czwartek, 8 stycznia 2015

08.01.2015 - Muzyczna photoshopka z Warszawy 1983 czyli Poland - The Warsaw Concert #1

Po kolejnej "długiej" przerwie (zaledwie kilka godzin) witam znowu. Tym razem zamierzam się przyjrzeć bliżej albumowi "Poland - The Warsaw Concert" autorstwa Tangerine Dream. Płytę (nawet podwójną) wydano w 1984 roku. Jest ona upamiętnieniem serii koncertów jakie dał zespół w Polsce (grudzień 1983). Szczególnie podkreślił zespół koncerty w Warszawie (tego dnia zagrali dwa razy na Torwarze, 10.12.1983) - według raportów, zmienili lekko aranżację "Sphinx Lightning" (gdzieś pojawił się tekst z "Kiew Mission"). Szkoda, że nie zarejestrowali tego na płytę.

Koncerty związane z materiałem z "Poland" składały się w zasadzie tylko z nowego materiału. Został on nagrany na nowo na płytę by nadać mu spójność (np. "Horizon" był przedzielony na dwie części a na albumie mamy jedną, spójną kompozycję). Płytę tworzą cztery kompozycje (każda ok. 20 minut długości). Zespół na późniejszych koncertach grywał fragmenty z tej płyty (np. druga część tytułowej kompozycji). Zresztą Ci z Was, co kojarzą płytę "Valentine Wheels" (zrecenzowaną przeze mnie w tekście Walentynkowe Koła ), wiedzą o czym mówię. W 1997 roku zespół zagrał drugą część utworu "Poland" i fragment z "Barbakane" (znany pod tytułem "Warsaw In The Sun").
 
Czemu jest to "muzyczna photoshopka" ? Zespół nie wydał typowej koncertówki. Jest to materiał podobny ale został obrobiony i dopracowany w studiu. Można powiedzieć iż dokonano muzycznej obróbki.


W załączonym filmiku przedstawiony jest cały album w wersji kompletnej (remaster z 2012 roku). Należy wspomnieć iż nie każde wydanie tego albumu jest pełne. Zawsze wydanie 1 CD jest "wykastrowane", dlatego polowałem na wydanie amerykańskie z 1984 lub na to z 2012. Utwór "Rare Bird" został wydzielony z utworu "Tangent" jako osobna część (i tak na albumie była drobna przerwa a potem pojawia się ta część).

Recenzja ta jest poświęcona płycie pierwszej - zawiera ona 2 utwory: "Poland" i "Tangent".
 
Płytę i utwór "Poland" otwiera dźwięk znany ze "Sphinx Lightning" i przemówienie Jerzego Kordowicza (propagatora elektroniki w PRL). Po krótkim "spiczu" pojawia się elektroniczny wiatr bądź szum i wchodzi "Poland". Zaczyna się od mocnej, rytmicznej elektronicznej perkusji i "grzmotów". Czuć moc tego utworu od samego początku. W tle są różne grzmotopodobne dźwięki. Utwór jest bardzo tajemniczy i mroczny chociaż, jak np. w ok. 1:55, bywa wesoły. W końcu PRL nie był tak kompletnie zły - m.in dzięki koncertowi TD. ;) Pojawiają się dźwięki, których nie znałem wcześniej (szczegóły w perkusji np. ok. 2:50). Ok. 3:05 perkusja staje się dudniąca. Bardzo ciekawe klawisze. Utwór staje się coraz bardziej pogodny. Perkusja i rytm wyznaczany przez nią są wciągające ale nie są najważniejsze. Ok. 4:50 pojawiają się sample głosowe (zniekształcone coś w rodzaju "Umgebung" - jakieś niemieckie słowo). Piękne, krótkie solo klawiszowe ok. 5:22. Ok. 6:15 mamy "solo na perkusji" przetykane basowymi dodatkami. Charakterystyczny moment, który mi się kojarzy z "Poland". Solo kończy się w 7 minucie. Klawiszowe solo z 5:22 znowu wraca ok 7:40. Jeszcze więcej klawiszy w 8 minucie. "Poland" rozwija się.  8:36 - utwór staje się jeszcze bardziej rytmiczny. W 9 minucie "Poland" staje się szalony, brzmi niemalże jak gitarowe solo. Elementy gitaropodobne pojawiają się też w 10 minucie. Czuć iż coś się dzieje i utwór się zmieni niedługo. Natężęnie perkusji i moment kulminacyjny - ok. 11:20 zaczyna się zimowy pejzaż. Delikatne brzmienia i chórki. Kojarzyć się to może nieco z, również zimowym, "Mirage" (link prowadzi do mojej recenzji) Klausa Schulze (1977). Tangerine Dream pokazują teraz delikatniejsze, wrażliwsze oblicze zespołu. Muzyka delikatna niczym kryształ. Zimowa melodia piękna jak dziewczyny u mnie na roku. :) Ok. 13:40 zespół zaczyna powoli i tajemniczo rozbudowywać ten sielski, zimowy obrazek dźwiękowy. Muzyka jest trochę zamyślona. To, co dzieje się teraz jest piękniejsze od części 1szej tego utworu. Śnieg pada w rytmicznym, stałym tempie. Cicho i delikatnie płatki łączą się ze swoimi braćmi już opadłymi. Słuchacz w tym czasie wygląda przez okno wieczorem i grzeje się przy kominku.. Ok. 16:00 zaczyna się robić rytmiczniej. Wchodzi znowu mocniejsza perkusja przy lekko dronujących klawiszach. Pojawia się też charakterystyczny sekwencer i gwizdy (w 1997 - jest to niby flet). Wciągające dźwięki. Można zapaść w elektroniczną medytację. Oczywiście zespół na tym nie poprzestaje. Przed 18 minutą sekcja ta się rozwija ale wciąż są "gwizdy" i "niby flet". 18:35 - zimowa maszyneria świętego Mikołaja w mandarynkowej akcji-interpretacji dźwiękowo-muzycznej. W 19 minucie wchodzi więcej perkusji. Nie ma już sekwencera znanego sprzed chwili. "Poland" się intensyfikuje.  Przypomina jakąś bitwę między sekwencerem a perkusją. (to też jest w wersji z 1997). 20:15 - kulminacja "drum battle". Staje się to coraz bardziej intensywne. Akompaniują temu "gwiżdzące", "fletopodobne" klawisze. "Poland" pędzi na złamanie karku. Zespół daje niezły łomot, mocniejszy od ZOMOwskich pał. "Poland" kończy się nagle i nieoczekiwanie. Perkusyjna moc nagle zostaje zahamowana.

Następny utwór na płycie to "Tangent". Zaczyna się w zasadzie tam, gdzie skończył się "Poland". Początek brzmi groźnie i tajemniczo ale po chwili staje się muzyką baletową. Delikatna, romantyczna, piękna. W ok. 0:52 wchodzi sekwencer, również delikatny i subtelny. Cudowne są te "basy" przy klawiszach. Ok. 1:30 utwór staje się abstrakcją i intensyfikuje się. Znowu mamy mocny rytm, bazowany na mandarynkowym balecie. Mocne talerze jako perkusja. Dziki ryk w ok. 2:38 i pomruki zimy. Zima stulecia w pełnej krasie. Wspaniała gra perkusji. Zespół nie odpuszcza baletowej melodii. Ok. 3:35 odlatujemy gdzieś. "Rare Bird" trzepocze skrzydłami i zrzuca z nich śnieg. W 4 minucie mamy dużo zimowych efektów. Znowu muzyka jest tajemnicza i groźna. Elektroniczna zima znowu w akcji dźwiękowej. Znowu "Mirage"-ujące skojarzenia.  Po krótkiej, mroźnej przerwie znowu idziemy w nieznane krainy dźwiękowe. Idziemy krok w krok, prowadzeni przez mandarynkowych liderów przez zimowe krainy. Ciekawe efekty w tle. Warto ku nim zwrócić ucho. Całkiem fajne brzmienia są w 6 minucie. Marsz nie jest nudny mimo jednostajnego tempa. Tajemnica Krainy Lodu. Jawi się ona jako mroczna, zimna, tajemnicza. W 8 minucie tempo marszu lekko się zmienia. Można łatwo przegapić ten moment, gdzie rytm się lekko zmienia. Ok. 9:35 znowu się zmienia klimat. Zimowa przerwa. Po niej następuje TraDycyjny taniec zimolubnych Hiperborejczyków - tzw. "Polish Dance" (taki tytuł ta część miała na singlu "Warsaw In The Sun"). Wesoła i rytmiczna melodia. Są basy i można potańczyć. Zostaliśmy doprowadzeni przed oblicze Pani Zimy i tańczymy z Nią w mandarynkowy rytm. Ta część nigdy nie pojawiła się poza tym albumem i wspomnianym singlem. 12:40 - dźwięki jakby znajome... to wariancja na temat "Choronzon" ! Ciekawy remiks. Ok. 13:30 utwór wraca do poprzedniego, tanecznego klimatu. W 15:20 "Polish Dance" się kończy. Są oklaski po których następuje pauza. Ok. 15:57 startuje "Rare Bird". Również jest to wesoła część. Ma swój specyficzny klimat. Można kołysać się tego kawałka... a nawet rapować! Tak. Wykorzystano sample z niego w jednym rapsie ("W Weekendy Żyjąć" - Małolat i Ajron - paskudny utwór, szkoda, że nie podano od kogo wzięli sample...). Kompozycja w klimacie poprzedniej. Na koncertach była jednym z bisów (stąd ta przerwa i oklaski na początku tej sekcji). Jest to faktycznie rzadki ptak - zespół rzadko grywał go na koncertach (1986, koncerty w Hiszpanii w 2004 i 2 koncerty w 2007). Przyjemny dla ucha utwór grany na bis. Wieńczy on "Tangent".

Pierwsza płyta albumu "Poland" jest świetna! Po udanym "Virgin Years" zespół wchodzi w nowy okres - "The Blue Years" (okres 1984 - 1988 - do "Livemiles" włącznie ale już bez "Optical Race", również wydanego w 1988). Wejście to można zaliczyć do udanych. Muzykę obrobiono w studiu i zaprezentowano słuchaczom ją w naprawdę najlepszej formie. Po raz kolejny mamy żywy dowód na to iż TD świetnie potrafią sklejać ze sobą różne fragmenty muzyki. Całość jest spójna ale przeważają elementy rytmiczne. Troszkę więcej zimy tu jest niż w "Hyperborea" (1983). Piękna muzyka. Jeden z niewielu post-Virginowskich albumów, które są naprawdę wielkie. Zasłużona 5.  Zespół w składzie Edgar Froese, Chris Franke i Johannes Schmoelling pokazali klasę.

Bonus:



Na tym filmiku jest nagranie z koncertu z Warszawy (fragment, niestety nie wiem z którego z nich). Nagranie obejmuje cały utwór "Poland" i pierwszą część "Tangent". Podobno da się wyczuć różnice między tym "Poland" a wersją albumową.




2 komentarze:

  1. moj koment :D
    http://thumbs.dreamstime.com/x/%C5%9Bmieszny-kresk%C3%B3wki-szop-pracz-19551786.jpg
    Domi

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czemu szopeu :D ? Bo pierwsza :) ?

    OdpowiedzUsuń