poniedziałek, 13 kwietnia 2015

13.04.2014 - Słoneczny Wschód Księżyca

Dzisiaj jeszcze raz Klaus Schulze i... prokrastynacja. :) Zamierzam przedstawić swoim Czytelnikom bardzo ważny album z Jego dyskografii - Moondawn, 1976. A dlaczego jest to słoneczny Wschód Księżyca? Bo lubię moje Słoneczka. :) Recenzja ta jest dedykowana wszystkim moim Słoneczkom - w każdej wadze, wzroście i wieku (czyli też pierwsza recka dedykowana mojej Pani Profesor- Promotor) a także innym dziewczynom, które mi się podobają, z Instytutu Pięknych Słoneczek :). Zbyt wiele by wymieniać. A i tak nie przeczytają :(



Na albumie tym, Klaus dojrzał muzycznie. Jego styl osiągnął pewną dojrzałość. O ile poprzedni album, Timewind (1975) był małym sukcesem, to Moondawn jest bardzo dużym sukcesem. Zawsze wysoko ceniony wśród fanów. Zawsze wyróżniany jako kultowy i przełomowy.

Album trwa nieco ponad 50 minut i składa się z dwóch długich utworów. Jest to typowe dla Klausa. W Jego dyskografii przeważają długie numerki, od samego początku.

Floating, pierwszy utwór, otwiera dźwiękowy zapis gwieździstej nocy i... Ojcze Nasz odmawiane w jakimś dialekcie arabskiego (z tego co słyszałem). Deszcz spada na ziemie. Gwiaździsta, ulewna noc. Wieje wiatr. A Słuchacz (i Czytelnik) zgłębia te tajemnicze dźwięki i powoli zapada w transową medytację (elektroniczną oczywiście ;)). Coraz więcej coraz piękniejszych dźwięków. Wstęp "Floating" to bardzo delikatna i krucha część utworu, zrealizowana z niezwykłym talentem i ostrożnością w doborze dźwięków. Coraz mniej nocy, coraz więcej introspekcji. Zaglądamy wgłąb siebie. Otwieramy uszy i duszę na Muzykę. Nie oznacza to iż okolica dla nas nie istnieje. Chmury się przesuwają lecz bez naszej wiedzy, niby ukradkiem. Piękny akord - ok. 4:30. Jesteśmy coraz bardziej zamyśleni i skupieni. Coś zaczyna pulsować. Może to nasze myśli? Jesteśmy skupieni i w refleksyjnym nastroju. Przyroda wciąż żyje swoim nocnym życiem. Utwór się rozwija. Zaraz (7 minuta na liczniku) wejdzie sekwencer. Utwór nabiera mocy i odlatujemy. Klaus włącza sekwencer. Słychać perkusję (Harald Grosskopf gościnnie). Już ok. 7:50 czuć "lotny" klimat kompozycji. Wznosimy się ponad te łąki, polany, lasy. 8:30 - już jesteśmy wysoko. Czas oddać się we władanie Klausowi i jego sprzętom. Odlatujemy do krainy elektronicznej rozkoszy. Utwór zdaje się brzmieć jednakowo ale wciąż się zmienia - np. ok. 9:50 przelatujemy przez (albo między?) chmury. Oczy szeroko zamknięte zaś uszy szeroko otwarte... Pełne skupienie. Słychać jakieś ptaki (?). Sekwencja nie przestaje wybrzmiewać. Ok. 11:30 wchodzi syntezator brzmiący jakby mocno zniekształcona gitara elektryczna. To jeszcze nie solo... Sekwencja wciąż ewoluuje. Klaus gra na "nibygitarze". Szalony lot. Cudowna noc. Przepiękne solo zaczyna się ok. 14:50. Niesamowite, kryształowo delikatne i kruche. To solo brzmi jak niesamowicie przyjemny sen. 17:15 - powiew elektronicznego wichru wieńczy solówkę. Ale potem jest kolejne (ok. 18:00). Znowu marzymy... znowu śnimy. Lecimy, uniesieni boską sekwencją. Ponadchmurny lot. Wyższy poziom (samo)świadomości. Muzyczny narkotyk. Ok. 19:30 mamy mocniejszą perkusję. Coś się dzieje. Omijamy przeszkody. A może wzlecieliśmy aż do Kosmosu i lawirujemy wśród meteorytów? Klaus ostro szaleje w 20-stej minucie. Jest bardzo ciekawie. Muzyka mnie pochłonęła całkowicie. Składam z siebie ofiarę dla Boga Muzyki Elektronicznej. Abstrakcyjny szum syntezatorów i jak najbardziej realna perkusja. Klaus umie czarować abstrakcyjnymi dźwiękami, wciągającymi niczym wir, niczym czarna dziura. Jesteśmy wysoko ponad granicami Rzeczywistości. Klaustrofonia. Ok. 24:45 mamy jakieś zakłócenia a potem wicher. Wciąż lecimy na skrzydłach Muzyki. Muzyka cały czas ewoluuje, jest żywa. Lot przyśpiesza. Gwiazdy migoczą. Odlatujemy w stronę Dźwięków. Ok. 26:25 utwór zaczyna się ściszać i kończyć. Wciąż jednak nasz lot trwa, aż do ostatnich sekund utworu gdzie rozbijamy się o gwiazdę. Umiera ona i migocze pożegnalnie. Wraz z jej śmiercią kończy się ten utwór.

Mindphaser jest tylko o 2 minuty krótszy. Rozpoczyna go.. woda przez co kojarzyć się może z "Aqua" Edgara Froese (1974 - solowy debiut EF). Klaus rozpoczyna powoli, od delikatnych dźwięków. Klimat jest zbliżony do intra Floating. Dalej jesteśmy senni po odbytym locie. Pojawia się jakiś burzowy grzmot. Jest tajemniczo. Coś nam szumi w głowach. Jesteśmy nad wodą. Ok. 3:20 pojawiają się syrenie chórki. Płyniemy w stronę syren (Słonecznych ;) ?). Podążamy za ich śpiewem. 6:30 - pojawia się elektroniczny wicher. Tajemniczy śpiew syren ciągle trwa. Płyniemy za nim w nieznane. Coraz bardziej przeraźliwie ten wicher wyje ale tylko przez chwilę. Ślepo podążamy za Głosami. Muzyka jest coraz groźniejsza. Ok. 10:20 Syreny znikają a muzyka brzmi jeszcze głośniej i groźniej. Zostaliśmy wciągnięci w pułapkę. Tragiczny wymiar piękna. 11:55 - zaczyna się ostra perkusja i organy. Czyżby już po nas? Czyżby nasza Dusza wędrowała do elektronicznego Raju? Tajemnicze świsty wzbogacają Muzykę. Zamiast sekwencerów mamy śmiertelnie poważne organy. 13:53 - Klaus zaczyna wariować. Znowu gra na "gitarze". Porządne, mocne solo. Organy znikają albo słabną. Więcej syntezatorów i nieco chórków albo orkiestralizacji. Klaus w transie.  Tajemnicza, wciągająca moc. Coś manipuluje naszymi umysłami. Dziwne dźwięki. W 17 minucie mamy perkusyjne solo, nieznacznie podkreślone syntezatorami i organami. Po pewnej chwili jednak Klaus jest głośniejszy. Ok. 18:20 następuje solówka. Mocna i szybka. Nie jest to "gitara". Dużo dziwnych dźwięków + bardzo głośne solo. Klimaty bardziej "gitarowe" powracają później. Muzyka brzmi teraz jak udziwniona wersja rocka. Ok. 23:40 wchodzi więcej efektów specjalnych ale "gitara" nie przestaje wybrzmiewać. W ostatniej minucie utwór gwałtownie się "rozsypuje" i odchodzi. Piękne aczkolwiek krótkie zwieńczenie.

Floating pokazuje nam Klausa dojrzałego muzycznie zaś Mindphaser jest na swój sposób pewnym powrotem do rockowych korzeni muzyka. Ciekawie zrealizowanym ale jednak słabszym od Floating. Nie mniej, warto zapoznać się z obydwoma utworami, chociaż zapewne to głównie Floating odpowiada za ten wysoki status omawianego albumu. Są piękne momenty w Mindphaser (np. ostatnie sekundy) ale jest ich zbyt mało. Klaus na rockowo? Nie bardzo mi się to podoba. Nie czułem tego czegoś, co trzymało mnie przy Floating. Ale Moondawn to porządny album. Mam poważny dylemat związany z oceną tej płyty. Dobry album ale tylko Floating zasługuje na 5. Mindphaser niestety tylko 3. W sumie, średnia wychodzi dobra a więc 4. 4+ za Floating. ;)

Próbka:
Cały album - + bonus track z 1976, wyd. 1995.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz