekonstruowane brzmienie. Oryginalne "fleciki" są głośniejsze niż tutaj. Tutaj dodatki są bardziej przemyślane i brzmią ciekawie oraz rzeczywiście upiększają oryginał. Nowe brzmienie, zwłaszcza instrumentacja, jest wyczuwalna i identyczna jak w przypadku Optical Race 2002. Ale tutaj zespół brzmi w lepszej formie. Końcówka mi się podoba.

2. Crystal Curfew. Oryginalna melodia brzmi głębiej dzięki "magicznym" efektom dźwiękowym i chórkom. Jest gitara ale ona była też w oryginale. Nie ma tu zbyt wiele nowości chyba poza przemyślanymi chórkami. Podoba mi się ta wersja. Bogatsze brzmienie nie sprawia iż jest to gorsze nagranie. Świetna końcówka z anielskimi chórkami (Marlenka :* ?).

3. Desert Drive. Rytm trochę "spłaszczony" ale brzmi odrobinę głębiej. Pojawiają się chórki. Melodia brzmi mniej więcej oryginalnie. Pojawia się też gitara (chyba). Większe zmiany są w drugiej części utworu - pojawiają się nowe, dodatkowe partie klawiszowe. Końcówka brzmi interesująco. Niestety, oryginał wypada lepiej w tym przypadku.

4. Mount Shasta. Brzmi głębiej w warstwie basowej. Zespół postanowił podtrzymać tą "wiatrową" atmosferę z początku i dodał eteryczne chórki i swoistego rodzaju echo do melodii klawiszowej przez co ona wybrzmiewa dłużej. Interesują aranżacja, bogatsza w warstwie perkusyjnej. Kolejna świetnie zrealizowana wersja.

5. Valley Of The Kings. Mocniejsza i rytmiczniejsza wersja a może i nawet trochę szybsza. Wyczuwalne są dodatki brzmieniowe na drugim planie. Utwór ten brzmi weselej i bardziej słodko. Dobrze brzmi ta wersja, czuć w niej świeże, muzyczne powietrze a jednocześnie nie jest to odór smrodu tychże dodatków. Na Optical Race przeważnie one były już grubo po terminie przydatności.

6. Radio City. Znowu wesoły utwór z wyraźniejszą linią basową. Kolejny raz pojawiają się chórki, nieobecne w oryginale. Poza skromną ilością dodatków brzmi mocno oryginalnie. Ok. 2:20 wchodzi mocne, gitarowe solo (ciekaw czy znowu Jerome, tak jak w oryginalnej wersji). Gitara jest aż do końca utworu.

7. Alaskan Summer. Już od początku czuć dodatki. Rytm wyraźny i nie przytłumiony. W linii melodycznej czuć zmiany ale nie są one niszczące i degradujące. Przyjemna wersja o trochę mocniejszym ale wciąż Marlenkowo-letnim brzmieniu.

8. Blue Mango Cafe. Na samym początku pojawia się delikatny, słoneczny promień gitary. Piękny pomysł. Pod melodią są chórki itp. Nowe dodatki znowu nie psują utworu. Melodia brzmi w miarę oryginalnie ale rytm jest nowszy i bogatszy (chyba). Przyjemna re-aranżacja. Fajna, letniobrzmiąca końcówka.

9. Paradise Cove. Głębszy i ciekawszy wstęp niż w oryginale. Mocniejsza gitara i perkusja. Sporo tu basu. Świetny remiks. Więcej dodatków pojawia się ok. 1:30. Delikatne i skromne ale bardzo ciekawe. Pod koniec jest trochę słabiej ale ogólnie nie jest źle.

10. Too Hot For My Chinchilla. Śliczne chórki na wstępie. Czuć nowinki dźwiękowe ale nie ma ich wiele. Odświeżono utwór w naprawdę dobry sposób. Gorące, mandarynkowe rytmy dla Słoneczka Marlenki. :* Gitara brzmi mocno i wyraziście. Śliczna końcówka. Uwielbiam te Marlenkowo-anielskie chórki. :*

11. Twentynine Palms. Więcej dodatków ale fortepianowe brzmienie zostało zachowane. Utwór brzmi głębiej dzięki nim. Dodatki są raczej na pierwszym planie niż w tle.  Ok. 1.35 wchodzi delikatna perkusja. Utwór zyskał letnio-wakacyjne brzmienie ale stracił trochę specyficznego uroku, który posiadał. Niemniej, wciąż brzmi fajnie i ciekawie. Nie jest to zły remiks ale preferuję oryginał.

12. Gecko. Zauważalnie odświeżony. Bogatsza perkusja. Przyjemna, rytmiczniejsza wersja. Automaty perkusyjne przemieszane są z "żywą" perkusją (Iris Camaa). Nie mam zdania, chociaż ta wersja brzmi ciekawie i interesująco.

13. Long Island Sunset. Mocniejszy i bogatszy wstęp. W zasadzie od samego początku towarzyszy nam saksofon. Nie wyczuwam tu zbyt wielu dodatków poza mocniejszymi basami. Czuć inne brzmienie ale to nie to. Oryginał jest lepszy moim zdaniem chociaż ta wersja także nie jest zła. Śliczny saksofon w końcówce utworu.

14. Pearl River. Nieopublikowany (jak dotąd) bonus. Zaczyna się tak jakby od środka. Bardzo rytmiczny utwór. Fajna melodia. Mam poczucie iż został też zremiksowany.  Podoba mi się ten utwór chociaż wydaje mi się, że jest nietypowy jak na TD. Ok. 1:50 pojawia się brzmienie, które mogło być dodane w ramach remiksowania. Sporo fajnych i ciekawych linii melodycznych (np. ok. 2:35). Przyjemna w odsłuchu kompozycja ale mam wątpliwości co do jej pochodzenia.

Lily On The Beach (a raczej Marlenka On The Beach :*) w wersji z 2002 roku brzmi bardzo ciekawie i interesująco. Jest to zdecydowanie bardziej udana część The Melrose Years. Jest tu trochę mniej słodyczy ale remiksy nie są wcale złe. Bonus track trochę zawodzi moje oczekiwania - niby fajny ale nie wydaje mi się by np. pochodził z sesji nagraniowych do tego albumu (a nawet jeśli - został zremiksowany). Oryginał został oceniony przeze mnie dość dobrze. To samo mogę powiedzieć o re-recordingach z 2002 roku. Również zasługują na 4. Ale Marlenka wychodzi już poza skalę ocen. ;) :*

2 komentarze:

  1. Świetna recka, pozdrawiam i dziękuję za dedykację ;-)

    OdpowiedzUsuń