środa, 1 kwietnia 2015

31.03.2015 - 01.04.2015 - Mandarynkowe (Re)Miksy - edycja 5

Dzisiejszym albumem poddanym recenzji będzie Dream Mixes V. Jest to piąty album z tego cyklu (Dream Mixes) i niestety ostatni. Cykl ten rozpoczął się w 1995 roku albumem The Dream Mixes i przerodził się w coś więcej: w serię albumów na której Tangerine Dream grają swoją muzykę ale w odrobinę lżejszym, bardziej rozrywkowym stylu. Zapewne wielki wpływ miała tutaj młoda krew syna Edgara, Jerome'a, który od 1990 roku był członkiem zespołu. Syn wyszedł spod opiekuńczego skrzydła Ojca dokładnie 21.09.2006 (koncert w Tempodromie w Berlinie, wydany na DVD. W sumie niedługo po nim, syn zdecydował się pójść na muzyczne solo). Ale okazyjnie coś tam od siebie dodawał - tak było i w 2010 roku, kiedy na mandarynkowy rynek trafiła kolejna płytka z serii Dream Mixes.

Ostatni album jest wyjątkowy. Jak to określił sam Jerome - nie jest to muzyka przeznaczona do tańczenia czy do klubów. Styl luźniejszy, rozrywkowy ale nie taneczny. Zresztą, kto odważyłby się tańczyć do Rubycon ? :) Na tej płycie jest remix Rubycon, Part One.





Czy 5tka to szczęśliwa cyfra? Czy DM V będzie ocenione na 5? Po reklamach  krótkiej przerwie się dowiecie. :)

Na płycie jest 9 utworów. Wszystkie poza ostatnim to remixy zrobione przez Jerome'a. Ostatni utwór jest jego wersja utworu przygotowanego przez swojego Ojca.

Zaczynamy jak zwykle - po kolei. Nie ma sensownych argumentów na to by zaczynać od innego punktu.

The Return Of The Time. Tajemniczy początek brzmiący jak kolaż dźwiękowy. Po chwili wchodzi znajomy sekwencerowy bas.. powrót Rubyconu! Znajome brzmienia mieszają się z nowymi dodatkami. W tle - stary, dobry Rubycon. Na pierwszym planie - współczesny rytm. Pojawiają się też i inne nawiązania do oryginału z 1975. Przeważają nowe elementy. Nie ma tu wiele dawnej magii ale wciąż jest przyjemnie. Jest za to coś, co sprawia iż lubię ten utwór. Odprężające brzmienia. Pełen relaks. Ukojenie. Ok. 4:30 się robi bardzo tanecznie. Mógłbym spróbować potańczyć z jakimś fajnym Słoneczkiem. ;) Nowoczesne rytmy inspirowane klasyką gatunku w najwyższej jakości. Ok. 6:30 dyskoteka się kończy i czilałtujemy w sposób "zielony". ;) Łagodne, delikatny, ambientowe zakończenie. Tak, jakby to, co było wcześniej było tylko snem.

Flow Paths. Tym razem inny klasyk od TD poddany "synowskiej" obróbce - Exit z albumu Exit (1981). Mocny bit pobudza do działania. W tle, w oddali, pojawiają się przetworzone elementy z oryginału. Mocno dominuje perkusja. Majaczą one w oddali "bite" i "ubijane" przez perkusję. Ok. 1:25 pojawia się nowa linia melodyczna a potem znajome dźwięki ale w nowym wydaniu. Gdyby nie ta perkusja, cały utwór brzmiałby jak jakieś Mandarynkowe Marzenie. Ok. 2:50 jest troszkę muzycznego szaleństwa. Nowe elementy w lekko sennym okryciu dźwiękowym. Nowe idee inspirowane starymi pomysłami poprzedników. Nie jest to "recykling muzyczny" - tu jest więcej nowości niż staroci. Ciekawy, energetyczny remix. Uwielbiam ten "cyfrowy" klimat w linii melodycznej. Nie wiem jak to określić ale brzmi bardzo fajnie. Ciekawie przetworzony został motyw z leciwego już oryginału. Kolejne łagodne, ambientowe, rozmarzone zakończenie.

Scope Of Mind. "Polski" Horizon (1984). Remix ten zaczyna się mniej więcej w momencie jak wchodzi sekwencer. Bardzo dużo się dzieje. Ciekawie przetworzona sekwencja z oryginału. Brzmi w podobnym stylu co poprzedni utwór. Tło brzmi trochę psychodelicznie. Sporo elementów z oryginału (np. ok. 1:45). Mocne basy. Moje słuchawki dają ostro po uszach. Troszkę wierniejsza reinterpretacja niż w poprzednich przypadkach ale wciąż jest tu sporo ciekawych, nowych dodatków. Nowy Horyzont. ;) Nie, nie taki Nowy Horyzont ale też dobry. ;) Tajemnicze zakończenie, z lekką nutką gitary (?).

Meshwork. Oryginał nosi tytuł Flock i pochodzi z singla Das Maedchen Auf Der Treppe z 1982 (wersji 12"). Nie odniosę się do oryginału bo go zwyczajnie nie pamiętam. :) Wchodzi szalona, szybka sekwencja (oczywiście w szalony sposób). Ok. 0;35 pojawiają się fajne, mocne basy. Pojawia się "gwiżdząca" melodia (może powinienem to napisać bez cudzysłowów? Posłuchajcie w linku :) ). Ciekawa melodia jest ok. 2:30. Utwór się wciąż rozwija. Przestaje przypominać reinterpretację kawałka z lat 80-tych. Pojawia się nawet melodia trochę gitaropodobna. Końcówka nie jest taka rozleniwiona i rozmarzona jak ostatnio. :)

Code To Zero. Kolejny utwór z lat 80-tych. Tym razem Midnight In Tula z albumu White Eagle (1982). Tajemnicze, ponure otwarcie a po nim mandarynkowy wybuch radości. Da się rozpoznać ten utwór, jego elementy. Dużo wesołego rytmu. Ok. 1:30 pojawia się nowa melodia na tle starego ale jarego i szalonego rytmu. Jest tu mniej nowych elementów niż w poprzednich utworach ale za to stare są jeszcze bardziej wybuchowe. Świetna melodia ok. 3:35. Ciekawe zakończenie.

Polar Circles. Running Out Of Time z soundtracku Miracle Mile (1989). Zaczyna się od tajemniczego plumkania i sekwencji. Pojawia się cichy, nurtująca i ciekawiąca słuchacza melodia. Fajna nutka. Mocne basy pojawiają się ok. 1:00. Utwór ma mocny rytm ale w gruncie rzeczy jest w nim więcej tajemnicy i mroku. Ten rytm trochę go psuje. Takie unowocześnienie na siłę. Na szczęście nie wszędzie jest ta perkusja i rytm. Wychodzimy ze snu na koniec.

Alien Sitcom. Kolejny soundtrackowy remix - Mojave End Title z Wavelength (1984). Zaczyna się od przypomnienia oryginału ale troszkę jakby się płyta zacięła. Po chwili wchodzą nowe elementy. Nowa sekwencja, nowy rytm, nowa melodia. W tle przygrywa zapętlony fragment z oryginału. Mocne basy znowu w natarciu. Przyjemny, rytmiczny utworek. Przyjemnie się tego słucha. Rozluźniająca, niezobowiązująca nutka.

Hinterland. Jeszcze jeden fragment z Horizon. Tym razem gdzieś pod koniec. Od razu wchodzi mocny rytm - sekwencer i basy. Ok. 1:05 zaczyna się nowa perkusja, poprzedzona samplami z oryginału. Pojawiają się nowe fragmenty ale moc jest głównie napędzana przez "stary" sekwencer i nowododaną perkusję. Nutka bardziej dyskotekowa. A jak ktoś nie chce tańczyć - to niech włączy oryginalnego Horizon. :) Dużo akcji w tym remixie. Końcówka brzmi jakby zapowiadało się coś więcej

Mombasa (Touareg Remix). Tym razem coś nowego. Kompozycja stworzona przez Edgara w 2009 roku. Nie znam oryginału niestety. Słychać, że to jest nowsza kompozycja. Dużo chórków na tle perkusji i basów oraz sekwencera. Utwór się rozwija. Jedna ze słabszych pozycji na tej płycie. Strasznie nudny moim zdaniem. Remixy z pozycji 1-8 są znacznie ciekawsze. Oryginału nie znam, może jest lepszy.

Podsumowując, Dream Mixes 5 jest przyjemnym pożegnaniem z tym cyklem. Odświeżone "starocie" brzmią ciekawie i intrygująco. Jerome wprowadził sporo ciekawych zmian w kultowych kompozycjach (Rubycon, Horizon, Exit) ale i te mniej znane także zostały dość sympatycznie zremixowane. Miejscami jest tanecznie ale raczej nie na siłę. Nie jest to pozycja dla każdego - nie każdy strawi np. zaprezentowany tutaj remix Rubycon, Part One (The Return Of The Time). W każdym razie - miły dla ucha, "gościnny" album od syna Edgara. Nie będę oceniał - od tego są próbki na YT byście mogli wyrobić sobie zdanie, zwłaszcza iż podlinkowałem cały album. Nietypowa pozycja dla bardziej współczesnych uszu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz